Asus pokazał, jak w 2019 roku będą wyglądać laptopy
Na rynek właśnie trafiła nowa linia laptopów ZenBook. Pierwszym wydanym w jej ramach modelem jest Asus ZenBook 14 UX433, z którego korzystam od kilku dni.
Wydaje mi się, że od jakiegoś czasu rynek laptopów stoi w miejscu, a maszyny sprzed kilku lat wcale nie prezentują się dużo gorzej od modeli, które właśnie trafiają na rynek. Pewnym odstępstwem od tej reguły były wydane kilka miesięcy temu laptopy Huaweia. Mówię tu zwłaszcza o modelu Matebook X Pro, który jest w mojej opinii jednym z najlepszych komputerów na rynku. Ładnym, świetnie wykonanym i w każdym calu przemyślanym.
Teraz podobny komputer wypuszcza Asus.
Asus ZenBook 14 UX433 nie jest taką zupełną nowością, bo mieliśmy okazję zobaczyć go we wrześniu, na targach IFA. Jednak dopiero teraz trafia do sprzedaży. Czemu uważam go za dobry? Jest to zasługa bardzo dobrej specyfikacji technicznej, niecodziennych rozwiązań, miłej dla oka formy oraz rozsądnej ceny. Tak w wielkim skrócie.
Chcę jednak być bardziej precyzyjny, więc dodam, że nowy komputer jest napędzany przez najnowsze procesory Intela, a konkretnie modele Core i5-8265U lub Core i7-8565U wspierane przez 8-16 GB RAM. Specyfikację uzupełnia szybki napęd SSD M.2 o pojemności 512 GB oraz zintegrowany układ graficzny Intel UHD Graphics 620 lub dedykowany GeForce MX150, zależnie od wybranego wariantu.
Są to podzespoły idealne do codziennej pracy nie tylko z pakietem biurowym i przeglądarką internetową, ale też przy amatorskiej obróbce zdjęć. Na komputerze można też montować wideo, ale wymaga to sporej cierpliwości. Do grania zaś Asus ZenBook 14 UX433, tak po prostu, się nie nadaje. Chyba że mówimy o rundce w dwuwymiarowym tytule Wojna krwi: Wiedźmińskie Opowieści. Który, zupełnie przy okazji, gorąco polecam.
Trzeba się jednak liczyć z tym, że wówczas czas pracy wyniesie maksymalnie kilka godzin. Zazwyczaj Asus UX433 wytrzymywał bez prądu cały dzień roboczy. Rozładowywał mi się po ok. 10-12 godzinach typowej pracy, a producent deklaruje, że sprzęt ten może wytrzymać nawet 14 godzin bez gniazdka. Jeszcze nie tak dawno było to nie do pomyślenia.
Jednak nie o same podzespoły tu chodzi.
Istotniejsza jest nowoczesna forma. Nie chcę wam pisać banałów o tym, że obudowa jest wykonana z metalu, a wszystkie elementy komputera są dobrze spasowane. To standard w tej klasie urządzeń. Znacznie ważniejsze jest, że sprzęt spełnia normę militarną MIL-STD-810G, a masa komputera to zaledwie 1,1 kg. Malkontenci mogą narzekać na grubość wynoszącą 1,5 cm, ale wynika ona z zastosowania bogatego zestawu portów. Nie zabrakło tu tradycyjnych portów USB ani pełnowymiarowego portu HDMI. O USB-C, wyjściu słuchawkowym i czytniku kart pamięci nie mówiąc.
Uwagę zwraca 14-calowy wyświetlacz IPS i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Mamy tutaj do czynienia z matową matrycą, więc komputer nadaje się do pracy nie tylko w zamkniętych pomieszczeniach, ale też na zewnątrz. Dobrze prezentują się też inne parametry obrazu, takie jak kąty widzenia, jasność oraz odwzorowanie barw.
Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, wziąłbym na warsztat zastosowane proporcje ekranu. Otóż mam wrażenie, że im komputer jest większy, tym ekran powinien być bardziej panoramiczny. Tak jest po prostu wygodniej. Właśnie dlatego do mojej stacjonarki jest podłączony ogromny, 34-calowy ekran o proporcjach 21:9. I z tego samego powodu w laptopie wolę mieć wyświetlacz o proporcjach 3:2. Po korzystaniu z bardzo wygodnego laptopa Huaweia, ekran umieszczony w Asusie wydaje mi się karykaturalnie niski. Ale ktoś pracujący od zawsze z wyświetlaczem 16:9 pewnie tego nie zauważy.
Pojawiło się tu też kilka ciekawych rozwiązań.
Ponownie odniosę się do laptopa Huaweia. W nim kamerka internetowa została umieszczona w jednym z przycisków, a jej użytkownik nie był przedstawiany w korzystnym świetle. W końcu od dołu każdy wygląda, jakby miał milion podbródków. Asus zdecydował na minimalne poszerzenie górnej ramki ekranu i umieścił tam pełnoprawną kamerkę z technologią skanowania twarzy za pomocą promieni podczerwonych. Oznacza to, że UX433 wspiera funkcję Windows Hello i może nas skutecznie rozpoznawać bez użycia chociażby czytnika linii papilarnych.
Interesujący jest też gładzik, zdawałoby się najnudniejszy element prawie każdego laptopa. Otóż touchpad zastosowany w UX433 może pełnić funkcję klawiatury numerycznej. Co ciekawe, laptop sam rozpoznaje czy klikamy przycisk, czy po prostu jeździmy kursorem po ekranie. Funkcję klawiatury numerycznej można też całkowicie wyłączyć, by nam nie przeszkadzała.
Dodatkowe funkcje wbudowane w touchpad to nie pierwszyzna dla Asusa. Lata temu laptopy firmy, m.in. seria M50 i M70, miały gładziki wielofunkcyjne. Przykładowo, w modelu M50V po naciśnięciu przycisku „mode” płytka dotykowa stawała się kontrolerem multimediów lub suwakiem głośności. Potem na wiele lat Asus wycofał się z tego pomysłu. Teraz, jak widać po modelach ZenBook Pro i Zenbook 14, pomysł wrócił – w znacznie bardziej przemyślanej formie.
Ostatecznie wszystko jest pochodną ceny.
Każdy produkt należy oceniać pod kątem jego opłacalności i Asus ZenBook 14 UX433 nie jest tu wyjątkiem. Cena tego modelu startuje od 4199 zł, co pozytywnie zaskakuje. Konkurenci oferujący równie nowoczesny wygląd i nieco gorsze podzespoły (mniej pojemny napęd SSD, uboższy zestaw portów) wyceniają swoje sprzęty na ponad 1000 zł więcej. I to chyba jest największa zaleta opisywanego tu modelu. Wady to ekran o proporcjach 16:9 i... to by było na tyle. Przynajmniej na razie.
Nowy laptop Asusa cechuje się świetnym stosunkiem jakości do ceny, co nawet w wyższej półce jest ważne. W końcu nikt z nas nie lubi za cokolwiek przepłacać. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że jest to najtańszy laptop z segmentu premium, z jakiego do tej pory korzystałem. I to chyba dla niego najlepsza rekomendacja po tych kilku wspólnie spędzonych dniach.