Smart TV parę lat temu i dziś - najwięcej zmieniła sztuczna inteligencja
Pierwsze inteligentne telewizory były bardziej udręką niż udogodnieniem. Przeraźliwie wolne, niewygodne w zamian za relatywnie niewielkie korzyści. A dziś? To salonowe multimedialne maszyny cyfrowe, zastępujące coraz większą liczbę urządzeń.
- Halyna, popacz no, Jutuby se możem oglądnąć na naszym nowym Soniaczu – tak zapewne wyglądała stereotypowa reakcja na kupno pierwszego inteligentnego telewizora. Warto dodać, że zazwyczaj była to reakcja dość precyzyjna. Pierwsze Smart TV potrafiły bardzo niewiele. Zawierały kilka aplikacji, z czego te użyteczne można było policzyć na palcach jednej ręki.
To przełomowe udogodnienie – nie trzeba podłączać laptopa, by puszczać śmieszne kotki z Internetu – okupione było sporym kompromisem. Układy scalone wbudowane w te telewizory były wolne, a oprogramowanie operacyjne, z braku doświadczenia jego twórców, liche. Efekt tego był taki, że telewizory każde polecenie wykonywały z kilkusekundowym opóźnieniem, potrafiły się wręcz zawieszać, a na domiar złego po 2-3 latach przestawały oferować to, co potrafiły na samym początku, z uwagi na brak technicznych możliwości wdrażania kolejnych aktualizacji.
Na szczęście producenci telewizorów w końcu się nauczyli tego nowego, dziwnego dla nich świata systemów operacyjnych i aplikacji.
W efekcie dziś funkcjonuje wiele platform Smart TV, od różnych producentów. Jedni wykorzystują wyżej wspomniane cudze platformy – jak na przykład Android TV – inni zaś rozwijają samodzielnie systemy otwarte lub przejęte – jak na przykład Tizen czy webOS. Czy istnieje ta jedna, najlepsza?
Telewizja od dawna nie jest jedyną treścią, jaką chcemy oglądać na telewizorze.
I nie mam tu tylko na myśli konsoli do gier czy odtwarzacza płyt z filmami podłączanych do telewizora – choć oczywiście jest bardzo ważnym, by można było się na nie wygodnie przełączać. Rynek treści wideo zaczynają jednak przejmować usługi VoD. Zarówno z materiałami od amatorów – takie jak YouTube czy Facebook Video – jak i z tymi profesjonalnymi, jak między innymi Netflix, HBO Go, Player, ipla czy Eleven Sports.
Dobry system operacyjny smart TV musi oferować aplikacje, które nas będą interesować. Większość platform ma w zasadzie pełną ofertę tych aplikacji. Nadal jednak istnieją przypadki, w których wpisanie zapytania takiego jak powyższe da inne efekty od spodziewanych. Warto więc sprawdzić dostępność poszczególnych aplikacji na dany telewizor przed jego zakupem.
Od takiego systemu oczekujemy też szybkości i wygody.
Taki system powinien nam w swoich menu zawsze prezentować przede wszystkim to, co nas interesuje. W czytelny sposób pozwalać nam na szybkie przełączanie się na treści, które chcemy oglądać. Na szczęście nowoczesne telewizory w końcu się tego nauczyły. Widoczne wyżej zdjęcie przedstawia ekran główny webOS-a. Można go dowolnie układać wedle swoich preferencji, dzięki czemu na pasku na dole zawsze mamy te aplikacje i funkcje, których używamy najczęściej.
Znacząca optymalizacja elektroniki telewizorów i samego oprogramowania wpłynęły też na szybkość ich działania. Skończyły się czasy, kiedy nawet najdroższy telewizor musiał długo pomyśleć, zanim wykona wydane przez nas polecenie. To dało projektantom systemów możliwość tworzenia dodatkowych, pożytecznych systemów menu. Wyżej widzicie podręczne menu ustawień webOS-a, prezentujące tylko najczęściej zmieniane ustawienia. Nie musimy przedzierać się przez skomplikowany system menu tylko po to, by przełączyć telewizor z trybu filmowego do trybu gry.
To oznacza też możliwość integrowania z telewizorem pożytecznych funkcji dostępnych od razu z poziomu pilota. Powiększenie danego fragmentu obrazu, by my przyjrzeć się uważnie czy nagranie sygnału do pamięci zewnętrznej to dla nowoczesnego systemu pestka. Nawet piloty są już odpowiednio projektowane, by smart TV obsługiwało się jak najwygodniej. Obrane za przykład LG stosuje pilota Magic Remote, który pełni też rolę wskaźnika kursora pozwalającego na łatwe wskazywanie poszczególnych ikon webOS-a.
Obsługa zewnętrznego sprzętu jest również bardzo ważna.
Większość nowoczesnych smart TV poradzi sobie z urządzeniami peryferyjnymi, jakie pod nie podłączymy. Po co mielibyśmy to robić? A chociażby po to, by obejrzeć z dysku USB nagrania wideo z wakacji. Nowoczesne Smart TV nie tylko rozpoznają taki dysk, ale też otworzą zawarte na nim pliki multimedialne i wyświetlą je na ekranie.
Ale to przecież nic nowego. Produkowane aktualnie smart TV potrafią się jednak integrować z pozostałą elektroniką w naszym domu w myśl idei smart home. Obsługują popularne standardy komunikacji inteligentnego domu, stając się salonowym centrum sterowania wszechświatem… no a przynajmniej naszym mieszkaniem.
Na Zachodzie do telewizorów implementuje się już sztuczną inteligencję. Ta rewolucja wkracza również do Polski.
Wygodniejsze menu, szybsze działanie, inteligentne funkcje czy dostępność wielu aplikacji są innowacjami, jakie obecne są w telewizorach Smart TV już od pewnego czasu. Nowością wprowadzaną na wszystkich platformach – nie tylko telewizyjnych – jest sztuczna inteligencja. Jej algorytmy wykorzystywane są do przetwarzania obrazu i dźwięku, oraz do… komunikacji z użytkownikiem.
Niestety, wykorzystywane w telewizorach moduły sztucznej inteligencji w prawie każdym przypadku nie są przystosowane do polskiego rynku i języka. Dlatego też w urządzeniach konfigurowanych na nasz kraj nie są one aktywne. Jedna firma postanowiła to zmienić.
Telewizory LG będą współpracować z Google Assistant jak tylko ten pojawi się w naszym kraju. Ale już teraz działa w nich moduł ThinQ, który od strony koncepcyjnej stanowi rozszerzenie wspomnianego wyżej asystenta o ekspertyzę związaną ze Smart TV oraz konkretnymi funkcjami telewizorów LG. Z premedytacją napisałem jednak koncepcyjnej, bo ThinQ nie jest nakładką na rozwiązanie Google’a, a modułem pracującym z nim równolegle i je uzupełniające. I, co ważne, nie wymaga Assistanta do działania.
W efekcie telewizory LG jako pierwsze na polskim rynku obsługują rozumienie polskiej mowy naturalnej i wykorzystują nauczanie maszynowe i algorytmy SI, by uczyć się naszych przyzwyczajeń i potrzeb – dzięki temu z czasem reagują lepiej i skuteczniej na nasze polecenia.
A po co nam właściwie sztuczna inteligencja w interfejsie telewizora?
Odpowiedź jest bardzo prosta: chodzi o wygodę. Dopóki mamy dla telewizora relatywnie proste zadanie – na przykład, wyciszenie dźwięku – najwygodniej jest wcisnąć dedykowany przycisk na pilocie. A co jeśli chcemy dowiedzieć się czegoś w przeglądarce internetowej telewizora o filmie, który oglądamy? Albo sprawdzić prognozę pogody? Czy to, co właśnie leci na drugiej stacji telewizyjnej?
Mamy do wyboru serię wielu klików pilotem – nieuniknioną nawet w najlepiej zaprojektowanych interfejsach – lub, co zapewne większość z was wybierze, sięgnięcie po telefon, bo tak szybciej. Asystent taki jak ThinQ od razu zrozumie o co nam chodzi, jak tylko wydamy polecenie.
Co musisz zrobić, by włączyć konsolę do gier po obejrzeniu meczu w telewizji? Włączyć ją i jeszcze za pomocą pilota przełączyć źródło obrazu? Możemy też głosowo wydać polecenie włącz konsolę, a ThinQ będzie wiedział co robić – przełączy sam telewizor na odpowiednie źródło i wyśle sygnał, by ta się uruchomiła.
Czym się różni obsługa głosem od rozumienia mowy naturalnej?
Telewizory LG nie są pierwszymi, które w naszym kraju rozumieją polecenia głosowe. Są jednak prekursorami na rodzimym rynku w rozumieniu mowy naturalnej. To oznacza, że nie musimy się uczyć zdefiniowanych przez producenta poleceń, by osiągnąć pożądany efekt. Telewizor wespół z wykorzystywaną przez niego chmurą obliczeniową przetworzy relatywnie dowolne polecenie i na nie odpowiednio zareaguje, uwzględniając kontekst sytuacji.
Przykład takiego polecenia? Zgaś się, jak się skończy film. Ale jaki film? Kiedy? Co robić? Najpierw polecenie zostanie przetworzone w poszukiwaniu jego sensu. Z premedytacją użyłem mało eleganckiego zgaś się zamiast wyłącz – SI dojdzie do znaczenia tego zwrotu. A potem sprawdzi co właściwie robimy. Oglądamy kanał numer 7. Sprawdzi więc jaka telewizja jest na kanale 7 i co aktualnie emituje. Odczyta z programu telewizyjnego, że nadawany film skończy się za te przykładowe 67 minut. Ustawi więc odpowiednio timer by wyłączyć sprzęt.
To niby proste polecenie wymaga od urządzenia elektronicznego zrozumienia nietypowego polecenia, kontekstu sytuacji i wykoncypowania jaką sekwencję czynności należy wykonać. To właśnie algorytmy SI powodują, że dla ThinQ takie zadania to pestka. Co więcej, asystent ten pamięta nawet poprzednie polecenia, by jeszcze lepiej zrozumieć kontekst. Zareaguje więc nie tylko na jaka będzie jutro pogoda? (wyświetlając prognozę na ekranie), ale również i na a pojutrze? wiedząc, że przecież przed chwilą pytaliśmy o pogodę.
Mowa naturalna jest najchętniej wykorzystywaną przez człowieka formą komunikacji. A my doczekaliśmy się czasów, w których możemy z naszym sprzętem rozmawiać po polsku, a ten… nas zrozumie. Niezależnie od tego, czy powiemy coś prostego – jest za głośno – czy dość nieoczywistego, jak pytanie kto gra główną rolę w tym serialu.
* Tekst powstał we współpracy z firmą LG