Podrywacz w pastelowej marynarce powraca. Wzloty i upadki Larry'ego
Początek lat 90. dwudziestego wieku to dla mnie Złota Era pecetowego grania. Dzięki temu, że komputery domowe (zwane wtedy IBM lub kompatybilnymi z IBM) miały mocno zestandaryzowane konfiguracje, producenci gier traktowali je jako kolejną platformę do gier - obok prawdziwych konsol i obok Amigi, która powoli zaczynała przegrywać możliwościami.
Pecetowi gracze zaczęli poznawać wtedy pierwsze prawdziwe wyraziste postacie. Nie jakiś generyczny samochód, statek kosmiczny, czy "ten facet z giwerą". Na scenę wyszedł Dizzy, Perski Książę, Komandor Keen, Prehistorik i Lemingi. No i Larry.
Przygody Larry'ego Laffera, bohatera serii Leisure Suit Larry to odzwierciedlenie humoru Ala Lowe, twórcy postaci i scenarzysty pierwszych kilku gier z serii. Niezdający sobie sprawy ze swojej niezręczności i szowinizmu starzejący się erotoman-gawędziarz, który nie umie sobie przygruchać żadnej niewiasty wzbudzał salwy śmiechu. Mimo, że w początkowych wersjach gier był zaledwie sprajtem w szesnastu kolorach, a całą fabułę poznawaliśmy czytając tekst na ekranie, zabawa była doskonała. Nie skłamię mówiąc, że dzięki tej grze, obok innych przygodówek Sierry, zacząłem się uczyć angielskiego.
Po pierwszej grze (Leisure Suit Larry in the Land of the Lounge Lizards) przyszły kolejne, a w ich tworzeniu aż do 1996 roku (kiedy wyszła część 7 z podtytułem Love for Sail), uczestniczył pierwotny pomysłodawca całości, czyli Al Lowe.
Niestety, później zaczęła się równia pochyła.
Kolejne dwie gry nie trzymały takiego poziomu, a Al Lowe nie przykładał ręki do ich stworzenia. Na wskutek zmian własnościowych prawo do tworzenia gier pod marką Larry'ego przechodziło z rąk do rąk. W 2004 roku wyszła gra Leisure Suit Larry: Magna Cum Laude, przedstawiająca przygody siostrzeńca Larry'ego Laffera: Larry'ego Lovage. O ile niektóre żarty były całkiem niezłe, to sama gra nie miała nic wspólnego z poprzedniczkami. Była to składająca się z minigier i zbierania różnych przedmiotów przygodówka, w której urok oryginałów gdzieś zniknął. Jako gra była mocno przeciętna, jako gra o Larrym - nijaka.
Później było jeszcze gorzej. W 2009 roku gracze otrzymali prawdziwego potworka: platformówkę z otwartym światem Leisure Suit Larry: Box Office Bust. O ile Magna Cum Laude jako fan serii byłbym jeszcze skłonny bronić, to naprawdę nie rozumiem jak i po co powstał Box Office Bust. Gra była od początku do końca okropna. Al Lowe, człowiek z poczuciem humoru, zamieścił na swojej stronie podziękowania dla wydawcy (Vivendi Games), że nie zaprosił go do pracy nad, jak się wyraził, katastrofą.
Jedyny plus Office Bust? Kilka śmiesznych sekund w trailerze, gdy nawiązuje do słynnego zwiastuna Gears Of War.
Larry powraca, na chwilę.
W 2011 roku Replay Games ogłosiła że pracuje nad remakiem pierwszej części gry pod tytułem Larry: Reloaded. Ambitne plany zakładały nowe, ręcznie rysowane grafikę i animacje, muzykę i pełny dubbing aktorski. Dodatkowo, do projektu dał się zachęcić sam Al Lowe.
W celu wsparcia projektu, w 2012 roku przeprowadzono z sukcesem kampanię crowd-fundingową w serwisie Kickstarter. Do projektu dołączyli inni byli pracownicy Sierry, Josh Mandel i Leslie Balfour, a muzyką zajął się nominowany do Grammy kompozytor Austin Wintory. Gra ostatecznie wyszła w 2013 i... okazała się całkiem niezła. Był to na pewno prawdziwy Larry, nawet, jeśli w 2013 roku na gry przygodowe typu point-and-click nie było zbyt dużego popytu.
Nowy podrywacz jeszcze w tym roku?
Kilka dni temu w serwisie Steam pojawiła się, niezapowiedziana jeszcze wtedy oficjalnie, gra Leisure Suit Larry: Wet Dreams Don't Die. Przynajmniej wciąż żartują sobie z branży gier: tym razem z D4: Dark Dreams Don't Die.
O nowej grze nie wiadomo zbyt wiele: premiera ma odbyć się w ostatnim kwartale 2018 roku, a developerem jest studio Crazy Bunch. Według opisu, akcja nowego Larry'ego ma dziać się współcześnie - przy czym mentalność naszego bohatera pozostaje wciąż w latach 80. dwudziestego wieku. Jego zmagania z nowoczesnością i z aplikacjami Timber i Instacrap (sic) na jego smartfonie ma wywołać efekt humorystyczny. Nic nie wskazuje na to, aby w pracach nad grą w jakikolwiek sposób udzielał się Al Lowe.
Pożyjemy i zobaczymy. Nie mam jednak wielkich nadziei, że kolejny powrót ubranego w pastelowe marynarki bohatera się powiedzie.