REKLAMA

To już się dzieje. Memy zastępują Wikipedię

Memy to wyjątkowo atrakcyjna forma przekazu: łatwa, lekka i przyjemna. Coraz częściej sięgają po nie również politycy.

Memopedia zamiast Wikipedii? Trudno powiedzieć, co jest gorsze
REKLAMA
REKLAMA

W 2010 r. dziennikarze zauważyli, że Bronisław Komorowski pojawił się na konferencji ze ściągą z Wikipedii. Ówczesny marszałek Sejmu podeprzeć się chciał internetową definicją Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Wybuchła wówczas ogólnonarodowa dyskusja na temat przygotowania polityków do pełnienia urzędów państwowych, ale również o wiarygodności Wikipedii jako źródła informacji. Trudno się tej reakcji dziwić, zwłaszcza, że Komorowski pełnił wówczas funkcję głowy państwa i powinien znać kompetencje BBN-u z innych źródeł, niż Wikipedia.

W roku 2017 to nie Wikipedia jest źródłem informacji.

Kilka dni temu, po zamachu w Barcelonie, prezydent Donald Trump przywołał historię z początku XX wieku. Generał John Pershing miał zarządzić egzekucję kilkudziesięciu terrorystów na Filipinach, przy użyciu kul zanurzonych w świńskiej krwi. Ten ostatni szczegół miał mieć związek z tym, że terroryści byli muzułmanami.

Trump przywołując historię w kontekście zamachu w Katalonii, zachęcał też do sprawdzenia, jakie skutki miała przynieść decyzja generała. "Nie było tam radykalnego islamskiego terroru przez 35 lat" - konkludował Trump.

Ta historia ma podstawową wadę. Historycy twierdzą, że to legenda, która nie ma pokrycia w źródłach. Nośna legenda, bo stała się bohaterką wielu memów.

Memy stały się źródłem wiedzy?

Mem memowi nierówny, ale ten format z racji popularności stał się czymś więcej niż sposobem zabijania czasu. Memy są jedną z form komunikacji w mediach społecznościowych używaną przez partie polityczne. Często tworzą je przedstawiciele partii Razem, ale możemy je też znaleźć na Facebooku Nowoczesnej, partii Wolność (dawniej KORWiN) czy Kukiz 15. Memy mają tę zaletę, że łatwo się rozprzestrzeniają i, zazwyczaj, w prostej formie tłumaczą zagadnienie, o którym traktują.

Memy stają się tematami tekstów dziennikarskich. Bywają też cytowane przez polityków. Doradca prezydenta Andrzeja Dudy, prof. Andrzej Zybertowicz, podczas programu Woronicza 17 sięgnął po smartfon, by przywołać definicję lewaka na podstawie jednego z memów internetowych.

Lewak, w myśl tej definicji, to ktoś kto uważa, że nie da się kontrolować granic, ale można kontrolować globalny klimat. Profesor podsumował swoje odkrycie wyrażeniem radości, że w studiu telewizyjnym nie ma lewaków, ponieważ panowie z opozycji opowiedzieli się za kontrolą granic.

Oczywiście wypowiedź doradcy prezydenta należy traktować jako żart. Rzecz wielce dyskusyjna, czy zabawny. Interesujące jest jednak samo zjawisko, w którym podsumowaniem dyskusji telewizyjnej stał się internetowy mem.

Trudno powiedzieć na ile tego typu sytuacje są oczkiem puszczonym w kierunku młodszego elektoratu. Mimo wszystko to raczej mało prawdopodobne, bo najmłodsi wyborcy nie są grupą docelową programów publicystycznych w telewizji.

Memy to broń obosieczna. Pokazuje to przykład prezydenta Trumpa. Nie należy jednak zbyt łatwo potępiać tej prostej i niezwykle skondensowanej formy przekazu. Jak każda, może nieść różne treści: pozytywne i negatywne.

Memy mogą być źródłem fake newsów, ale równocześnie mieć walory edukacyjne.

Mogą ogłupiać i dostarczać wiedzę. Dobrym przykładem jest amerykański fizyk i popularyzator nauki, Neil deGrasse Tyson. Naukowiec stał się poniekąd ofiarą memów. Wielu internautów kojarzy go wyłącznie z nimi, a nie choćby z programami telewizyjnymi czy działalnością naukową.

memy class="wp-image-585435"

Z drugiej strony popularna twarz naukowca bywa również magnesem, który przyciąga do zapoznania się wypowiadanymi przez niego opiniami. Jak widać poniżej bywają one gorzkie.

REKLAMA
 class="wp-image-585437"

Czy memy zastąpią encyklopedie, nawet te internetowe? Wikipedia doskonała nie jest. Mimo wszystko wydaje się lepszym źródłem wiedzy niż obrazek z cytatem czy złotą myślą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA