Chromecast to urządzenie idealne. Po prostu działa
Kupiłem Chromecasta. To jedno z tych urządzeń, których wielkość tkwi w bardzo wąskiej specjalizacji. Chromecast jest jak Kindle. Banalnie prosty w obsłudze i świetnie spełniający swoje zadanie.
Wybrałem zwykłego Chromecasta, a nie model Ultra. Ten drugi jest jak Kindle Oasis. To lepszy sprzęt, ale nie przekonał mnie do kupienia droższego modelu. Na pierwszy rzut oka możliwości urządzenia nie wydają się imponujące. Lista aplikacji, zwłaszcza przydatnych na polskim rynku, nie jest długa. Szczerze mówiąc najbardziej zależało mi na obsłudze HBO GO i YouTube'a. Mój telewizor nie ma Smart TV, z kolei aplikacja HBO On Demand w dekoderze operatora pozostawia wiele do życzenia. Tak pod względem jakości, jak i oferty programowej.
Policzyłem serwisy telewizyjne, z których korzystam. Niestety oprócz Netfliksa, wspomnianego HBO GO, YouTube'a i Onet VOD zabrakło kompatybilnych aplikacji Ipli, TVN-owskiego Playera i TVP.
Problem jednak szybko się rozwiązał.
Media do Chromecasta przesyłam z trzech urządzeń: ciągle działającego i zadziwiającego mnie tym faktem iPada 2, smartfonu z Androidem i Chromebooka. Przy okazji poznawania zalet gadżetu rozbawił mnie niezmiernie fakt, że aplikacja HBO GO działa znacznie płynniej na 5,5-letnim iPadzie, niż górującym nad nim specyfikacją smartfonie z Androidem.
Cóż zdarza się. System Google daje inną przewagę. Możliwość przesyłania do telewizora wszystkiego, co widzimy na ekranie smartfonu. Jest to w dodatku banalnie proste. Wystarczy z centrum szybkich ustawień wybrać ikonę "Przesyłanie". Ta funkcja znacznie uniezależnia użytkownika od aplikacji. Do oglądania zdjęć na urządzeniu mobilnym nie są mi już potrzebne choćby Google Zdjęcia. Zastosowań jest znacznie więcej.
Gdy posiadamy Chromebooka robi się jeszcze przyjemniej. W zasadzie nie musimy mieć Chromebooka, wystarczy sama przeglądarka Google'a. Braki w Google Play stają się mniej uciążliwe, bo bez problemu obejrzymy program nawet wówczas, gdy dana aplikacja na smartfonie czy tablecie nie obsługuje Chromecasta.
Sprawdziłem trzy wymienione wyżej serwisy. Zarówno Ipla, jak i Player oraz VOD TVP dają się oglądać na Chromecast z poziomu przeglądarki. Wystarczy rozszerzenie Google Cast w Chrome. Chrome OS, podobnie jak Android natywnie wspiera Chromecasta. Możemy zatem bez dodatkowego oprogramowania przesyłać z niego wszystko, co pojawia się na ekranie.
Pisząc ten tekst nie miałem zamiaru przechwalać się odkryciem Ameryki.
Większość użytkowników Chromcasta zna możliwości urządzenia. Nie do nich kieruję swoje słowa. Zastanawiając się nad wyborem sprzętu, który pozwoli mi na dotarcie do jak najszerszej oferty programowej, brałem pod uwagę różne możliwości.
Zaintrygował mnie chwalony na łamach Spider's Web przez Huberta Talera Xiaomi Mi Box. Krótszą chwilę spoglądałem na Rasberry Pi. Jeszcze mniej uwagi poświęciłem Android TV. Apple TV zupełnie nie rozważałem. I - co muszę mocno podkreślić - nie porównuję możliwości tych urządzeń. Poszukiwałem prostego i taniego sposobu na oglądanie programów i filmów z legalnych źródeł. Chromecast idealnie spełnia te kryteria.
Chromecast to urządzenie w pewnym sensie idealne.
Dlaczego porównuję Chromecasta do Kindle'a? Bo to jedno z tych urządzeń, które nie skupia uwagi użytkownika na samym gadżecie. Wpięte z tyłu telewizora, nie jest nawet widoczne. Nie jest jak smartfon czy smartwatch, które stały się również elementem garderoby. Po prostu działa. Bardzo w tle i nienachalnie.
Zachwycają mnie urządzenia elektroniki użytkowej, które pełniąc określone funkcje zapewniają wygodę użytkowania i banalnie prosty sposób obsługi. Kilka miesięcy temu pisałem, że coraz częściej odkładam smartfon i wybieram sprzęty o wąskiej "specjalizacji". Chromecast to swoisty paradoks, bo żeby odłożyć smartfon czy tablet, muszę najpierw wziąć go do ręki.