Twitter na traktory. To dziwne uczucie, gdy PSL podbija polski internet
Nie sądziłem, że kiedyś zaobserwuję partię polityczną na Twitterze. A już na pewno nie sądziłem, że będzie to PSL.
Czytelnicy, a - co bardziej prawdopodobne - armie polittrolli rozsyłanych po sieci, czasami zarzucają mi jakieś polityczne sympatie manifestowane na Spider’s Web. Wbrew pogłoskom ja sympatii za wiele nie mam, są to przede wszystkim antypatie i to ściśle związane z jedną z tematyk poruszanych na łamach naszego serwisu - mediami.
Dola blogera, mam komfort pisania tego, na co naprawdę mam ochotę, ale za to obrywam z każdej strony. Moje ulubione, to jak mi ktoś kiedyś napisał na Bezprawniku, że tak naprawdę to „jestem agentem PiS-u, który tylko ma udawać normalnego”. Generalnie czasem mam dylemat czy ja więcej radości dostarczam swoim czytelnikom, czy jednak odwrotnie.
Mówiąc szczerze, chciałbym mieć jakąś grupę polityczną, z którą mogę się identyfikować, ale o to niestety trudno - bliskie mi jest Forum Obwatelskiego Rozwoju, będące jednak wyłącznie think tankiem. Ponieważ moje prywatne zasoby ziemskie są tak ubogie, że nie mam nawet ziemi w doniczkach na balkonie, oczywiście nie popieram też PSL.
A mimo to PSL jest moim pierwszym partyjnym followem na twitterze
Polskie Stronnictwo Ludowe zatrudniło sobie do prowadzenia mediów społecznościowych wyjątkowego śmieszka. Gotów byłbym się nawet zakładać, że Jakub Biel znalazł nową pracę, bo przecież niebawem odchodzi z Solgazu, któremu zbudował cudowny wizerunek m.in. przez wkupienie się w łaski Wykopowiczów (co nie jest łatwe, bo jest to społeczność kapryśna) i aktywne "mirkowanie".
„Nowe PSL” w mediach społecznościowych to ideał Mireczka, przede wszystkim więc mistrz ciętej riposty, który dość celnie wchodzi w interakcje z twitterowiczami oraz wykorzystuje medialnie zainteresowanie ze strony znanych osób.
Druga kwestia, która świadczy o sile tego profilu, to konkretna, merytoryczna, twarda kampania polityczna wyrażona w postaci „quasi-memów” wymierzonych w obóz władzy. Jest to najbardziej wyrazista rzecz, jaką zrobił w Polsce ktokolwiek z opozycji po 2015 roku. Przez wygląd na tematykę Spider’s Web nie będę jednak głębiej w ten temat wchodził - to już zostawmy politykom.
Twitter na traktory?
To prawda, Twitter to nie jest szczególnie popularne medium w naszym kraju, ale można chyba zaryzykować stwierdzenie, że jest to medium społecznościowo dość elitarne. Tam siedzą ludzie wpływowi, których głos jest słyszalny - politycy, aktywiści, przedsiębiorcy, dziennikarze, blogerzy.
Ja często biorę tematy na teksty z Twittera i nawet jeśli większość Polaków nie wie, co to za miejsce, to za chwilę czytają o tym na Bezprawniku, którego miesięcznie czyta milion (no, w kwietniu może nawet półtora miliona) osób. Podejrzewam, że analogicznie funkcjonuje to w przypadku innych blogów, dużych portali, dużych gazet czy nawet stacji telewizyjnych. Więc z całą pewnością nie można powiedzieć, że PSL „przestrzeliło z targetem”. Jest tam, gdzie trzeba.
Generalnie to, co robi PSL, nie jest wcale jakąś nową strategią w partii. Już mniej więcej 10 lat temu pozycjonowali się z Łukaszem Foltynem hasłami w stylu „Zamiast spieprzaj dziadu wybierz twórcę Gadu Gadu” albo Waldemarem Pawlakiem biegającym wszędzie z tabletem. No i jest przecież jeszcze twitterowy profil Janusza Piechocińskiego, czyli osobny stan umysłu.
PSL chce zerwać z wizerunkiem partii rolniczej kojarzonej z korupcji, nepotyzmu, symonii i handlowania odpustami. Przeglądam sobie ich program i widzę tam naprawdę kilka fajnych pomysłów dla przedsiębiorców. Gorzej, że zaraz potem widzę też pomysły dla rolników i ręce mi opadają.
Ale cały czas mam wrażenie, że to tylko puder. Śliczna strona internetowa, śmieszek na Twitterze, a pod tym wszystkim jakiś wściekły sołtys i notorycznie blokujące pewne pójście naprzód (w tę czy we w tę) 5-6 proc. w parlamencie. Nawet jeśli to nieprawda, to tylko dobitnie dowodzi to, że tam wizerunkowo jest jeszcze wiele do zrobienia.