REKLAMA

Microsoft po cichu wprowadza nową wersję tabletu Surface Pro. Taką, którą powinieneś kupić

Nie rozumiem czemu Microsoft nie zaanonsował wprowadzenia do Polski nowej odmiany tabletu Surface Pro. W końcu bowiem oferuje on rozsądne minimum. A więc wszystko co potrzeba, ale bez zbędnych bajerów.

Jaką wersję Surface Pro kupić? Tę, która właśnie weszła do sprzedaży
REKLAMA
REKLAMA

Surface Pro to bezsprzecznie najlepszy tablet do pracy, jaki jest oferowany na rynku. Jest na tyle dobry, że całkowicie zastąpiłem nim tradycyjnego laptopa. Na Surface Pro pracuję zarówno w domu, jak i w terenie. Wspaniała jakość wykonania, cudowny wyświetlacz (dlaczego proporcje ekranu 3:2 nie są jeszcze standardem?!)… zalety Surface Pro wymienialiśmy na łamach Spider’s Web nie raz i nie dwa.

Czytaj również:

Surface Pro dostępny jest w licznych odmianach. Skandalem jest to, że klawiatura Type Cover i rysik Surface Pen są sprzedawane osobno – zwłaszcza że sam tablet do najtańszych nie należy, a bez tych dodatków wiele traci. Mi jednak chodzi o odmiany różniące się podzespołami.

Żonglować możemy procesorami (Core m3, Core i5, Core i7 – generacja Kaby Lake), pamięcią operacyjną (4 GB, 8 GB lub 16 GB) oraz pamięcią masową (128 GB, 256 GB, 512 GB, 1 TB – SSD). Niestety, nie możemy żonglować dowolnie. Mamy do wyboru tylko kombinacje proponowane przez Microsoft. Dziś, po cichu, firma wprowadziła kolejną z tych kombinacji. Taką, którą najchętniej bym kupił. I ty zapewne też.

Surface Pro z Core i5, 8 GB RAM i 128 GB pamięci kosztuje 5 tys. zł.

Od kilku lat nie miałem styczności z tabletami i komputerami z układami Core m3, nie potrafię więc ocenić do czego właściwie się nadają. Wiem jednak, że Core i5 wystarczy właściwie do wszystkich typowych zastosowań tego tabletu. Procesor ten wymięknie w zasadzie tylko przy grach, rozbudowanych zadaniach programistycznych czy renderowaniu wideo w wysokiej rozdzielczości.

Core i7 jest oczywiście jeszcze wydajniejszy. Ale nie tak bardzo, jakby się mogło wydawać. Co więcej, wydajniejszy procesor wpływa na czas pracy na akumulatorze. A jakby tego było mało, edycja z Core i7 wymaga aktywnego chłodzenia. Wersje z Core i5 i Core m3 są pozbawione wentylatorów, przez co są absolutnie bezgłośne.

Jeśli chodzi o pamięć operacyjną, to tej nigdy za wiele.

Problem w tym, że edycje z 16 GB RAM-u są bardzo drogie. Pozostaje więc trzymać się rozsądnego minimum, jakim jest 8 GB RAM-u. Edycja z 4 GB RA-u powinna być niezwłocznie wycofana ze sprzedaży – niestety, praca na Windows 10 z taką ilością pamięci operacyjnej jest skrajnie niewygodna.

Pozostaje więc pamięć masowa. Do tej pory mogliśmy kupić wersję z Core i5 i 8 GB RAM wyłącznie z 256 GB tejże pamięci. Dopłacając bez sensu za zbędne dziesiątki gigabajtów. W erze OneDrive’a, Dropboksa czy podobnych rozwiązań taka ilość pamięci nie ma większego sensu.

Obecnie, mając 128-gigabajtowy dysk SSD, dziesiątki aplikacji – w tym pełen pakiet Office 365 i Adobe Creative Cloud – będąc też świeżo po montażu kilkunastominutowego filmu w Full HD tworzonego z licznych zasobów, mając pod ręką sporo multimediów, nadal mam ponad 40 GB wolnej pamięci. Fajnie jest jej mieć jak najwięcej, ale to – niestety – kosztuje.

Nowa wersja Surface Pro jest idealnym kompromisem.

REKLAMA

A teraz, drogi Microsofcie, proszę jeszcze o jedno. O dorzucanie do pudełek z tabletem Type Cover i Surface Pen. Wybór jest lepszy od jego braku, rozumiem chęć obniżenia ceny tabletu o elementy, które nie każdemu użytkownikowi będą potrzebne. W tej cenie, przy tak genialnym sprzęcie tak wysokiej klasy, tak elementarne akcesoria powinny być jednak w zestawie.

Tylko proszę, bez Alcantary. Tego się nie da doczyścić. Mój alcantarowy Type Cover jest już tak ubrudzony, że wstyd wyjmować przy ludziach. Mimo paranoi w postaci mycia rąk co jakieś 90 minut pracy.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA