3 razy na TAK, 2 razy na NIE. 500 słów o Plantronics BackBeat 500
Wygodne, nienudne słuchawki Bluetooth, które do tego nie kosztują fortuny – tak mógłby w jednym zdaniu podsumować Plantronics BackBeat 500.
Dopisując kilka zdań więcej, o Plantronics BackBeat 500 można powiedzieć wiele dobrego i stosunkowo niewiele złego. A przy cenie około 400 zł nawet te mniej pozytywne cechy łatwo jest słuchawkom wybaczyć.
Na tak po raz pierwszy: Stylistyka.
Już na pierwszy rzut oka widać, że Plantronics BackBeat 500 skierowane są do młodzieży, która poszukuje fikuśnych kombinacji kolorystycznych pasujących do ich pstrokatego ubioru. BackBeat 500 nie zawodzą w tym zakresie, a o żadnej wersji nie można powiedzieć, że wygląda zwyczajnie i nudno. Za stylistykę należy się Plantronics potężny plus.
Na tak po raz drugi: Jakość wykonania.
Słuchawki może i są wykonane z gumowanego plastiku i rozmaitych tworzyw sztucznych, ale jakości spasowania nie można nic zarzucić. Konstrukcja nie trzeszczy, nie skrzypi, a metalowy pałąk gwarantuje długą żywotność słuchawek. Również miękkie nauszniki wykonane są z bardzo przyjemnego w dotyku materiału. Co prowadzi do kolejnej zalety…
Na tak po raz trzeci: Komfort i prostota obsługi.
Plantronics BackBeat 500 to pierwsze słuchawki nauszne tej klasy, które nie zmęczyły mnie po kilku godzinach słuchania. Zapamiętująca kształty pianka nauszników i miękka wyściółka pałąka robią swoje – w tych słuchawkach można przechodzić cały dzień. Trochę szkoda, że puszki się nie składają, a jedynie obracają, ale to drobiazg.
Do tego obsługa słuchawek jest banalnie prosta. Przy uruchomieniu miły, kobiecy głos informuje nas o ich statusie (ale nie o ich poziomie naładowania), a muzyką sterujemy przy pomocy przycisków na lewym nauszniku. Możemy zmieniać głośność, pauzować lub przełączać utwory, a przyciski zlokalizowane są tak, by łatwo w nie trafić.
Na nie po raz pierwszy: Jakość dźwięku.
Nikomu jeszcze nie udało się stworzyć dobrze brzmiących słuchawek Bluetooth w cenie do 400 zł i Plantronics niestety tego nie przeskoczyło. BackBeat 500 brzmią… poprawnie. Zadowolą miłośników basu, ale brak im klarowności i selektywności. Wszystko gra trochę tak, jakby dźwięk dochodził zza ściany. Podobnie brzmi też nasz głos w czasie rozmów telefonicznych prowadzonych przez zestaw głośnomówiący.
Na nie po raz drugi: Problemy z łącznością.
Słuchawki mogą połączyć się na raz z dwoma urządzeniami, ale nie polecam tej konfiguracji. Łatwo gubią wtedy łączność, często przerywają i nie mogą się płynnie przełączyć. Dodatkowo duży minus – słuchawki nie współpracują poprawnie z Windowsem 10, ale to połowicznie wina Microsoftu, nie zaś Plantronics.
Czy warto kupić Plantronics BackBeat 500?
Jeśli powyższe minusy cię nie odstraszają i szukasz niedrogich, nienudnych słuchawek Bluetooth – zdecydowanie warto. W gratisie producent dorzuca jeszcze woreczek do transportu, kabel do ładowania i przewód słuchawkowy, na wypadek rozładowanego akumulatora. O to jednak nie trzeba się raczej martwić – w czasie testów Plantronics BackBeat 500 naładowałem raz.
Producent nie przesadza, deklarując 18 godzin czasu pracy na jednym ładowaniu. Mam wrażenie, że udało mi się z BackBeat 500 wycisnąć nawet odrobinkę więcej.
Ci, którzy szukają też brzmienia wysokiej jakości, muszą się pogodzić albo z dwukrotnie większym wydatkiem na słuchawki Bluetooth, albo… z wiszącym kablem z tańszych, lepiej brzmiących, ale przewodowych słuchawek.
Ci, którzy szukają po prostu komfortu, młodzieżowego stylu i całodniowego czasu pracy bez ładowania, powinni być zadowoleni z zakupu Plantronics BackBeat 500. To słuchawki właśnie dla nich.