To koniec Hashlovers. Zmiany na Instagramie zabiły dobrze prosperujący polski biznes
Historia Hashlovers to przykład świetnie prosperującego biznesu, zbudowanego na wykorzystaniu jednego produktu. Niestety łaska Instagrama na pstrym koniu jeździ.
Zawsze uważałem Instagram za platformę społecznościową ze sztucznymi utrudnieniami. Do dziś wersja desktopowa jest marną imitacją mobilnej, nie można planować postów, a rozdzielczość zdjęć wrażenie mogła robić najwyżej w połowie zeszłej dekady.
Część problemów z wykorzystaniem Instagrama przez agencje marketingowe rozwiązywało polskie Hashlovers. Krakowianie przed czterema laty stworzyli oprogramowanie z kilkoma ciekawymi funkcjami. Po pierwsze, można było za jego pomocą filtrować posty w czasie rzeczywistym. Gdy tylko ktoś wrzucił zdjęcie z tagami np. #warszawa i #fitness pokazywało się ono w menu marketera. Ten mógł następnie wejść w odpowiednią interakcję z autorem. Załóżmy, że reprezentował siłownię, do której mógł zachęcić kogoś, kto lubi chwalić się dbaniem o swoje ciało.
Drugą z ciekawych funkcji była lokalizacja, czyli możliwość filtrowania postów zależnie od miejsca wykonania zdjęcia. Agencja reprezentująca miasto mogła przecież sprawdzać, gdzie najczęściej fotografują się przyjezdni turyści. Zdjęcia można było też estetycznie prezentować na stronie skupiającej posty o zadanych właściwościach.
Do czasu.
Jeszcze kilka lat temu Facebook zachęcał deweloperów do tworzenia aplikacji z wykorzystaniem jego API. Takie połączenie popularnej aplikacji społecznościowej z pomysłowością niezależnych projektantów zwiększało przecież wartość platformy. Choć dla zwykłego zjadacza apek chleba dodatki nie są do niczego potrzebne, to w rękach doświadczonych marketerów mogą zdziałać prawdziwe cuda.
I tak, przez cztery lata obecności na rynku, z Hashlovers korzystały takie marki jak: Castorama, Pasaż Grunwaldzki, Sokołów, Beskidzkie, Magnat, Vidaron, Śnieżka czy Activlab (kampania związana z tą ostatnią marką dostała nawet pierwszą nagrodę konkursu Davey Awards w kategorii „Najlepsza akcja wykorzystująca social media i geolokalizację”). Przez ten czas narzędzie wygenerowało 150 tys. zł zysku netto dla swoich twórców.
Niestety Instagram zaplanował ograniczenie możliwości swojego API.
Na początku kwietnia Instagram drastycznie zmniejszył limit liczby zapytań do API z 5000 na godzinę do 200 na godzinę. Dla narzędzia, które na takich zapytaniach opierało swoje być albo nie być, było to powolne odcinanie dostępu tlenu. Jak sugeruje serwis MacRumors, mogło to mieć związek z aferą nadużycia danych przez Cambridge Analytica.
Choć wygaszanie API nastąpiło z dnia na dzień, to Instagram już wcześniej zapowiadał takie kroki.
Jak informuje inny przedstawiciel firmy Eura7, Instagram uruchomił nowe API, które ma działać w oparciu o rozwiązanie Facebooka.
Z podobnymi problemami zmagają się też inne projekty oparte o społecznościowego giganta. Są wśród nich takie narzędzia jak Websta, Mass Planner, Influx Social, Fan Harvest, Instagress, które kojarzą marketerzy. Wszystkie, podobnie jak Hashlovers, kończą już swoje istnienie.
Hashlovers zostanie (został) wyłączony 10 maja.
Kończy się era modów do Instagrama, które rozszerzały jego możliwości. Historia pokazuje , że twórcom zwykle opłacała się współpraca z niezależnymi programistami. Przykładów jest bez liku, a wiele z nich dotyczy samego Facebooka (np. dobrze prosperujące, polskie FastTony), jednak najciekawsze wywodzą się z rynku gier. Modyfikacjami były przecież DotA i CS, które dziś należą do największych e-sportowych tytułów.
Tak daleko idące zmiany w API są tym bardziej zadziwiające, że ułatwiały życie agencjom marketingowym, a przecież to właśnie one zostawiały pieniądze swoich klientów u Zuckerberga.