REKLAMA

Nie zazdroszczę nowemu prezesowi Intela. Jego firma traci coraz więcej przychodów

Po złamaniu polityki obyczajowej firmy, Brian Krzanich musiał ustąpić ze stanowiska dyrektora generalnego Intela. Pozostawia ją w kłopotach, z jakimi ta nie mierzyła się już od dawna. I nie chodzi tu tylko o rynek mobilny.

Intel kryzys
REKLAMA
REKLAMA

Brian Krzanich był prezesem Intela przez pięć lat. Firmy, która jest ogromną potęgą na rynku układów scalonych. Pisanie o niej per Intel się kończy czy czas dominacji Intela odchodzi do przeszłości jest równie rozsądne, co wieszczenie zagłady Apple’a, gdy nowy iPhone sprzedaje się gorzej niż zwykle – choć i tak znacznie lepiej od konkurencji.

To nie jest kwestia opinii. Firma spodziewa się, że w drugim kwartale fiskalnym bieżącego roku odnotuje 16,9 mld dol. przychodu. Mimo tego wątpię, by w zarządzie panowały szampańskie nastroje. I to nie z uwagi na fakt pożegnania się z Krzanichem, który musiał ustąpić po tym, jak odkryto jego związek z jedną z osób zatrudnionych w firmie.

O problemach na rynku mobilnym nie ma co wspominać. Te jednak zaczynają przenosić się na rynek pecetów.

Pisanie Czytelnikom Spider’s Web o fakcie totalnej porażki Intela na rynku procesorów dla telefonów i małych tabletów, to jak informowanie kibiców futbolu, że Polska chyba nie zdobędzie Mistrzostwa Świata w tym roku. Intel tu w praktyce nie istnieje, został rozłożony na łopatki przez licencjobiorców firmy ARM.

Licencjobiorcy ci rosną jednak dzięki temu w siłę i coraz chętniej rozpychają się na rynku poważniejszych urządzeń. Według syntetycznych benchmarków, najnowszy iPad Pro z procesorem ARM od Apple’a jest zauważalnie wydajniejszy od tabletu Surface Pro w wersji z układem Intel Core i7 na pokładzie – nie tak dawno było to nie do pomyślenia. A Snapdragon 1000 budowany w oparciu o architekturę ARM ma zapewnić komputerom przenośnym przyzwoitą wydajność przy bardzo niskim zużyciu energii.

Urządzenia ultramobilne to jednak nadal tylko część rynku. Szalenie istotna, ale Intel i tak radzi sobie bez niej doskonale, dopiero od niedawna czując potencjalne zagrożenie ze strony producenta układów Snapdragon. Tyle że w innych segmentach sytuacja również przestaje wyglądać kolorowo.

Lukratywny rynek serwerowy to oczko w głowie Intela. I ma na nim niespodziewanego rywala oraz potencjalny kryzys.

Szacuje się, że Intel kontroluje oszałamiające 90 proc. rynku serwerowego. I z tego korzysta. Co prawda od pewnego czasu podgryzają go również i na tym rynku licencjobiorcy ARM, to Intel nadal sprzedaje układy przeznaczone do centrów danych i serwerowni z zawrotną, 60-procentową marżą. Klienci nie są zachwyceni, ale posłusznie płacą – jeszcze nie tak dawno temu firma ta jako jedyna była w stanie zaoferować układy spełniające ich wymagania.

Krzanich wiedział jednak, że idzie nowe. Ostrzegał, że najnowsze układy firmy AMD stanowią poważne zagrożenie dla konstrukcji Intela. Sugerował wręcz, że jego konkurent ma sposobność zdobyć nawet i 20 proc. tego rynku, do czego dopuścić nie wolno.

AMD przestał być tylko tanią alternatywą. Procesory Intel Xeon mogą mieć maksymalnie 28 rdzeni, AMD EPYC zaś 32 rdzenie. Układy Intela obsługują 6 kanałów RAM, te od AMD 8. Xeon obsłuży 48 linii PCI-E, EPYC zaś zawrotne 128. Układy EPYC zawierają dodatkową warstwę zabezpieczeń dla maszyn wirtualnych, której układy Xeon są pozbawione.

No i by dokopać jeszcze Intelowi: pamiętacie te zapowiedzi z 2015 r. o niedługim przejściu na 10-nanometrowy proces technologiczny? Podpowiedź dla niezorientowanych: to nadal nie nastąpiło. Tymczasem konkurencja szykuje się do przejścia na 7-nanometrowy proces.

Nie zapominajmy też o coraz częściej wykrywanych wadach konstrukcyjnych procesorów Intela, takich jak Meltdown czy Spectre.

Miały one relatywnie małe znaczenie na rynku konsumenckim, jednak wprowadziły dużo problemów na tym serwerowym – zarówno samo ich istnienie, jak i rozwiązanie problemu wpływające na wydajność intelowskich układów scalonych.

Usterki te w teorii dotyczyły również wspomnianego konkurenta, firmy AMD. Wyrażenie w teorii jest tu jednak kluczowe. Do tej pory specjalistom ds. cyberbezpieczeństwa nie udało się udowodnić, że jakąkolwiek lukę w zabezpieczeniach procesorów EPYC da się realnie wykorzystać. Na dodatek Meltdown czy Lazy State w ogóle ich nie dotyczą.

To oczywiście przemawia do klientów. Minął rok od premiery, a EPYC jest już w rękach takich właścicieli serwerów i centr danych, jak Microsoft, Baidu, Cray, Cisco, Tencent i inni. HPE i Dell EMC oferują już autorskie serwery z układami EPYC na pokładzie.

Czy aby na pewno romanse Krzanicha doprowadziły do zmiany na fotelu prezesa?

Bardzo nie lubię takich teorii i zaglądania do cudzej alkowy, ale tym razem inaczej się nie da. Zwłaszcza że The Register przeprowadził nieco pudelkowe śledztwo związane z kulturą korporacyjną Intela w związku z małym skandalem obyczajowym z Krzanichem w roli głównej.

Wynika z niego, że spora część kadry w firmie nie wierzy w oficjalne powody odejścia byłego już prezesa. W firmie faktycznie obowiązuje zasada, że związki między dwojgiem ludzi, gdzie jedna jest nadzorcą drugiej i decyduje o jej karierze, są surowo zabronione. Jednak ta zasada jest rzekomo na tyle teoretyczna, że ponoć dział HR firmy ma już nawet wypracowane procedury radzenia sobie z takimi sytuacjami.

Ponoć w najgorszym razie pracownicy kierowani są do innych działów, by nie mieć na siebie karierowego wpływu. Rzekomo też poprzedni prezes firmy – Paul Otellini – chwalił się wręcz swoimi erotycznymi podbojami w intelowskich kadrach. Po szczegóły, jeśli kogoś takowe obchodzą, zapraszam do linkowanego wyżej materiału. My zostawmy już te plotkarsko-erotyczne opowieści w spokoju. Służą nam tylko do zasugerowania czegoś zupełnie innego.

Z materiału wynika bowiem, że dymisja Krzanicha miała zupełnie inne powody, a jego romans był wyłącznie pretekstem, jaki Intel mógł zakomunikować inwestorom.

W rzeczywistości Intel traci swoją potęgę na wszystkich dochodowych rynkach, a także nie jest w stanie zaistnieć w istotny finansowo sposób na nowych. Być może zarząd zdecydował, że zmiana na stanowisku prezesa to niezbędny krok, by otrząsnąć się po serii porażek i stworzyć nową strategię.

REKLAMA

Okrutnie to brzmi, jednak my – jako klienci – powinniśmy się cieszyć z takiego obrotu sytuacji. Czy to z powodów technologicznych sukcesów Apple’a i AMD w budowie swoich procesorów, czy też coraz agresywniejszej ekspansji Qualcommu na rynek pecetów. Nie zapominajmy też o takich firmach, jak Samsung czy Huawei, proponujących coraz doskonalsze konstrukcje z dziedziny układów scalonych.

Konkurencja oznacza zwiększone inwestycje w technologiczny i techniczny rozwój, a także rywalizację cenową. Zarówno na rynku korporacyjno-serwerowym, jak i konsumenckim. Wysoko sobie cenię układy Intela – tekst ten powstaje na znakomitym tablecie z Intel Core i5 na pokładzie. To świetne konstrukcje. Czas jednak na rozruszanie tego rynku. A jakkolwiek podle by to nie brzmiało, dokopanie dominującemu podmiotowi przez coraz silniejszą konkurencję to dobry pierwszy krok w drodze po zmiany na lepsze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA