REKLAMA

Google szykuje już listę słów zakazanych do swojej nowej, chińskiej wyszukiwarki

Media donoszą, że prace nad chińską wyszukiwarką Google nabrały tempa. Firma opracowuje listę zakazanych słów, zwrotów i stron. 

Wyszukiwarka Google w Chinach
REKLAMA
REKLAMA

Od jakiegoś czasu mówi się o tym, że Google może się ugiąć i wprowadzić w Chinach ocenzurowaną wersję swojej wyszukiwarki. Według najnowszych doniesień medialnych firma już rozpoczęła pracę nad listą terminów zakazanych przez partię.

Cenzura w Chinach nie pozwala na obecność standardowej wyszukiwarki Google.

Partia rządząca nie życzy sobie, żeby ich obywatele zaprzątają sobie głowy takimi bzdurami jak demokracja, wolność słowa czy prawa człowieka. Strony, które o opowiadają o takich bezeceństwach albo wyssanych z palca mitach o masakrze na placu Tian’anmen, mają być blokowane, a wyszukiwarki mają nie podawać ich w swoich wynikach. The Intercept donosi, że widział dokumenty, które świadczą o tym, że Google aktywnie przygotowuje listę zakazanych słów i terminów, żeby dostosować się do tych zasad i uzyskać błogosławieństwo reżimu.

W tym celu Google analizuje zapytania z 265.com, jednego z nielicznych swoich serwisów, które działają w Państwie Środka. Gigant z Mountain View wykupił go 10 lat temu i korzystał między innymi do tego, żeby zbierać informacje marketingowe na temat chińskiego rynku. Na 265.com znajduje się między innymi wyszukiwarka, która przekierowuje zapytania do zgodnego z chińską linią cenzury Baidu. Pracownicy Google'a monitorują, co wyświetla się po wpisaniu w określonych zapytań i sprawdzają, czy wyszukiwanie zostało zablokowane przez cenzurę. Dzięki temu zyskują listę niepożądanych przez ekipę rządzącą stron i haseł.

Chińska wyszukiwarka Google ma być już gotowa.

REKLAMA

Intercept twierdzi też, że Google stworzył już działającą wersję wyszukiwarki. Wpisanie niepożądanego słowa lub zwrotu skutkuje zwróceniem wiadomości, że takie informacje nie są wyświetlane. W przeprowadzeniu operacji ma pomagać gigantowi jedna z chińskich firma. Potencjalnie to ona będzie na bieżąco uzupełniać czarną listę słów i zwrotów, na przykład na wypadek, gdyby ktoś nakręcił kolejny film o Kubusiu Puchatku i trzebaby informacje o nim ocenzurować.

Państwo środka dysponuje rynkiem, który trudno zignorować. Wydaje się, że Google w końcu zmienił strategię, postanowił się ugiąć i zacząć grać na zasadach narzuconych przez reżim. Nie wszystkim to się jednak podoba. Pracownicy firmy, którzy skarżą się na brak informacji od zarządu, przynajmniej w części nie chcą brać udziału w cenzurowaniu internetu. O tym, czy sprzeciw będzie istotny, przekonamy się pewnie w nadchodzących miesiącach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA