Twórcy startupów nie mają szans w pojedynkę. Dzięki akceleratorom nie muszą wszystkiego robić sami

Patronat medialny

Budowa własnego startupu to często praca na więcej niż jeden etat. Zwłaszcza na początku, kiedy kilka osób musi jednocześnie zajmować się wszystkim - od zarządzania i marketingu, po sprzedaż i PR. Mało czasu, mnóstwo spotkań i trudne decyzje, które mogą zaważyć na przyszłości firmy – to krajobraz pierwszych dni, tygodni i miesięcy. A jak mówi korporacyjne przysłowie: „ten, kto sieje dedlajny, zbiera fakapy”.

Akceleratory, czyli gdzie startup może szukać sprzymierzeńców

Jak się przed tymi „fakapami” uchronić?

Jedna rzecz to doświadczenie zdobywane latami pracy. Jak pokazuje najnowszy raport Startup Poland, założyciele startupów są przeważnie ludźmi z przeszłością w różnych firmach. Najczęściej to 30-latkowie z wyższym wykształceniem.

Druga rzecz, to oczywiście pomoc z zewnątrz. Jaka? Na przykład konferencje branżowe i startupowe, na których praktycy dzielą się doświadczeniem i radami dotyczącymi rozwijania biznesu. Skuteczność takich mów motywacyjnych często jest jednak nikła – nie ma tzw. „call to action”, a przykłady czasami trudno odnieść do własnego biznesu, bo każdy przypadek jest przecież inny.

Co robić w takiej sytuacji? Mamy pomysł, stworzyliśmy już nawet makietę, bądź mamy za sobą pierwsze testy produktu, lecz wciąż brakuje informacji zwrotnych i oceny od nestorów rynku.

Potrzebne są rozwiązania i rady szyte na miarę – szyte w akceleratorach biznesu.

Rozwijanie startupu to nie tylko samotne zmaganie się z wodami niebieskiego oceanu. Głównym zadaniem akceleratorów jest bowiem pomoc we wspólnym przekuwaniu pomysłu w biznes – jego modyfikacji i dostosowaniu do warunków rynkowych.

A dlaczego nie iść od razu do inwestora? Przecież inwestor to najczęściej instytucja służąca nie tylko kapitałem, ale i doświadczeniem i kontaktami. Odpowiedź jest prosta. Z reguły żaden inwestor nie zainteresuje się projektem, dla którego przeznaczony jest akcelerator.

Weźmy przykład startupu CallPage, założonego w Krakowie przez trójkę Ukraińców. Najpierw udali się do estońskiego akceleratora WiseGuys, aby dopracować swój produkt, a dopiero potem przekonali polski fundusz bValue, że warto zainwestować w nich 4 mln zł. Taka powinna być kolejność rzeczy - najpierw akcelerator, a później inwestor (to oczywiście jedna ze ścieżek rozwoju, bo najlepiej finansować się od razu klientami).

 class="wp-image-546064"
Zespół CallPage.

Startupowcy mają zwykle bardzo daleko idące plany ekspansji, ale brakować im może części wymaganych umiejętności biznesowych czy sprzedażowych. Mogą zapominać o mankamentach modelu przychodowego i nie zaprzątać sobie głowy myśleniem o potrzebach klienta. Rolą akceleratorów jest nastawienie ich nawyków na właściwe tory.

Warto jednak wspomnieć, że akceleratory nie robią tego za darmo. Pomagają rozwijać startupy i kupują udziały w tych najlepszych. Najsłynniejszy z nich - Y Combinator - inwestuje 120 tys. dol. w zamian za 7 proc. udziałów, a niemniej znany Techstars oddaje 118 tys. dol. za 7-10 proc. udziałów.

Są jednak takie akceleratory, które nie zabierają młodym przedsiębiorcom nawet najmniejszych części ich firm, a w zamian dają dostęp do swojej infrastruktury i klientów. To na przykład Orange Fab, założony przez największą firmę telekomunikacyjną w naszym kraju.

Orange szuka bowiem startupów, które jak najlepiej komponują się z ich ofertą i mogą w przyszłości stanowić o przewadze konkurencyjnej nad innymi operatorami. Orange Fab istnieje już od 2014 roku i przez ten czas w jego akceleracji uczestniczyły 23 startupy, takie jak Take Task, Baked Games, Whirla czy Wandlee. Ten ostatni zajmujący algorytmami sztucznej inteligencji, które wspierają różne obszary działania firmy wdrożył nawet swoje rozwiązanie chatbotowe dla klientów Orange.

Akceleratory mogą mocno przyspieszyć rozwój startupu. Przyjrzyjmy się ich konkretnym zaletom.

Jakie są największe plusy obecności w akceleratorze?

Sieć kontaktów

Science Exchange platforma dla naukowców, która pozwala im na outsourcing badań do uniwersytetów i firm. Naukowiec publikuje pomysł na badanie, a instytucje odpowiadają na nie wraz ze swoimi ofertami. Science Exchange pośredniczy następnie w komunikacji i zarządzaniu projektem. Już w 2011 roku Y Combinator zainwestował w projekt 20 tys. dol. w rundzie, w której brały też udział fundusze i aniołowie biznesu. Ostatnia runda inwestorska miała miejsce w zeszłym roku, kiedy Science Exchange pozyskało 25 mln dol.

Przedsiębiorcy biorący udział w Y Combinatorze często podkreślają, że ze względu na rozbudowaną siatkę kontaktów akceleratora mogą szybko umawiać się z inwestorami.

Kalifornijski akcelerator słynie też z ogromnej liczby ludzi zaangażowanych w jego działalność. To prawdziwa społeczność łącząca startupowe jednorożce z aspirującymi przedsiębiorcami. To z jego biur wyszli takie giganci świata technologicznego jak: Dropbox, Airbnb, Stripe, Reddit, Zenefits, Instacart i Weebly.

W Y Combinator co tydzień organizowane są kolacje z interesującymi osobami. Jedno spotkanie wiele nie zmienia, dlatego firmy z tego akceleratora często podkreślają, że prawie każdego CEO najpopularniejszych startupów mają na wyciągnięcie maila. Później zwykle następuje spotkanie i być może pozyskanie klienta. To z pewnością o wiele efektywniejsza metoda niż cold calling (praktyka dzwonienia do nieznajomych i niespodziewających się kontaktu osób). A wszystko dzięki temu, że absolwenci Y Combinator trzymają się razem.

Podobnie o branżową oprawę swoich startupów dba także Orange Fab. Młode firmy mają podczas akceleracji mają  zapewnione spotkania networkingowe oraz  nieodpłatny udział w różnych konferencjach i demo days, w Polsce i zagranicą, takich jak Viva Technology w Paryżu czy InfoShare.

orange fab class="wp-image-505302"
Polski iWisher na konferencji Viva Technology.

Mentoring

Czyli spotkania z doświadczonymi osobami z branży, które mają na celu wyłapanie błędów, np. w propozycji wyceny wartości startupu. Mentorzy dzielą się swoim doświadczeniem w budowie firmy, prezentują trendy, które dostrzegają ze swoich wykonawczych pozycji albo doradzają, widząc, jak zmienia się rynek.

W Orange Fab mentorują m.in. Tomasz Czapliński ze SpeedUp Group, Paweł Maj z bValue, czy Tomasz Kowalczyk z HardGamma, więc nawiązanie kontaktu z przyszłymi potencjalnymi inwestorami powinno być bardzo proste.

We wcześniejszych edycjach wsparcie mentorskie otrzymał m.in. startup. Sher.ly,, który rozgłos zdobył dzięki udanej kampanii na Kickstarterze. Początkowo firma koncentrowała się  prywatnej chmurze do pracy zespołowej, np. w agencjach interaktywnych. Z czasem jej oferta rozszerzyła się o urządzenie typu NAS (Sherlybox), gdzie użytkownicy mogli przechowywać pliki i wirtualny dysk sieciowy (Virtual Space we współpracy z Oktawave).

Kanały promocji i dystrybucji

Wspomniałem wcześniej o akceleratorze Techstars, który na swoim koncie ma takie firmy jak Graphic.ly, OnSwipe, SendGrid i Zagster. Na jednym z najciekawszych rynków działa zwłaszcza ta ostatnia firma. Chodzi tu o rynek ekonomii dzielenia, a konkretnie dzielenia rowerów.

Zagster ma już 10 lat i może się pochwalić wdrożeniami dla uniwersytetów (Cornell University, Yale University), firm (Hyatt, General Motors) i miast (Cleveland, Ohio). Firma buduje swoje stacji, z których za pomocą aplikacji można wypożyczać jednoślady. Działa więc podobnie do niemieckiego Nextbike, które jest obecne w Warszawie.

Wróćmy jednak do samego akceleratora. Techstars oferuje swoim wybrańcom miejsce w biurze, najpotrzebniejsze narzędzia do pracy, ale także własną markę. Ta ostatnia jest pomocna m.in. w kontakcie z mediami, gdzie informacja o wparciu akceleratora jest oznacza, że pomysł na biznes został zweryfikowany przez ekspertów.

Przyjrzyjmy się przykładowi OORT. Ten polski startup pomyślnie przeszedł przez sito i akcelerację Orange Fab, aby później ze swoim produktem trafić do salonów Orange. Pomnóżmy to przez liczbę placówek i klientów Orange i plan na rozwój mamy gotowy. Opłacało się obu stronom - startup dostaje potencjalnych klientów na swoje żarówki świecące w 16 mln kolorów, a operator ciekawy, innowacyjny produkt w sprzedaży.

 class="wp-image-204355"
Schemat działania OORT.

W przypadku Orange Fab nie jest to zresztą tylko polska sieć dystrybucji, bo operator ma globalny potencjał, a akcelerator działa międzynarodowo. Jest obecny we Francji, USA, Senegalu, Izraelu, Hiszpanii i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Jeśli więc produkt zadziała nie tylko nad Bałtykiem, ale i nad Zatoką Gwinejską, to ekspansja z Orange może być ciekawym wyborem.

W Polsce działa jednak znacznie więcej akceleratorów. Ich popularność zwiększyła się zwłaszcza w ostatnich miesiącach po ogłoszeniu rządowego programu Scale Up, w którym na rozwój startupów przeznaczono 58 mln zł. Jednym z beneficjentów projektu jest choćby Huge Things, prowadzony przez poznański SpeedUp Group. Ten akcelerator we współpracy z Alior Bankiem szuka innowacji w kategorii fintech. Nowości w lotnictwie sprawdzi zaś Krakowski Park Technologiczny, wspólnie z Międzynarodowym Portem Lotniczym w Balicach.

Przykładów takiej synergii na linii korporacja - fundusz jest więcej.

W ramach wymienionego wcześniej programu Scale Up działają akceleratory GammaRebels (wspierany przez fundusz HardGamma i Pocztę Polską oraz Bank Pocztowy) czy Pilot Maker (tu współpracują techBrainers, Tauron Polska Energia, Kross oraz Amplus). W obu startupy liczą na nawiązanie współpracy z gigantycznymi firmami, które mogą przyspieszyć ich rozwój.

Nie bez znaczenia jest też wsparcie finansowe. Na przykład w Pilot Makerze startupy celują w maksymalnie 200 tys. złotych bezzwrotnego wsparcia. Poza tym, każdy startup dostaje indywidualnego opiekuna na czas akceleracji.

W przypadku Huge Thing startup może dostać maksymalnie 45 tys. euro. Inwestorami są tu już jednak SpeedUp Group lub Alior Bank. Z Orange Fab łączy się zaś otrzymanie do 40 tys. zł i 12 tygodni współpracy przy szlifowaniu produktu. Akcelerator Orange może także otwierać drzwi do międzynarodowych wdrożeń. Program działa bowiem w 14 krajach, a polska edycja wyróżnia się sesjami Startup Pitch, które odbywają się co dwa miesiącey. Przedstawiciele innych regionów obserwują prezentacje startupów i oceniają pod kątem wdrożeń u siebie.

Kolejna sesja pitchowania odbędzie się już 18 grudnia w warszawskim Miasteczku Orange. Zaproszone do zgłoszeń są wszystkie startupy, które obracają się w świecie Customer Experience (zgłoszenia).

Świetnym przykładem międzynarodowej kariery może być LizardFS, warszawska firma zajmująca się danymi. Ich oprogramowanie może sprawić, że pliki porozrzucane po różnych dyskach i serwerach są widoczne dla użytkownika końcowego jakby znajdowały się w jednym folderze. Przyznaję, że takie ułatwienie mogłoby być bardzo pomocne w dużych korporacjach. LizardFS zgłosił się do Orange Fab, rozwiązał wyzwanie w postaci zapewnienia rozwiązania dla rozszerzającej się infrastruktury, a teraz ma szansę na globalne skalowanie.

Jeśli już przy infrastrukturze jesteśmy, to Orange dzieli się nią z młodymi firmami. Mówimy tu zarówno o usługach chmurowych, jak i sieci sprzedaży. To właśnie ona pozwala startupom na przetestowanie swojego rozwiązania w małej skali – na początek.

Akceleratory czekają na dobre pomysły.

Alians z akceleratorem może być dla startupu okazją do przyspieszenia rozwoju. Sieć kontaktów, wsparcie mentorów i dostęp do kanałów promocji i dystrybucji – to główne zalety większości tego typu instytucji. Część z nich współpracuje również z globalnymi korporacjami, które dają możliwość skalowania produktu na rynkach zagranicznych. Nie bez znaczenia jest też dostęp do przestrzeni coworkingowej i infrastruktury, za które firmy musiałyby w przeciwnym wypadku płacić samodzielnie.

Budowa własnego startupu to często praca na więcej niż jeden etat. Na szczęście można w niej znaleźć sprzymierzeńców, takich jak akceleratory.

Patronat medialny
Najnowsze