E-sport w natarciu, czyli czy Polska może zostać europejską stolicą e-sportu
Ostatni IEM pokazał siłę drzemiącą w polskim e-sporcie. Spodek odwiedziło 170 tys. osób, które obserwowały najlepszych e-sportowców i brały udział w przygotowanych atrakcjach. Choć IEM to obecnie nasza wizytówka, to potencjał drzemiący w rodzącej się branży jest ogromny. Już w przyszłym roku jej wartość ma przekroczyć miliard dolarów.

Zobacz naszą relację z European Start-up Days.
„E-sport w natarciu” - taki tytuł miał dzisiejszy panel dyskusyjny podczas European Startup Days.
Jego uczestnicy byli zgodni: Polska jest szczególnym miejscem na e-sportowej mapie. I to nie tylko przez obecność największego i najstarszego cyklu imprez (IEM w Katowicach), ale również przez tzw. gęstość rynku e-sportowego.
Ta gęstość, to stosunek liczby e-sportowych entuzjastów, czyli fanów do ogólnej internetowej populacji danego kraju. W rankingu lideruje Korea Południowa - tu nie ma zaskoczenia. Polska znajduje się jednak bardzo wysoko, bo na trzecim miejscu, wyprzedzając Stany Zjednoczone, gdzie wielkie imprezy e-sportowe odbywały się już w ubiegłym wieku.
E-sport w telewizji.
E-sportowe transmisje w telewizji nie miały u nas chwalebnych początków (vide: Donos Fantasy Expo na transmisję CS:GO na Polsacie). Teraz sytuacja wygląda jednak o wiele lepiej. Jeszcze w zeszłym tygodniu TVP Sport na swojej antenie transmitowało finały ESL Mistrzostw Polski w Fifie i LoL-u (CS trafił tylko do internetu).
Motywacja TVP jest jasna. Władze stacji obserwują trendy i chcą przyciągnąć do siebie młodego widza, który z linearną telewizją zwykle nie jest za pan brat. Specyficzna grupa odbiorców e-sportu jest zarazem jego siłą. Nie dość, że są to młode osoby, które zaczynają decydować o rodzinnych budżetach, to zwykle wpływają na decyzje zakupowe w swoim otoczeniu. Kogo lepiej zapytać o to jaki smartfon czy laptop kupić jak nie komputerowca. Choć to oczywista generalizacja, to myślę, że jednak zasadna.
Takie osoby mają również zwykle zainstalowanego adblocka, więc tym trudniej trafić do nich z przekazem reklamowym. Włączenie danej marki w e-sportową otoczkę może być więc marketingowym strzałem w dziesiątkę. Potwierdza to obecność Wedla, Sprite'a czy BeamUp na tegorocznych finałach IEM-u w Katowicach.
Panel możemy obejrzeć dzięki transmisji ING. Całą konferencję można śledzić live na www.ingbank.pl/startup2018.
Drużyny e-sportowe to także marki.
Świetnie zdaje się to rozumieć AGO Esports, czyli najlepsza polska drużyna w CS-a (jeśli traktować Virtus.Pro jako rosyjskią). Na początku grudnia jej nowi inwestorzy (Bogusław Leśnodorski, Jakub Szumielewicz oraz Maciej i Aleksander Wandzlowie) wprowadzili do organizacji ogromną motywację do osiągania najwyższych celów.
Dziś szef AGO Esports, Jakub Szumielewicz, w rozmowie ze Spider's Web zapowiedział walkę o najlepszą dziesiątkę w rankingu drużyn CS-a na świecie. Dotychczas to grono było dla polskich ekip nieosiągalne, ale bardzo aktywna polityka wyjazdowa AGO pokazuje, że cel jest w zasięgu. Co innego zarabianie pieniędzy, o którym właściciele na razie nie myślą.
Weszliśmy do tej branży, aby zbudować produkt, a to zawsze oznacza koszty - mówi Jakub Szumielewicz, CEO AGO Esports. - Nie sądzę, aby AGO kiedykolwiek przynosiło zyski. Jesteśmy organizacją nastawioną na sport w rozumieniu wyniku, a chcąc osiągnąć ponadprzeciętny wynik sportowy zawsze wydaje się więcej niż zarabia - dodaje.
Polska ma dojrzałą publiczność, która może bez problemu wypełnić cały Spodek, ale na tym nie kończy się nasz kapitał ludzki.
Mamy doświadczony oddział, z kompetencjami na równi z oddziałami niemieckim i amerykańskim, a także charakteryzujemy się niższymi kosztami. W poprzednich 12 miesiącach byliśmy na wszystkich kontynentach za wyjątkiem Afryki, gdzie organizowaliśmy wydarzenia e-sportowe - mówi Aleksander Szlachetko, dyrektor zarządzający ESL Polska
Profesjonaliści to bowiem nie tylko zawodowi gracze, ale i np. realizatorzy transmisji, a te w przypadku e-sportu bardzo różnią się w stosunku do transmisji z siatkówki czy koszykówki.