REKLAMA

Jest piątek. W Japonii z pracy wypędziłby nas dron

Japończycy to jeden z najbardziej zapracowanych narodów na świecie i prawdopodobnie najbardziej otwarty na nowe technologie. Nic więc dziwnego, że to właśnie w Japonii ktoś skonstruował drona, który zajmie się wyganianiem ludzi z pracy.

08.12.2017 16.28
dron do kontroli czasu pracy
REKLAMA
REKLAMA

O pracowitości Japończyków krążą legendy. Śluby brane ze względu na przedłużony urlop, codzienne nadgodziny, śmierć z przepracowania - takich historii o Japończykach jest pełno. I o ile japońskie korporacje bardzo cenią sobie oddanie swoich pracowników, to żadna nie chce, aby umierali oni z wycieńczenia pracą.

Dron do kontroli czasu pracy.

dron do kontroli czasu pracy class="wp-image-642723"

Taisei, firma odpowiedzialna za budowę stadionu w Tokio, na którym już za 3 lata rozpoczną się kolejne Igrzyska Olimpijskie, zadba o swoich pracowników w nietypowy sposób. Jest nim latający dron T-Frend, który ma być częścią systemu bezpieczeństwa budynków, odpowiedzialną za mobilny monitoring.

Oprócz tego jednak T-Frend zadba o bezpieczeństwo pracowników Taisei. Jeśli któryś z nich będzie chciał zostać i pracować po godzinach, T-Frend zacznie mu w tym przeszkadzać. Oprócz samego hałasu, wydawanego przez śmigła drona, z jego głośników poleci melodia starej, szkockiej pieśni ludowej Auld Lang Syne.

Zaraz, ale co z japońską kulturą pracy ma szkocka przyśpiewka ludowa?

Cieszę się, że o to zapytaliście, bo to całkiem interesująca historia, którą właśnie odkryłem. Otóż kiedy w XIX w. Japonia postanowiła otworzyć się na zachodnią kulturę, podjęto też decyzję o utworzeniu systemu edukacji szkolnej. Stało się to konkretnie w 1873 r. Japońskie, raczkujące dopiero szkolnictwo zakładało m.in edukację muzyczną.

Zamiast wymyślać koło od nowa, władze Japonii postawiły na outsourcing. I tak właśnie w 1880 r. do Japonii przybył Luther Whiting Mason, Amerykanin szkockiego pochodzenia. Przed przeprowadzką do Japonii, Mason odpowiedzialny był za stworzenie świetnego programu edukacji muzycznej w Bostonie, który zresztą stał się krajowym standardem w Stanach Zjednoczonych.

Melodie zapisane w podręczniku Masona przystosowano do japońskich standardów, zmieniając im tytuły i teksty. I tak właśnie szkocka piosenka o przyjaźni została przerobiona na historię o japońskich uczniach, którzy przygotowują się do lekcji przy świetle świetlików, ponieważ nie mogą pozwolić sobie na oświetlenie elektryczne. Dzięki tej determinacji mogą w końcu opuścić szkołę i iść dalej przez życie.

REKLAMA

Japońska wersja nosi tytuł Hotoru no Hikari i od co najmniej 50 lat właściciele japońskich sklepów, restauracji innych punktów usługowych puszczają ją, żeby oznajmić światu, że za chwilę zamykają. Utwór ten jest również często odtwarzany podczas zakończenia roku szkolnego.

Japonia chyba nigdy nie przestanie mnie fascynować.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA