Pomysł na biznes na bazie aplikacji curation w 2017 r.? Odważnie, bardzo odważnie
Dwa razy musiałem wczoraj sprawdzać datę publikacji tekstu na Business Insider Polska, by upewnić się, czy naprawdę chodzi o końcówkę 2017 r. News wyglądał bowiem na żywcem wyjęty z 2011 r.
Kamil Durczok potrzebuje 3 mln zł, by ruszyć ze swoim nowym biznesem, aplikacją, która ma wyłapywać i dostarczać informacje z różnych źródeł, dostosowane do preferencji użytkownika - czytam na BIP i myślę sobie, że gdzieś tutaj zgubiono doświadczenie 6 ostatnich lat.
W październiku 2010 r. pisałem w magazynie „Press” w rubryce Interranking tak:
To był rok 2011. Gdzieś od 2010 r. trwał boom na nowy fenomen internetu informacyjnego, umownie nazwany curation. Potrwał do 2012 r.
W połowie 2011 r. Facebook wprowadził bowiem zmiany do swojego Newsfeeda, w którym zastępował słynny EdgeRank algorytmem korzystającym z ‚machine learning’, czym w krótkim czasie zaorał sens istnienia oddzielnych aplikacji agregujących treści z wielu mediów.
Wiele świetnych serwisów, usług i aplikacji padło.
Najbardziej żałuję aplikacji Zite, która w 2014 r. została kupiona przez większego konkurenta Flipboard, a rok później, w grudniu 2015 r. zamknięta. Była to pierwsza naprawdę dobrze działająca usługa typu curation - świetnie działał mechanizm agregujący uczący się preferencji użytkownika w trakcie korzystania z usługi.
Dobrze korzystało się też z aplikacji Pulse, która szczególnie na smartfonach z Androidem dawała radę. Niestety, podobnie jak w przypadku Zite, nie udało się zbudować sensownego biznesu na bazie usługi curation i Pulse.me został sprzedany za niewielkie pieniądze Linkedin, a następnie zintegrowany z usługami wewnątrz większego serwisu.
Pamiętam też takie serwisy jak Flud czy Smartr, których również swego czasu namiętnie używałem i które niestety szybko padły.
Przez moment wydawało się, że rynek tzw. inteligentnych prasówek zdominują giganci światowego rynku tech, którzy również zainteresowali się rynkiem aplikacji wyłapujących i dostarczających informacje z różnych źródeł, dostosowanych do preferencji użytkownika. Google wydał swoją aplikacją Currents, a Yahoo - Livestand. Żadna z nich nie okazała się sukcesem i dziś próżno ich szukać w sklepach z aplikacjami.
Zresztą z usług powstałych podczas boomu na curation przetrwał w zasadzie jedynie Flipboard, choć i tak co kilka miesięcy w mediach pojawiają się informacje o kolejnych problemach finansowych jego twórców. Można więc z dużą pewnością założyć, że nie jest to ani sukces zasięgowy, ani finansowy. Ot, aplikacja dla internetowych geeków.
No właśnie, jedno jest oczywiste - aplikacje typu curation nie przyjęły się, bo nie było na nie zapotrzebowania wśród przeciętnych użytkowników urządzeń mobilnych i internetu.
Podobnie jak w przypadku czytników RSS, korzystali z nich jedynie mocno zaawansowani użytkownicy, spędzający w internecie wiele godzin dziennie lub tacy, którzy po prostu pracowali w biznesie medialnym. Innym wystarcza facebookowy newsfeed, Twitter, czy usługi typu Wykop, które przecież misję segmentacji i priorytetyzacji informacji medialnych skutecznie wypełniają.
Moda na oddzielne aplikacje typu curation minęła, co jednak nie oznacza, że sam pomysł nie jest realizowany w inny sposób.
Usługi kuracji mediów są dziś zazwyczaj wbudowane w inne szersze narzędzia, jak chociażby Google Now w aplikacji Google na urządzenia mobilne, czy Upday będący spersonalizowanym feedem informacji na jednym z ekranów interfejsu telefonów Samsunga, czy w usłudze Xperia Lounge na telefonach marki Sony, która zbiera nie tylko informacje nt. cyfrowej rozrywki, ale także oferuje konkursy, zaproszenia, wywiady i prezentacje filmów czy audiobooków.
Budowanie oddzielnej usługi/aplikacji z segmentu curation na przełomie 2017 i 2018 r. wydaje się karkołomnym pomysłem.