Zaskakująco dobry zegarek sportowy. Huawei Watch GT - przegląd funkcji fit
Niespodzianka - Huawei stworzył naprawdę dobry zegarek sportowy. A z czasem - i wraz z rozwojem jego oprogramowania - może być tylko jeszcze lepszy.
Niedawny debiut Huawei Watch GT był dla wielu osób zaskoczeniem. Jak to, smart zegarek bez Android Wear? Ja jednak wczytałem się dokładniej w specyfikację i uznałem, że koniecznie muszę go sprawdzić. Powody były co najmniej cztery:
Rewelacyjny akumulator
Ile wytrzymuje większość smart zegarków? Dzień, w porywach dwa. Zegarki od producentów urządzeń sportowych natomiast potrafią natomiast bez ładowania pracować kilka, czasami nawet kilkanaście dni. Huawei wybrał tę drugą drogę - w teorii Huawei Watch GT powinien wytrzymać co najmniej kilkanaście dni normalnego użytkowania, a w trybie rejestracji treningu, z włączonym GPS i pomiarem tętna - ponad 20 godzin.
O wydajności akumulatora Watcha GT w codziennym użytkowaniu więcej opowie wam Dawid Kosiński w swojej recenzji. Ja mogę tylko poinformować, że Huawei nie mylił się przesadnie w swoich szacunkach dotyczących pracy bez ładowania w trakcie treningu. Przeciętnie godzina śledzenia aktywności (GPS + HRM) kosztowała akumulator Watcha GT ok. 4-5 proc. poziomu naładowania, przy częstym podświetlaniu ekranu.
Nie jestem w stanie zagwarantować, że bez trudu możemy z nim biec przed równe 22 godziny, ale 19-20 godzin jest absolutnie możliwe. A to już wynik na poziomie naprawdę dobrych sportowych zegarków.
GPS, GLONASS, Galileo + ABC
Huawei Watch GT ma na pokładzie w zasadzie wszystkie czujniki, które mogą być potrzebne do rejestracji aktywności. Od kompletnego zestawu do obsługi wszystkich trzech popularnych systemów lokalizacyjnych, przez pełne ABC, aż po nieco bardziej już standardowy optyczny czujnik tętna.
Niezły zestaw, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę cenę.
Cena
999 zł nie jest może kwotą niską, ale w świecie zegarków sportowych nie ma tak naprawdę tanich produktów. Jeśli są, to głównie dlatego, że mają już swoje lata lub brakuje im sporej liczby funkcji. A tutaj tych braków zbyt wiele nie ma.
Firstbeat
Przyznaję się - dopiero niedawno dowiedziałem się, że Huawei już wcześniej współpracował z firmą Firstbeat i Huawei Watch GT jest kolejnym urządzeniem wyposażonym w rozwiązania tego dostawcy.
Dlaczego to takie ważne? Wielu osobom nazwa Firstbeat może nie mówić wiele. Jest to jednak firma, która od lat dostarcza m.in. Garminowi narzędzi do szczegółowej analizy wydajności w trakcie treningu i późniejszego przetwarzania tych wyników na zrozumiałe dla użytkownika informacje.
I tutaj tych informacji mamy pełen komplet - zupełnie jak w zegarku z wyższej półki cenowej. VO2max? Jest. Obciążenie treningowe? Jasne. Stan wytrenowania? Tak. Czas odpoczynku? Również. Prognozowane czasy wyścigów? Też (choć u mnie wyświetlało tylko prognozę na 5 km). Nadzór treningowy na żywo? Na miejscu. Spersonalizowane plany treningowe? Tak.
Duża rzecz, naprawdę, nawet jeśli cały czas będziemy pamiętać o tym, że są to dane szacunkowe.
Wypożyczyłem więc Huawei Watch GT do testów i postanowiłem sprawdzić, czy moja fascynacja była uzasadniona.
A jak można to zrobić lepiej, niż zabierając ze sobą zegarek na kilka krótszych i dłuższych biegów? Nie da się. Połączyłem więc Watcha GT z telefonem, ubrałem się ciepło i ruszyłem przed siebie.
Pierwsze, co zwraca na siebie uwagę to fakt, że Watch GT podczas biegania jest zaskakująco wygodny jak na swoją całkiem sporą przekątną ekranu (1,39 cala). Gumowy pasek oferuje też odpowiednią regulację i wentylację, więc nawet przy dłuższych wybieganiach nie powinien stanowić problemu. Co ciekawe, nawet pomimo obudowy wykonanej ze stali, Watch GT nie jest przesadnie ciężki - nie licząc paska ma masę zaledwie 46 g, podczas gdy na co dzień biegam z zegarkiem... prawie dwa razy cięższym.
Sam ekran ma natomiast trzy spore zalety i jedną wadę. Po pierwsze ma wysoką rozdzielczość (454x454 piksele), co sprawia, że wyświetlany obraz wygląda dużo lepiej niż na klasycznych zegarkach startowych. Po drugie to AMOLED, więc kontrast jest naprawdę wysoki, a czernie się prawdziwie czarne. Po trzecie Watch GT ma jeden z lepiej skalibrowanych systemów wykrywania ruchu nadgarstka do aktywacji podświetlenia. Ani razu nie zdarzyło mi się, żeby zegarek nie odczytał moim intencji w tej kwestii.
Minus muszę przyznać niestety za fakt, że Huawei Watch GT nie oferuje opcji stałego podświetlenia ekranu - nie tylko na co dzień, ale także w trakcie treningu. Rozwiązano to wręcz w jeszcze dziwniejszy sposób - w trybie normalnym można ustawić, żeby zegarek podświetlał się przez 5 minut bezczynności. Opcja ta jednak nie działa w trybie aktywności i zegarek wygasza się po zaledwie kilku sekundach. Biorąc pod uwagę wytrzymałość akumulatora - bardzo dziwne rozwiązanie. Tyle dobrze, że podświetla się i odświeża dane na ekranie błyskawicznie.
Na pocieszenie trzeba przyznać, że projektanci Huawei Watch GT dokładnie przyjrzeli się temu, jak wyświetlają dane zegarki sportowe, i jakie informacje interesują biegaczy. Efekt jest taki, że aplikacja do biegania od Huawei zamiata aplikacją Google Fit podłogę i jakiekolwiek porównanie jest tutaj bezzasadne. W aplikacji od Huawei zobaczymy na pierwszym ekranie:
- Tętno, wraz z graficzną jego prezentacją z podziałem na strefy
- Tempo
- Dystans
- Czas
Na kolejnym ekranie zobaczymy:
- Kroki
- Kadencję
- Liczbę spalonych w trakcie treningu kalorii
Kolejny ekran pokaże nam:
- Łączną sumę podejścia
- Aktualną wysokość
Dalej znajduje się dedykowany ekran tętna, a po nim ekran treningu z wirtualnym partnerem, gdzie wyświetlany jest nasz dystans od wirtualnego przeciwnika, biegnącego z zadanym przez nas wcześniej tempem.
Sporo, biorąc pod uwagę, że nie jest to zegarek od firmy sportowej, tylko od Huawei. Do tego w zależności od wybranej dyscypliny (o tym za chwilę) dane na kolejnych kartach zmieniają się - i tak np. w trybie wędrówki (niefortunnie nazwanej tutaj wspinaczką), na jednym z ekranów znajdziemy prędkość pionową.
Najbardziej jednak cieszy fakt, że...
Pomiędzy tymi ekranami (i nie tylko!) można się poruszać za pomocą przycisków!
Jest to dla mnie trochę zaskakujące, że w 2018 r. jest to rzecz, na którą wpadło tak niewielu producentów smart zegarków. Jasne, ekrany dotykowe (Watch GT taki oczywiście również posiada) są świetne, wygodne i intuicyjne. Ale są też kompletnie bezużyteczne podczas jakiejkolwiek bardziej angażującej aktywności. Zdarzyło mi się już kilka razy na takim wyłącznie dotykowym zegarku przerwać trening w połowie, bo zamiast zapauzować albo wznowić trening, po prostu go przerwałem. Tutaj nie ma na to szans.
Watch GT ma przy tym tylko dwa przyciski, więc obsługi trzeba się przez chwilę nauczyć. Przykładowo górny przycisk służy do wywoływania listy aplikacji albo powrotu do ekranu głównego, ale w trakcie treningu za jego pomocą możemy zapauzować lub wznowić trening (bez dotykania ekranu!). Dolny przycisk to natomiast przycisk nazwany przeze mnie roboczo sportowym. Klikamy i jesteśmy na liście aktywności, klikamy znowu - uruchamia się aplikacja do biegania, klikamy trzeci raz - rozpoczynamy trening. Ani. Jednego. Dotknięcia. Wyświetlacza.
Pojedyncze dotknięcie wymagane jest tylko wtedy, kiedy chcemy wybrać inną dyscyplinę niż bieganie, a także wtedy, kiedy chcemy ostatecznie zakończyć ćwiczenie. Sam fakt możliwości uruchomienia treningu bez zdejmowania rękawiczek sprawia jednak, że moje ręce są naprawdę wdzięczne Huawei za takie podejście do sprawy.
Oczywiście rozwiązanie z dwoma przyciskami nie jest idealne. Byłoby takie, gdyby dodano albo dodatkowe przyciski nawigacyjne po drugiej stronie, albo umożliwiono zmianę opcji za pomocą obrotu któregoś z przycisków. Niestety takiej opcji nie wprowadzono, w związku z czym czasem tego ekranu będziemy musieli dotknąć.
Momentami też projektanci Huawei podjęli dość kontrowersyjne decyzje. Przykładowo dolnym przyciskiem uruchamiamy trening i zaczyna się jego rejestracja. Którym więc przyciskiem możemy go zapauzować? Oczywiście, że... górnym. Dolny służy natomiast do przewijania kolejnych ekranów. Podobną drobną uwagę można mieć odnośnie sposobu działania przycisków przy wygaszonym ekranie. Kiedy dobiegam do świateł, odruchowo wciskam przycisk pauzy, nie patrząc na to, co dzieje się z zegarkiem. W przypadku Huawei Watch GT muszę jednak kliknąć dwa razy - pojedyncze kliknięcie przycisku jedynie wybudza ekran i dopiero drugie aktywuje przypisaną do niego funkcję.
Jestem to w stanie jednak wybaczyć - biegałem ostatnio kilkukrotnie z zegarkiem z Android Wear i tam rozwiązano to wszystko wielokrotnie gorzej.
A jak można z tym biegać i ćwiczyć?
Opcji jest kilka i w trybie wolnym obejmują większość popularnych dyscyplin sportowych:
- Bieganie na dworze (przetłumaczone jako bieganie w terenie)
- Bieganie na bieżni
- Marsz w terenie (czyli po prostu spacerowanie)
- Wspinaczka (czyli po prostu wędrówki)
- Bieg przełajowy
- Kolarstwo
- Rower stacjonarny
- Pływanie w basenie
- Pływanie - wody otwarte
- Inne
Jak widać, Huawei oparł się pokusie nabicia listy obsługiwanych sportów poprzez zrobienie z każdego pajacyka i pompki osobnego ćwiczenia. Z drugiej strony byłoby miło, gdyby niektóre dyscypliny - z myślą o przyszłym katalogowaniu aktywności - były trochę bardziej rozbudowane. Przykładowo cieszy obecność kolarstwa stacjonarnego, ale trochę smuci brak rozdzielenia kolarstwa na dworze na jazdę w górach czy po szosie - w przypadku biegania taki podział w końcu jest dostępny.
Przydałoby się też rozbicie kategorii Inne chociażby na trening siłowy i kardio. Tym bardziej, że w aplikacji Huawei Zdrowie nie znalazłem opcji zmiany nazwy czy kategorii treningu.
Dla każdego z ćwiczeń jest też możliwość zmiany kilku podstawowych opcji, np. tego, czy w trakcie ćwiczeń ma być wyświetlany Efekt Treningu albo jaka jest długość basenu, po którym pływamy. Najwięcej opcji ma oczywiście bieganie.
Bieganie ze wskazówkami
Trening biegowy jest tutaj rozwiązany na dwa sposoby. Jeśli wybierzemy bieg w terenie, możemy ustalić cel naszego biegu. Może to być albo dystans, albo czas, albo spalone kalorie, albo tempo, które chcemy utrzymać.
Jeśli natomiast szukamy czegoś bardziej angażującego, musimy wybrać pierwszą opcję na liście aktywności - Bieganie ze wskazówkami. I najlepiej od razu sięgnąć przy okazji po telefon.
Domyślnie w kategorii Bieganie ze wskazówkami znajdziemy bowiem zaledwie trzy bardzo proste treningi. Kolejne musimy wybrać z poziomu aplikacji Huawei Zdrowie i przesłać do zegarka. Przy czym od razu istotna uwaga - o ile Watch GT łączy się bez problemu z telefonami z iOS, o tyle przesyłanie treningów do urządzenia nie jest z jakiegoś powodu możliwe. Na telefonach z Androidem ten problem nie występuje.
W aplikacji znajdziemy w sumie prawie 20 dostępnych treningów biegowych, podzielonych na kategorie według stopnia trudności. Z istotnego powodu - o którym za chwilę - wylistuję je wszystkie (w nawiasie poziom trudności):
- Interwał I (L1) - bardzo podstawowy trening ze zmienną intensywnością, lekki jogging przeplatany z truchtem
- Interwał II (L2) - podobnie, ale z dłuższymi fragmentami joggingowymi
- Interwał III (L3) - jogging przeplatany sprintami (2 minuty sprintu, 1 minuta odpoczynku)
- Interwał IV (L2) - wariacja na temat I i II, z krótszymi przerwami i dłuższym biegiem
- Podstawowy marsz i bieg (L1) - nazwa mówi sama za siebie
- Średnio zaawansowany marsz i bieganie (L1) - jak wyżej
- Lekki jogging (L2) - jogging z rozgrzewką i zakończeniem w truchcie
- Bieganie na spalanie tłuszczu (L2) - standard
- Bieganie nastawione na spalanie tłuszczu (L3) - to samo, ale dłużej (46 minut zamiast 36)
- Spalanie tłuszczu MIIT (L3) - interwały 3 min. biegu i 2 minuty joggingu
- Bieganie na wytrzymałość aerobową (L2) - 30 minut joggingu
- Jogging długodystansowy (L3) - podobnie, ale przez 70 minut
- MAF180 podstawowy (L2) - 24 minuty joggingu
- MAF180 zaawansowany (L3) - 46 minut tego samego
- Bieganie tempowe (L3) - interwały 5 minut biegu i 1 minuta truchtu
- Bieganie na tempo (L4) - 20 minut mocniejszego biegu
- Bieganie interwałowe HIIT (L4) - sprint 3 minuty i jogging 2 minuty
Przy czym L1 to poziom podstawowy, L2 - początkujący, L3 - średnio zaawansowany, L4 zaawansowany.
Dlaczego jednak wylistowanie tego wszystkiego było tak istotne? Bo choć treningów jest sporo, to mają jedną wadę - bardziej zaawansowani użytkownicy mogą się nimi dość szybko znudzić. Mogą też mieć własne pomysły na taki trening, których niestety nie będą mogli zrealizować. Ani z poziomu aplikacji na iOS, ani aplikacji na Androida, nie da się edytować ani w żaden sposób tych treningów, ani też tworzyć nowych, ani zaimportować ich z zewnętrznych usług. Można jedynie przesłać powyższe treningi do urządzenia. Jestem przy tym przekonany, że wystarczy kilka drobnych zmian w oprogramowaniu, żeby zlikwidować tę drobną niedogodność.
Tym bardziej, że... inne treningi są dostępne w aplikacji Huawei. Drugą opcją treningową są bowiem plany treningowe, które pozwolą nam przebieg albo poprawić wynik na dystansie 5 i 10 km, półmaratonu oraz maratonu. Możemy nawet wprowadzić nasze dotychczasowe rekordy i oczekiwany rezultat, a także liczbę treningów w ciągu tygodnia, które chcemy podjąć. Aplikacja automatycznie dobierze treningi i obciążenia, żeby pomóc nam spełnić nasze założenia. Istnieje też opcja podania terminu zawodów, w których chcemy wystartować, żeby trafić z formą akurat na ten dzień.
I po konfiguracji naszego planu otrzymujemy dostęp do większej liczby ćwiczeń - zarówno jeśli chodzi o czas ich trwania, jak i poziom skomplikowania. Niestety tutaj pojawia się kolejny problem - takiego planu treningowego... nie da się przesłać do zegarka. Nie można przesłać ani pojedynczego treningu, ani całej ich listy. Jedynym rozwiązaniem jest uruchomienie go na telefonie i korzystanie z zegarka do pomiaru tętna. Polecenia dotyczące treningu będziemy natomiast otrzymywać z poziomu słuchawek podłączonych do smartfona.
A jak już się trenuje, to jak to wygląda?
Tak jak na większości zegarków sportowych. Jesteśmy na bieżąco instruowani np. o tym, w jakim przedziale tętna powinniśmy się znajdować oraz na jakim etapie treningu aktualnie się znajdujemy. I gdyby tylko dało się tworzyć własne treningi na tempo lub tętno, a także zgrywać cały plan treningowy do zegarka - byłoby idealnie.
Z niecierpliwością czekam na to, aż Huawei rozbuduje swoją aplikację o te elementy.
A co z dokładnością GPS i pomiaru tętna?
Na to pytanie będzie mi trudno w pełni przekonująco odpowiedzieć z jednego powodu - Huawei nie umożliwia w żaden sposób eksportu danych aktywności do zewnętrznych aplikacji. Możemy wprawdzie synchronizować informacje z MyFitnessPal, Google Fit, Apple Health i Jawbone UP, ale nie trafiają tam kompletne dane o treningu, które można byłoby wyeksportować np. do Stravy, Endomondo czy po prostu pliku .fit albo .gpx. Jesteśmy w pełni zamknięci w ekosystemie Huawei - przy czym są powody, żeby chcieć w nim zostać, ale o tym za chwilę.
Póki co musimy skupić się na naocznych wrażeniach dotyczących zapisu lokalizacji i pomiaru tętna. A te są jak najbardziej pozytywne.
Jeśli chodzi o GPS, Huawei Watch GT przeważnie spisuje się dobrze, a nawet bardzo dobrze. W większości przypadków, nawet przy dość wysokiej zabudowie dookoła, trzyma się względnie precyzyjnie trasy, którą biegliśmy, nie dodając, ani nie ujmując zbyt wiele z faktycznego dystansu. Momentami był nawet bardziej precyzyjny od mojego codziennego zegarka sportowego i opaski.
Nie oznacza to oczywiście, że Watch GT jest idealny. Chyba największą wadą jest smartfonowa tendencja do pływającego tempa chwilowego. W którejś z kolejnych wersji oprogramowania przydałoby się wygładzić te wyniki. Drugą wadą jest tendencja aplikacji do zaokrąglania wszystkich skrętów. Watch GT rzadko kiedy faktycznie ścina zakręty, fałszując tym samym dystans, ale aplikacja zdecydowanie stawia na ładny obrazek, zamiast na faktyczne, twarde łączenie zarejestrowanych punktów.
Nie zmienia to jednak faktu, że dystans, który Watch GT meldował pod koniec treningów, był niemal zawsze tożsamy z tym, co podawał założony na drugą rękę zegarek sportowy. Różnica przeważnie wynosiła maksymalnie kilkadziesiąt metrów, z wyjątkiem pojedynczej sytuacji, kiedy Watch GT kawałek przed zakrętem najwyraźniej pogubił się, po czym odnalazł się znowu dopiero kawałek za zakrętem, łącząc te dwa punkty linią prostą. Nawet wtedy różnica wyniosła zaledwie 100 m, a i taka sytuacja więcej się też nie powtórzyła.
Równie dobrze prezentowała się sytuacja z pomiarem tętna, choć uprzedzam - u każdego doświadczenia z używania optycznego czujnika tętna mogą być inne. W moim przypadku jednak Watch GT porównany z wynikami z czujnika na klatkę piersiową nie miał powodów do wstydu. Według jego pomiarów moje średnie tętno wynosiło 152 BPM - opaska na klatkę piersiową wyliczyła 152. Maksymalne tętno zanotowane przez Watch GT - 164. Według opaski - 165.
Oczywiście optyczny czujnik ma swoje słabsze strony - przykładowo Huawei Watch GT nie obsługuje (a przynajmniej nikt o tym nie wspomniał) zewnętrznych czujników tętna. A to oznacza, że przy obecnych kilkustopniowych mrozach trzeba biegać z odsłoniętą ręką albo... zasłoniętym zegarkiem.
Ważne: W aplikacji Huawei Zdrowie możemy samodzielnie ustalić nasze strefy tętna. Nie musimy więc biegać według zupełnie losowych, cudzych stref, wygenerowanych na podstawie przesadnie ogólnych danych. A biorąc pod uwagę, że Huawei mierzy tętno bez przerwy przez całą dobę, łatwo jest ustalić tętno spoczynkowe i dalej precyzyjnie wyliczyć nasze strefy.
Aplikacja i podsumowanie treningów
Huawei Zdrowie przez długi czas wydawało mi się aplikacją niepozorną - dopóki nie podłączyłem do niej Watcha GT i nie zrealizowałem pierwszego treningu. Liczba danych, które są prezentowane zarówno na zegarku, jak i w programie, jest naprawdę imponująca.
Mamy tutaj oczywiście takie podstawy jak tempo, średnie i maksymalne tętno, kadencję, dystans, okrążenia, czas, podział na strefy tętna, różnice wysokości i spalone kalorie, ale do tego dochodzą jeszcze parametry chrakterystyczne dla zegarków typowo sportowych.
Przykładowo Watch GT wylicza... średnią długość kroku. I jego wyniki różniły się średnio o 3-4 cm od dedykowanego urządzenia pomiarowego, które kosztowało więcej niż 1/3 całego Watcha GT. Zegarek Huawei podaje też dane, które obrabiają algorytmy Firstbeat - m.in. efekt treningowy (na skali 1-5), VO2max, a także sugerowany czas odpoczynku, wraz z konkretną datą i godziną, kiedy możemy wrócić do kolejnego intensywnego treningu.
Z poziomu zegarka mamy dostęp do jeszcze dokładniejszych danych, takich jak aktualny poziom wytrenowania i obciążenie. Tak, te dane są szacunkowe i potrzebne jest co najmniej kilka treningów, żeby się ustabilizowały, ale dla tych, którzy biegają dla przyjemności jest to świetna metoda, żeby dowiedzieć się, czy trening, który realizujemy, przynosi nam wymierne korzyści i czy przypadkiem nie trenujemy za dużo.
Oczywiście wszystkie historyczne dane możemy przeglądać z poziomu aplikacji - trochę jej jeszcze brakuje do poziomu liderów tego segmentu, ale zdecydowaną większość elementów niezbędnych do ustalenia istotnych trendów znajdziemy bez trudu. I właśnie dlatego aż tak nie będzie nam brakować możliwości eksportu danych - tracilibyśmy wtedy dostęp do wszystkich szczegółowych informacji treningowych, które trudno jest wynieść do innych serwisów.
Choć oczywiście byłoby miło, gdyby taka opcja była. Chociażby właśnie po to, żeby mieć świadomość, że jest.
Monitorowanie aktywności
Oprócz sportowych elementów, Huawei Watch GT oferuje też bardziej codzienny zestaw pomiarów. Mamy więc pomiar kroków, całodobowy, ciągły pomiar tętna, wraz z wyznaczaniem tętna spoczynkowego, a także pomiar jakości snu.
Co warto wiedzieć o tych funkcjach? Tętno spoczynkowe wyliczane jest całkiem precyzyjnie (jak na tego typu urządzenie), a do tego sprytnie - niekoniecznie brany pod uwagę jest najniższy wynik z całego dnia, ale wartość faktycznie mogąca reprezentować nasze tętno spoczynkowe.
W przypadku snu natomiast otrzymujemy kompletną analizę dla każdej minuty snu, wliczając w to podział na fazy, a także poprawnie wyznaczoną datę zaśnięcia i przebudzenia. Możemy też dokładnie śledzić zmiany naszego snu w skali tygodnia, miesiąca czy roku. Aplikacja wystawia nam przy tym punktową notę, żeby ułatwić nam analizę.
To jaki jest Huawei Watch GT?
Zaskakujący. Spodziewałem się kolejnego zegarka, który ze sportem - nawet amatorskim - ma wspólnego tylko tyle, że tak zaszufladkował go jego producent. Tymczasem Huawei Watch GT to kawałek naprawdę ciekawego zegarka sportowego, ze świetnym czasem pracy na ładowaniu, dobrym GPS i czujnikiem tętna, podstawowymi treningami i potencjałem na stanie się czymś o wiele lepszym. I to wszystko w cenie, która nie zrobi naszemu portfelowi wielkiej krzywdy.
Czy warto go kupić? Na pytanie będziecie mogli sobie odpowiedzieć, kiedy Dawid Kosiński opublikuje swoją recenzję codziennej strony Huawei Watch GT. Ja jestem pewien, że będę się rozwojowi Watcha GT i aplikacji Huawei Zdrowie przyglądał z wielką ciekawością.
* Materiał powstał przy współpracy z firmą Huawei, która udostępniła zegarek do testów.