REKLAMA

Chora sytuacja, czyli polski rząd kontra fakty dotyczące medycznej marihuany

"Nie ma dowodów, że medyczna marihuana jest lekiem." - to zdanie padło 19 stycznia 2017 r. z ust polskiego Ministra Zdrowia, Konstantego Radziwiłła podczas wspólnej konferencji prasowej z premier Beatą Szydło.

01.02.2017 18.57
marihuana medyczna - Olej CBD
REKLAMA
REKLAMA

Tego samego dnia niemiecki parlament zalegalizował medyczną marihuanę, dołączając tym samym do Austrii, Czech, Finlandii, Izraela, Holandii, Portugalii, Hiszpanii i 28 stanów USA.

Tydzień później, 26 stycznia, posłowie sejmowej podkomisji nadzwyczajnej przyjęli projekt dotyczący medycznej marihuany w Polsce. Wygląda na to, że już niedługo polscy lekarze będą mogli leczyć swoich pacjentów preparatami z konopii. Tylko czy będą to robić, skoro Minister Zdrowia twierdzi, że marihuana nie ma żadnego medycznego zastosowania? Jak jest naprawdę?

Historia medycznej marihuany zaczęła się przed naszą erą.

Pierwsze dokumenty o medycznych właściwościach konopi pojawiły się 3000 lat temu. Staroegipskie papirusy medyczne wspominają o przeciwbólowych właściwościach marihuany i jej skuteczności w leczeniu bólów oczu i hemoroidów. W starożytnych Indiach lekarze leczyli nią bezsenność, zaburzenia żołądkowo-jelitowe i używali jej jako leku przeciwbólowego - między innymi podczas porodów.

Konopie stosowano również w starożytnej Grecji i w krajach muzułmańskich. Zresztą dosłowne tłumaczenie chińskiego słowa odpowiadającemu anestezji (麻醉 mázui) oznacza “zatrucie konopią”.

Ta wiedza bynajmniej nie była zarezerwowana dla starożytnych cywilizacji. Do 1937 roku, kiedy to Kongres Stanów Zjednoczonych ustawą Marihuana Tax Act zdelegalizował wszystkie rodzaje i odmiany konopi, na rynku dostępnych było ponad 2000 leków i preparatów na bazie marihuany. Kulisy uchwalenia tych przepisów do dzisiaj pozostają niemałą kontrowersją, a powody delegalizacji samych konopi nie miały nic wspólnego z ich zastosowaniem w medycynie.

Delegalizacja marihuany nie miała nic wspólnego z jej właściwościami medycznymi.

Szkoda tylko, że w ramach formującej się polityki antynarkotykowej w Stanach Zjednoczonych, tamtejsze władze zakazały prowadzenia jakichkolwiek badań na temat leczenia marihuaną. Dodatkowo zapał amerykańskich lekarzy, którzy kontynuowali leczenie swoich pacjentów wyciągami z konopi, został skutecznie ostudzony przez Federalne Biuro ds. Narkotyków i Niebezpiecznych Substancji (FBNDD - Federal Bureau of Narcotics and Dangerous Drugs).

Do 1939 roku ponad 3000 lekarzy zostało oskarżonych przez FBNDD. Na skutek ugody pomiędzy Amerykańskim Towarzystwem Medycznym i FBNDD tylko trzech lekarzy zostało postawionych przed sądem. Komunikat był jednak jasny: nie będziecie leczyć marihuaną.

W 1961 roku marihuana została zdelegalizowana we wszystkich państwach należących do Organizacji Narodów Zjednoczonych. Członkowie ONZ podpisali wtedy "Jednolitą konwencję o środkach odurzających" i zadeklarowali się, że wycofają konopie z użycia w przeciągu 25 lat.

Nauka jednak opiera się na faktach

W latach 60. konopie promowane przez przedstawicieli ruchu hipisowskiego stały się niezwykle popularną używką wśród młodych ludzi. Zaniepokojeni tym faktem rodzice i rząd Stanów Zjednoczonych zaczęli masowo zamawiać badania na temat skutków używania marihuany. Setki nowych publikacji wykazały nie tylko znikomą szkodliwość społeczną tej używki, ale sugerowały również ogromny potencjał, jeśli chodzi o jej zastosowanie medyczne.

Medyczna marihuana class="wp-image-542367" title="Medyczna marihuana"

Bardzo podobne wnioski przedstawiono również w jednej z najbardziej znanych publikacji na temat marihuany. Mowa tu oczywiście o raporcie z grudnia 1997 roku, przygotowanym dla Organizacji Narodów Zjednoczonych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Wyniki badań przeprowadzonych przez WHO były tak bardzo niepoprawne politycznie, że raport ocenzurowano.

Dzisiaj pewnie jego pełna treść znalazłaby się błyskawicznie na stronach WikiLeaks. W tamtych czasach opinia publiczna o cenzurze dowiedziała się z publikacji w piśmie naukowym “New Scientist”, w którym w lutym 1998 roku ujawniono, że z raportu usunięto cały rozdział, w którym troje wiodących specjalistów ds. uzależnień wykazało, że ryzyko związane z uzależnieniem się od marihuany jest mniejsze, niż w przypadku alkoholu, nikotyny i opiatów (które do dzisiaj z powodzeniem stosuje się w medycynie).

Od czasu tego skandalu wiele krajów ponownie zainteresowało się medycznymi właściwościami marihuany. Naukowcy badający tę roślinę wciąż dokonują nowych odkryć i odkrywają skuteczność substancji w niej zawartych w leczeniu nowych dolegliwości. Już teraz ta lista jest dość długa.

Na co pomaga medyczna marihuana?

Alzheimer - badania opublikowane w 2006 roku przez Scripps Research Institute w Molecular Pharmaceutics udowadniają, że THC znajdujące się w marihuanie znacząco spowalnia formowanie się płytek amyloidów przez blokowanie enzymów w mózgu odpowiedzialnych za ich tworzenie. Płytki te zabijają komórki mózgowe, powodując Alzheimera.

Rak - W 2007 roku naukowcy z California Pacific Medical Center w San Francisco opublikowali wyniki badań, z których wynika, że CBD - jedna z aktywnych substancji występujących w marihuanie zabija komórki raka piersi i nowotwory złośliwe, wyłączając ekspresję genu ID-1, który odpowiada za rozprzestrzenianie się komórek rakowych w ciele chorego. Dr Sean McAllister, który nadzorował te badania wierzy, że dalsze badania nad właściwościami CBD względem komórek rakowych mogą spowodować przełom, jeśli chodzi o leczenie nowotworów.

Jaskra - marihuana skutecznie obniża ciśnienie wewnątrz gałki ocznej. Zwiększone ciśnienie prowadzi do uszkodzenia nerwu wzrokowego (co w większości przypadków kończy się ślepotą). Stosowanie marihuany pozwala znacząco opóźnić ten proces. Wyniki badań na ten temat zostały opublikowane w 1970 roku przez amerykański National Eye Institute.

Stwardnienie Rozsiane (SM) - w maju 2016 roku, w Canadian Medical Association Journal opublikowano wyniki badań doktora Jody’ego Corey-Blooma, któremu za pomocą marihuany udało się znacząco zredukować bóle związane ze stwardnieniem rozsianym u 30 swoich pacjentów, którym w żaden sposób nie pomagały inne metody leczenia.

Epilepsja - marihuana pomaga kontrolować napady padaczki i redukuje ich częstotliwość. Pierwsze badania na ten temat przeprowadzone zostały przez Roberta J. Delorenzo z Uniwersytetu Commonwealth w Virginii w 2003 roku. Jego odkrycia zostały opublikowane w Journal of Pharmacology and Experimental Therapeutics.

Zespół Draveta - tutaj niestety nie mogę podeprzeć się żadną publikacją naukową. Dowody na skuteczność leczenia medyczną marihuaną Zespołu Draveta przedstawiła… telewizja CNN, która kilka lat temu wyprodukowała mocny dokument o 5-letniej Charlotte Figi, której rodzice postanowili spróbować leczenia medyczną marihuaną, jako ostatniej deski ratunku. Po regularnym przyjmowaniu suszu ze specjalnego gatunku, wyhodowanego właśnie z myślą o najmłodszych pacjentach (Charlotte’s Web, zawiera minimalne ilości psychoaktywnej substancji THC, za to jest bardzo bogaty w CBD), częstotliwość napadów padaczki u małej Charlotte zmniejszyła się z 300 tygodniowo do… jednego. Aktualnie z tej samej terapii korzysta już ponad 50 dzieci chorych na Zespół Draveta. Z bardzo pozytywnym skutkiem.

Żółtaczka typu C - z badań opublikowanych w European Journal of Gastroenterology and Hepatology wynika, że osoby palące trawkę znacznie lepiej reagują na leczenie żółtaczki typu C. Aż 86% palących pacjentów ukończyło swoje leczenie. Jeśli chodzi o niepalących, odsetek ten był prawie trzykrotnie niższy i wynosił 29%. Co więcej - u 54% palących pacjentów poziom wirusa żółtaczki utrzymał się na dopuszczalnym, niskim poziomie po zakończeniu kuracji. Tym samym wynikiem mogło pochwalić się zaledwie 8% badanych, którzy nie palili marihuany.

Choroby zapalne jelit - w tym choroba Leśniowskiego-Crohna. Badania przeprowadzone w 2010 roku na Uniwersytecie w Nottingham wskazują, że THC i CBD oddziałują na komórki odpowiedzialne za funkcjonowanie jelit i układ immunologiczny człowieka. Dzięki temu marihuana jest bardzo skutecznym lekiem, jeśli chodzi o łagodzenie wielu zapalnych chorób naszego układu pokarmowego. Badania opublikowano w Journal of Pharmacology and Experimental Therapeutics.

Artretyzm - marihuana okazuje się być również świetnym lekiem przeciwbólowym dla osób cierpiących na dnę moczanową. Oprócz właściwości przeciwbólowych, w 2011 roku odkryto również, że marihuana jest bardzo skutecznym środkiem przeciwzapalnym dla chorych na Alzheimera.

Wspomaga metabolizm - w badaniu z 2013 roku, w którym wzięło udział 4,5 tys. Amerykanów, naukowcy odkryli, że osoby palące marihuanę o wiele szybciej metabolizują cukry przyjmowane w pożywieniu. Tym samym palenie trawki obniża ryzyko zachorowania na cukrzycę - jedną z “najpopularniejszych” chorób XXI wieku.

Choroba Parkinsona - badania na temat wykorzystania marihuany w łagodzeniu objawów choroby Parkinsona od lat prowadzone są w Izraelu. Tamtejsi lekarze prawie jednogłośnie twierdzą, że w przypadku osób cierpiących na tę chorobę, marihuana sprawdza się doskonale jako lek przeciwbólowy oraz znacząco poprawia zdolności motoryczne pacjentów. Rząd Izraela zresztą w pełni popiera badania nad medyczną marihuaną i w środowisku naukowym bardzo popularną opinią jest to, że to właśnie w Izraelu naukowcy dokonają ważnych odkryć, jeśli chodzi o medyczną marihuanę.

Zespół stresu pourazowego - co prawda badania na ten temat są dopiero w trakcie realizacji (zlecone na zamówienie Ministerstwa Zdrowia i Pomocy Humanitarnej Stanów Zjednoczonych), jednak amerykańscy weterani od lat stosują marihuanę do leczenia skutków PTSD na własną rękę. Lekarze zdają się również wierzyć w pozytywne skutki leczenia zespołu stresu pourazowego marihuaną - w stanie Nowy Meksyk najwięcej pozwoleń na korzystanie z medycznej marihuany wydawanych jest właśnie osobom cierpiącym na PTSD.

Chemioterapia - Ok, wiem, że chemioterapia nie jest chorobą, jednak skutki uboczne tego sposobu leczenia są bardzo niekorzystne (lekko mówiąc) dla pacjentów i bardzo często powodują wymioty, biegunki i całkowity brak apetytu. Chorzy na raka od dawna łączą marihuanę z chemioterapią właśnie po to, żeby zredukować w jak największym stopniu efekty uboczne swojego leczenia.

Dowody, jak widać są. Jednak nadal nie wiemy o marihuanie dostatecznie dużo.

Każde działanie marihuany opisane powyżej podparte jest badaniami naukowymi. Naukowcy jednak nadal twierdzą, że o medycznych właściwościach tej rośliny wiemy zbyt mało. Obecny stan rzeczy spowodowany jest m.in tym, że większość badań nad leczniczymi właściwościami nowych substancji prowadzona jest przez koncerny farmaceutyczne.

Na przestrzeni ostatnich 70 lat udało się co prawda stworzyć kilkanaście leków na bazie syntetycznych odpowiedników substancji zawartych w marihuanie, jednak nadal daleko im do ideału i bardzo często okazują się mniej skuteczne, niż naturalne preparaty tworzone z roślin z gatunku cannabis.

Do tego samej marihuany, biorąc pod uwagę chociażby ogromną liczbę jej odmian i gatunków, nie można opatentować. Dlatego też producenci leków niechętnie i z dość dużą rezerwą przyjmują kolejne doniesienia o leczniczych właściwościach tej rośliny.

Nie istnieje również coś takiego, jak standardowy gatunek medycznej marihuany.

Jeśli śledzicie rozwój wydarzeń związanych z medyczną marihuaną, na pewno zauważyliście tę nieścisłość. Marihuana medyczna i ta używana rekreacyjnie, to w gruncie rzeczy ta sama roślina. Jasne - niektóre odmiany stosowane w leczeniu chorych lub w badaniach medycznych charakteryzują się niższą zawartością psychoaktywnych związków THC i przewagą substancji CBD.

Nie oznacza to jednak, że odmiany bogate w THC nie mają żadnych zastosowań medycznych. Prawdopodobnie mają ich o wiele więcej, niż zdajemy sobie z tego sprawę na chwilę obecną - tu wszystko zależy od tempa z jakim będą prowadzone badania na ten temat.

Polscy lekarze nie są przygotowani na medyczną marihuanę.

Przygotowując ten tekst skontaktowałem się z polskimi lekarzami. Żaden z nich niestety nie wyraził zgody na zacytowanie jego wypowiedzi. Większość zasłaniała się kompletną nieznajomością tematu, a ci, którzy mieli styczność z marihuaną (pacjenci, których prowadzili, leczyli się nią na własną rękę) obawiali się konsekwencji prawnych i zawodowych.

To bardzo smutny obrazek, a wypowiedzi Ministra Radziwiłła o tym, że lecznicza marihuana jest mitem, na pewno nie odmienią tej sytuacji na lepsze.

Stracą pacjenci

REKLAMA

Najbardziej na takim podejściu ucierpią osoby chore, które już teraz próbują leczyć się na własną rękę, nierzadko czerpiąc swoją wiedzę na temat medycznych zastosowań marihuany z mało wiarygodnych stron w sieci.

Nie sposób nie wspomnieć też o aspekcie prawnym - chorzy zaopatrują się w susz konopny, olej RSO i inne preparaty na bazie marihuany na czarnym rynku. Oprócz tego, że nie wiedzą do końca co kupują, ryzykują też odpowiedzialnością karną. Czy projekt ustawy o medycznej marihuanie rozwiąże te wszystkie problemy? Gdzie ta dobra zmiana?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA