Widziałem przyszłość technologii. Usiądźcie wygodnie, to wam opowiem o granicach, które znikają
Mobile World Congress dobiega końca. Pora podsumować to, co tam zobaczyliśmy, z nieco szerszej perspektywy.
W czasie MWC 2018 miałem przyjemność wziąć udział w wykładzie Bena Woodsa, zarządzającego badaniami w agencji statystycznej CCS Insight.
Agencja przed MWC 2018 przeanalizowała grupę badawczą ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Australii i Wielkiej Brytanii, oraz oceniła to, co marki pokazały na samych targach. Wyłania się z tego bardzo ciekawy obraz potencjalnej przyszłości, jaka nas czeka i to pozbawiony ozdobników.
Co wyraźnie widać już dziś?
Przede wszystkim zmianę postrzegania smartfonów na rynku elektroniki użytkowej. Pod koniec ubiegłego roku smartfony po raz pierwszy zanotowały spadek sprzedaży i nie ma w tym nic dziwnego: rynek się nasycił.
Do tego nie patrzymy już na smartfon jak na gadżet, a – cytując Bena Woodsa – jak na pralkę.
Smartfon jest dziś jak pralka. Traktujemy go jako coś oczywistego, niezbędnego do życia. Jednocześnie chcemy, aby pracował jak najdłużej, ale gdy tylko się zepsuje, od razu i bez wahania pójdziemy do sklepu po nowy, bo jest to produkt dla nas niezbędny.
Z danych CCS Insight wynika też, że użytkownicy oczekują, iż smartfony z czasem będą stawać się coraz lepsze. Czy to poprzez aktualizacje oprogramowania, czy poprzez fizyczne akcesoria, jak moduły Moto Mods od Motoroli.
Tegoroczne targi MWC pokazały również wyraźnie, jak wielką przysługę wyświadczył Apple, pokazując telefon w zaporowej cenie 1000 dol. Inni producenci smartfonów tylko czekali na taki ruch, aby samodzielnie móc podnosić ceny czy też oferować smartfony o znacznie większych możliwościach, ale kosztujących tak wiele, że przeciętny konsument nie byłby skłonny za nie zapłacić. Premiera iPhone’a X zmieniła wszystko, przesuwając granicę tolerancji cenowej klientów.
Na szczęście po drugiej stronie spectrum, obok coraz droższych smartfonów, widzimy też coraz więcej tanich urządzeń, potrafiących niewiele mniej od topowych konstrukcji. Jeśli chodzi o smartfony, powoli rozwadnia się nam tzw. średnia półka.
Od siebie mogę dodać, że wyraźnym, acz niechlubnym trendem MWC było ponownie kopiowanie designu iPhone’a. Przemierzając targowe hale łatwo było wypatrzyć dziesiątki telefonów z rozciągniętym ekranem i charakterystycznym notchem a’la iPhone X.
Smartfony to jednak rynek nasycony. Prawdziwe zmiany nadciągają do nas od strony inteligentnych głośników.
Już na CES 2018 na początku roku zobaczyliśmy, że każdy producent chce mieć dziś w swoim portfolio inteligentny głośnik. Szef badań CCS Insight rzucił trochę światła na to, dlaczego tak jest i jak użytkownicy, którzy już posiadają takowe urządzenie, wykorzystują je w codziennym życiu.
Co ludzie robią z inteligentnymi głośnikami?
Statystyka mówi jasno. W kolejności od najczęstszego do najrzadszego zastosowania mamy:
- Słuchanie radia i muzyki
- Korzystanie z serwisów informacyjnych
- Wyszukiwanie zapytań w Internecie
- Ustawianie budzika
- Kontrolę smart domu
- Sprawdzanie godziny
- Zakupy
Gdzie posiadacze inteligentnych głośników trzymają urządzenia?
- 62 proc. badanych trzyma inteligentny głośnik w salonie
- 29 proc. w kuchni
- 16 proc. w biurze
- 8 proc. w łazience
- 8 proc. w korytarzu
Ta ostatnia statystyka pozwoliła też CCS Insight wyłonić pewien trend, z którym w pełni się zgadzam i który z pewnością zobaczymy niebawem – inteligentne głośniki będą pełnić także rolę przekaźników Wi-Fi. Ma to sens: skoro z czasem inteligentny asystent ma być w każdym pokoju, to dlaczego urządzenie, które będzie go napędzać, nie może jednocześnie pełnić roli mesh Wi-Fi, wzmacniając pokrycie domowej sieci?
Według instytutu badawczego już w 2019 asystenci głosowi przestaną być, jak dziś, reaktywni, a zaczną być proaktywni. To znaczy, że sami z siebie uprzedzą nas np., że pada deszcz i trzeba zabrać parasol, nie czekając na to, aż ich zapytamy.
Przewiduje się także, że w 2022 roku wyszukiwanie głosowe pokona procentowo wyszukiwanie tekstowe. Co również ma sens, biorąc pod uwagę chociażby tegoroczne zmiany w SEO i silny nacisk Google’a na optymalizację pod kątem zapytań głosowych.
Co ciekawe, pomimo ograniczonej funkcjonalności dzisiejszych inteligentnych głośników aż 84 proc. użytkowników jest zadowolonych z ich działania. I pomimo tego, że 44 proc. badanych (szczególnie mieszkańcy Niemiec) ma pewne obawy odnośnie bezpieczeństwa i prywatności, związanych z używaniem takich gadżetów, ten sam odsetek ma zamiar nadal korzystać z inteligentnych głośników.
Po nadchodzących premierach nowych głośników widać też wyraźnie, że sam głos to za mało.
Użytkownicy lubią mówić do gadżetów (we własnym domu), ale chcą też widzieć wyniki odpowiedzi na swoje zapytania. Dlatego inteligentne głośniki będą w większości wyposażone w wyświetlacze, na których użytkownik może uzyskać pewność, że maszyna zrozumiała jego pytanie, a także zobaczyć podpowiedzi, np. podczas gotowania.
Obok obrazu oglądanego przez inteligentne głośniki dochodzi jeszcze kwestia obrazu rejestrowanego przez podłączone doń kamery. Dziś inteligentne kamery potrafią rejestrować ruch i… w zasadzie niewiele z tego wynika. W ciągu najbliższych lat takie kamery mają nauczyć się naszych rutyn i reagować dynamicznie na ich zaburzenia. Jeśli, dajmy na to, babcia zazwyczaj wychodzi z łazienki po upływie 30 minut, a pewnego razu nie wyjdzie z niej przez kilka godzin, inteligentna kamera zrozumie zaburzenie w schemacie i wyśle stosowne powiadomienie np. do opiekuna.
VR w dzisiejszej formie nie ma sensu. Przyszłość należy do AR.
Ben Woods bez ogródek powiedział (ma facet odwagę, mówiąc to na stoisku Lenovo…), że VR w dzisiejszej formie jest absolutnie pozbawione sensu i stanowi absurd, którego normalni konsumenci nie powinni dziś kupować.
Za pięć, dziesięć lat będziemy się śmiać z tego, że nakładaliśmy na głowy te absurdalnie wyglądające hełmy. Nie róbmy sobie tego. Dajmy technologii rozwijać się poza rynkiem konsumenckim.
Szef CCS Insight powiedział wprost to, co uważa każdy fan nowej technologii – dopóki headsety VR nie przestaną wyglądać jak gogle kosmiczne, dopóty nie zdobędą masowej popularności.
Podobnie rzecz ma się z rzeczywistością rozszerzoną, AR, które – zdaniem Bena Woodsa – jest prawdziwą i najbliższą przyszłością, rozwijającą się na równi z interfejsem głosowym.
Czekamy tylko na moment, w którym AR będzie dostępne w urządzeniu przypominającym współczesne okulary. Rzeczywistość rozszerzona w wygodniejszej formie niż na ekranie smartfona, tuż przed oczami, to przyszłość.
Dodaje również, że z rozmów CCS Insight z przedstawicielami firm wynika, iż docelowym połączeniem są zgrabne okulary VR z dyskretnymi słuchawkami wyposażonymi w asystenta głosowego.
Dziś niektóre modele słuchawek, jak Bose QC35 II, oferują możliwość zadania pytania asystentowi i uzyskania odpowiedzi na ekranie smartfona. W przyszłości taką możliwość dostaniemy poprzez małe, dyskretne słuchawki, którym będziemy mogli po cichu zadać pytanie i uzyskać odpowiedź tuż przed oczami, na szkle okularów.
Co ciekawe, dane wyraźnie wskazują, że nim AR trafi masowo do okularów, będzie silnie rozwijane wewnątrz smartfonów. Nie tylko w formie aplikacji, ale także gier podobnych do Pokemon Go, wykorzystujących rzeczywistość rozszerzoną do tego, by zmusić gracza do wyjścia z domu.
Sztuczna inteligencja i 5G – dwa największe „buzzwordy” MWC 2018.
Gdzie się nie obejrzeć na halach w Barcelonie, zewsząd widać te dwie literki – 5G i AI. Sęk w tym, że bardzo niewiele firm oferuje faktycznie coś świeżego w zakresie tych dwóch technologii.
A do tego, jak wynika z badań CCS Insight, konsumentów nie obchodzi sztuczna inteligencja. Nie rozumieją jej i nie jest to dla nich w żadnej mierze czynnik determinujący zakup urządzenia.
Przewiduje się, że dopiero w 2019 roku zaczniemy rozumieć AI i przestaniemy się bać wizji rodem z Science-Fiction (upiorne AI przejmujące władzę nad światem, i tak dalej…). Problemem nadal pozostaje jednak tzw. „unconscious bias”, czyli nieświadome przenoszenie przez twórców własnych nawyków i przekonań na tworzone przez nich maszyny czy programy. To wyzwanie, z którym musimy się zmierzyć w najbliższych czasach. Potrzebne są też stosowne regulacje prawne, których nadal brakuje.
5G, choć nadużywane, ma jednak kolosalne znaczenie dla przyszłości elektroniki.
W niedalekiej przyszłości wszystkie urządzenia będą ze sobą połączone, co wyraźnie mogliśmy zobaczyć na MWC 2018.
Do tego dzięki 5G w komputerach (always connected PC) rozwiążemy problem wątpliwych zabezpieczeń publicznego Wi-Fi, zastępując je stałym dostępem do bezpiecznego internetu operatorów.
CCS Insight dodaje też do tego jedną konkretną datę – do 2025 roku 1/3 chorych na choroby przewlekłe będzie monitorowała swój stan zdrowia inteligentnym, połączonym urządzeniem.
Pomimo tego, że rynek się zatrzymał, smartfony nigdzie się nie wybierają.
Choć przyszłość należy do AR, 5G i asystentów głosowych, smartfony – w takiej formie, jak znamy je dziś – nigdzie się nie wybierają. Ben Woods silnie podkreślał, iż nie należy się spodziewać, aby telefon w formacie czarnego prostokąta prędko nas opuścił na rzecz np. składanych telefonów.
Przejście od prostych brył do nowego formatu, czy to składanego, czy implantów, może potrwać kilka dekad.
Tłumaczy również, dlaczego tak łatwo daliśmy się porwać wizji składanych telefonów, a dlaczego wciąż niemal nie istnieją one na rynku (z pojedynczymi wyjątkami, jak ZTE Axon M):
Składane telefony nie zyskały popularności, bo wyobrażaliśmy je sobie w czasach, gdy telefony były malutkie. Rozkładany, 4-calowy ekran rozpalał wyobraźnię. Dziś, kiedy 6-calowe telefony są bardzo poręczne, rozkładany ekran nie jest już nikomu potrzebny.
Granice między urządzeniami zaczynają się zacierać.
Zalążki tego widać już teraz na MWC 2018, ale w przyszłości mamy to zaobserwować jeszcze wyraźniej. Z czasem przestaniemy rozróżniać smartfony, komputery czy inteligentne głośniki, gdyż zostaną one zamknięte wewnątrz jednej kategorii – urządzeń inteligentnych.
Słowa Bena Woodsa rzucają sporo światła na to, jaki może być świat w ciągu najbliższej dekady. I chociaż fascynuje mnie kreślona przez CCS Insight wizja przyszłości, tak odrobinę się jej obawiam.
Elektronika jest zawodna. Wystarczy, że producent zakończy wsparcie dla inteligentnego zamka do domu, a nasze drzwi staną otworem przed niepożądanymi gośćmi. Do tego im więcej elektroniki, tym więcej możliwości potencjalnej awarii, a skoro wszystkie urządzenia będą ze sobą połączone, awaria jednego sprzętu może za sobą pociągnąć awarię drugiego.
Dziś, jeśli zepsuje mi się pralka, nie wpłynie to w żaden sposób na pracę mojej lodówki. A co jeśli byłyby one ze sobą połączone i np. błąd systemu pralki uszkodził także lodówkę?
To dylematy, które nadal sprawiają, że do całej idei smart-home i połączonych urządzeń podchodzę mocno sceptycznie. Istnieją sprzęty, które są tym lepsze, im są prostsze, a nowsze nie zawsze znaczy lepsze.
Oby za 10 lat nie okazało się, że w pogoni za 5G i smart-domem goniliśmy tylko króliczka bezsensownej innowacji, która zamiast ułatwić nam życie, wyłącznie je utrudni.
Na (nie)szczęście wszystkie te opisywane wyżej rewolucje dotrą zapewne do Polski tak późno, że skorzystamy z nich już po tym, jak cały świat postawi się w roli beta-testerów. Może to i dobrze.