Jak podłączyć dowolny obiektyw do bezlusterkowca, czyli adaptery w praktyce
Stary manualny obiektyw od Zenita, chiński wynalazek kupiony za grosze, a może obiektyw Canona... na aparacie Sony? Nie ma problemu. Dzięki adapterom podłączysz do bezlusterkowca nawet słoik po ogórkach.
Jedną z największych zalet bezlusterkowców jest fakt, że można do nich podłączyć dowolny obiektyw. Nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady. Do bezlusterkowców można podpiąć właściwie każde szkiełko, jakie powstał w całej historii fotografii.
Po co właściwie rozglądać się za niesystemowymi obiektywami? Bo można!
Przesiadka na bezlusterkowce jest pod tym względem rewolucją dla osób, które dotychczas korzystały z lustrzanek.
W przypadku lustrzanek sprawa jest prosta. Do aparatu Nikona możesz podpiąć tylko obiektywy tej firmy, lub szkła firm trzecich dostępne z mocowaniem Nikona. Istnieją wyjątki od tej reguły, ale są one na tyle nieliczne, że nie warto o nich wspominać.
Z kolei jeśli przesiądziesz się na bezlusterkowca (np. firmy Sony), możesz do niego podłączyć obiektywy z bagnetami Sony, Canona, Nikona, Pentaksa, Leiki i czego tylko zapragniesz.
Opcji jest dużo, ale jak poradzić sobie w gąszczu adapterów?
Cała sztuczka polega na odpowiednim doborze adapterów. Niektóre z nich to zwykłe metalowe pierścienie, ale powstaje coraz więcej adapterów przenoszących elektronikę. Przykładowo, na bezlusterkowcu Sony możemy mieć obiektyw Canona i korzystać w pełni z autofocusu, a nawet ze stabilizacji optycznej.
Adapterów robi się coraz więcej i stają się one coraz bardziej zaawansowane, dlatego postanowiłem uporządkować główne rodzaje tych użytecznych dodatków.
Najtańsza opcja to adapter bez przeniesienia elektroniki.
Taki adapter to bardzo prosta metalowa tulejka, która z jednej strony jest zakończona bagnetem systemu X, a z drugiej bagnetem Y. Kombinacji X i Y jest naprawdę wiele. Możemy kupić np. adapter M42 na korpus Canon EOS M.
Zaletą tego rozwiązania jest bezsprzecznie cena. Adaptery tego typu kosztują dosłownie 30–50 zł. Polecam kupić taki adapter do systemu M42, znanego z aparatów Zenit. Przykładowo, obiektyw Helios 44M–4 (58mm f/2.0) kosztuje ok. 80 zł, a więc razem z adapterem możemy mieć funkcjonalne, bardzo jasne szkło za ok. 100 zł.
Wada tego rozwiązania uwidacznia się przy próbie podłączenia nowszych szkieł. Brak przeniesienia elektroniki oznacza brak możliwości sterowania przysłoną z poziomu aparatu. Jeśli obiektyw nie ma własnego pierścienia przysłon (a praktycznie żaden nowy nie ma), to fotografowanie takim zestawem mija się z celem.
Podsumowując, najtańsze adaptery dobrze nadają się do zabawy z tanimi manualnymi obiektywami, ale raczej nie przydadzą się do nowszych szkieł.
Adaptery z przeniesieniem elektroniki to potężne akcesoria.
Są to znacznie bardziej skomplikowane, a przez to droższe, akcesoria. Cena waha się od ok. 400 do ponad 2000 zł, więc rozrzut jest potężny. Wraz z ceną rośnie niezawodność takich adapterów.
Akcesoria tego typu umożliwiają zmianę przysłony z poziomu aparatu oraz korzystanie z autofocusu i ze stabilizacji optycznej obiektywu. Do tego EXIF zdjęć zawiera wszystkie informacje z obiektywu, takie jak ogniskowa i użyta przysłona.
Przykładowo, w moim Sony A6300 korzystam z obiektywu Sigma 18–35mm f/1.8 z bagnetem Canona. Podłączyłem go przez adapter firmy Commlite, który jest dość tani (ok. 400 zł), ale nie jest najlepszy, ponieważ autofocus jest dość wolny i kapryśny.
Droższe opcje (np. Metabones Mark V za ok. 2100 zł lub dedykowany adapter Sigma MC–11 za ok. 1100 zł) zapewniają o wiele szybszy autofocus, który działa praktycznie tak dobrze, jak w natywnych systemach.
Bardzo ciekawą gałęzią są adaptery Leica M. Część z nich zapewnia… autofocus z tymi obiektywami, mimo że wszystkie są szkłami manualnymi!
Adaptery typu speedbooster, czyli jak zrobić „pełną klatkę” z aparatu APS-C.
Adaptery speedbooster są „reduktorami ogniskowej”. Dzięki nim obiektywy pełnoklatkowe zapewniają na korpusach z mniejszymi matrycami taki kąt widzenia, jak na pełnej klatce. Co więcej, speedboostery poprawiają jasność obiektywu, ponieważ pole obrazowania (a więc i światło) są skupione na mniejszej powierzchni. Wewnątrz takich adapterów znajduje się soczewka skupiająca światło.
W efekcie obiektyw 50mm f/1.4 podłączony przez taki speedbooster będzie się zachowywał na aparacie APS-C jak 35mm f/1.0.
Jeśli zdecydujemy się na speedbooster z przeniesieniem elektroniki, robi się naprawdę drogo. Taki sprzęt wysokiej klasy (np. firmy Metabones) może kosztować nawet 3500 zł. Wersje bez przeniesienia elektroniki można kupić już za ok. 750 zł (np. Mitakon Lens Turbo).
Adaptery do zadań specjalnych
Adapter z wbudowanym filtrem szarym - takie rozwiązanie to np. Fotodiox Vizelex ND Throttle. Jest to szczególnie ciekawa opcja dla filmowców, którzy zamiast kupować filtr ND na każdy obiektyw osobno, mogą skorzystać z rozwiązania wbudowanego w sam adapter. Adaptery tego typu mają filtr ND o zmiennej sile, dochodzącej do 10 EV. Przekręcając pierścień na adapterze regulujemy ilośc światła, jaka przez niego przechodzi. Ceny zaczynają się od ok. 500 zł.
Adapter tilt-shift - pozwala dowolny obiektyw przekształcić na tilt-shift, dzięki czemu będą możliwe pokłony i przesuwy obiektywów względem osi optycznej. Ceny takich akcesoriów zaczynają się od ok. 400 zł.
Adaptery makro - są to tuleje, które odsuwają obiektyw na większą odległość od matrycy, niż przewidzieli to konstruktorzy. W takiej sytuacji uzyskujemy znacznie większe powiększenie obrazu.
Osobną kategorią są adaptery odwrotnego mocowania, które umożliwiają założenie obiektywu „tyłem naprzód”, co również pozwala uzyskać obraz makro. Pojawiły się już adaptery tego typu z przeniesieniem elektroniki.
Jak widać, opcji jest mnóstwo, a co jakiś czas pojawiają się nowe rozwiązania.
To sprawia, że bezlusterkowce są aparatami bardzo uniwersalnymi. Co ważne, adaptery dają nowe możliwości na wszystkich poziomach zaawansowania. Zarówno amatorzy, pasjonaci, jak i profesjonaliści znajdą coś dla siebie.