Google robi konsolę do gier, tym razem na poważnie. W Sony oraz Microsofcie mogą jednak spać spokojnie
Google od lat nieśmiało flirtuje z grami wideo. Moloch jest w tym obszarze zdumiewająco nieporadny, a jego inicjatywy zazwyczaj kończą się umiarkowanym niepowodzeniem. Jednak tym razem to już tak na poważnie. Google naprawdę pracuje nad własną konsolą do gier. Sony, Nintendo albo Microsoft mają powody do strachu? Ani trochę.
Google kocha gry, ale bez wzajemności. Firma od zawsze widziała gigantyczny potencjał w branży interaktywnych produkcji, lecz nieustannie działo się coś, co odciągało ją od poważnych kroków w tym obszarze. Z czasem… z czasem zaczęło być po prostu za późno. Rynek jest tak zacementowany, że nawet ważne, wielkie i głośne medialnie produkty jak YouTube Gaming nie są w stanie zawojować branży. Na pewno nie na taką skalę, jak chciałby Google.
Dlaczego Google nigdy nie miał własnej konsoli?
Współcześnie platformę do gier może zbudować każde średnio rozgarnięte przedsiębiorstwo sektora RTV AGD. Problemem pozostaje zawartość. W przeciwieństwie do takich usług jak YouTube czy Sklep Play, konsola wymaga stałej pracy przy grach wideo. Nikt ich nie zrobi za producenta. O ile miliony youtuberów pracują na sukces YouTube, o ile dziesiątki tysięcy deweloperów tworzy aplikacje dla Google Play, tak mało która firma wskoczy na nową stacjonarną konsolę. Nie przy aktualnym zacementowaniu rynku przez Nintendo, Sony i Microsoft.
Udana konsola potrzebuje siatki partnerów, którzy poświęcą czas, środki i zasoby na budowanie gier. Sony i Microsoft mogą liczyć na kredyt zaufania, ale Google? Ich YouTube Gaming, ich rezygnacja z gamingowego tabletu w 2016 r., ich anulacja projektu sieci własnych studiów produkujących gry na smartfony to decyzje, które nie stawiają firmy w pozytywnym świetle.
Google ma w omawianym sektorze mocno pod górę. Korporacja nie posiada własnych studiów deweloperskich wyspecjalizowanych w grach wideo. Z kolei budowa sieci producentów trwa latami. Większość użytkowników Sklepu Play preferuje darmowe, proste aplikacje. Firma nie kojarzy się z grami jak Nintendo czy Sony. Ma zerowe wsparcie ze strony miłośników interaktywnych produkcji. Do tego stacjonarna konsola na Androidzie to eksperyment, który był przeprowadzany już kilka razy, zawsze z tym samym mizernym rezultatem.
Mimo przeciwności, Google tworzy własną konsolę do gier.
Taką wiadomość podaje Jason Schreier - szef wiadomości w uznanym Kotaku, który już wielokrotnie zdradzał sekrety branży. Schreier pokazał światu m.in. Pokemon Let’s GO: Pikachu na kilka dni przed premierą, a także dostarczył pierwsze informacja na temat Fallouta 76. To jedna z bardziej wiarygodnych postaci ze świata zachodnich mediów internetowych traktujących o grach. Jeśli Jason publikuje taką plotkę pod własnym nazwiskiem, coś musi być na rzeczy.
Nazwa kodowa konsoli Google’a to „Yeti“. Platforma ma posiadać stałą specyfikę sprzętową, która wystarczy na przynajmniej kilka lat zabawy w wirtualnych światach. Trzewia maszyny nie będą jednak przesadnie potężne. Wszystko dlatego, że Google nie ma zamiaru uruchamiać na nich rozbudowanych gier AAA pokroju Assassin’s Creed Origins czy Battlefield V. No, przynajmniej nie bezpośrednio. Nie w klasyczny, natywny sposób ala Microsoft czy Nintendo.
Konsola Google ma się opierać na streamingu obrazu gier.
Jeśli w tym momencie straciliście jakiekolwiek zainteresowanie produktem, w ogóle się wam nie dziwię. Strumieniowanie obrazu to piękny mit, który od lat stara się wdrożyć m. in. Sony. Prezes firmy odpowiedzialnej za PlayStation 4 nie krył, że jego marzeniem jest zobaczyć gry wydawane przez firmę wszędzie, gdzie to możliwe. Nawet na pralkach i lodówkach. Ma w tym pomóc właśnie streaming. Biorąc jednak pod uwagę postępy prac nad usługą PlayStation Now, strumieniowanie wciąż pozostaje odległą fantazją, która jest aktualnie zbyt droga, zbyt niestabilna i zbyt niepewna.
Redaktor Kotaku twierdzi, że Google przypuścił pierwszą zakulisową ofensywę na rzecz własnej konsoli jeszcze w marcu 2018 r. Podczas imprezy Game Developers Conference firma szukała chętnych do tworzenia dzieł na ich nadchodzącej platformie. Zdaje się, że lasu rąk nie było, ponieważ przedstawiciele Google’a na E3 2018 przeszli do bardziej konkretnych metod, oferując deweloperom propozycje bezpośredniego zakupu ich studio.
Schreier wskazuje, że tym razem Google jest zdeterminowany. Gigant chce mieć własnych deweloperów, własne tytuły no i oczywiście własną konsolę. Jeśli jednak ta będzie opierać się wyłącznie na streamingu, nie widzę dla niej wielkiego sukcesu. Tak samo jak nie jest sukcesem usługa PlayStation Now, która opiera się na strumieniowaniu obrazu dla konsol PS4. Streaming to wciąż linia technologicznego podziału wedle infrastruktury sieciowej, niżeli łatwa w obsłudze, zawsze dostępna usługa dla każdego zainteresowanego. Chociażby dlatego w Sony, Nintendo oraz Microsofcie mogą spać spokojnie.
Żadna platforma oparta wyłącznie na strumieniowaniu nie będzie konkurencją dla tradycyjnych platform. Jeszcze nie teraz.