REKLAMA

Nawet Lenovo nie wie, jakie to jest dobre! Moto Z Play - recenzja Spider's Web

Z modułowymi Lenovo Moto Z i Lenovo Moto Z Play spędziłem ponad miesiąc. Miałem mnóstwo czasu i okazji, by dokładnie poznać te urządzenia. I już po pierwszym tygodniu bardzo wyraźnie widziałem, po który smartfon z tej dwójki sięgam zdecydowanie chętniej.

30.11.2016 16.48
Lenovo Moto Z Play to lepsza propozycja, niż Moto Z
REKLAMA
REKLAMA

To, co tutaj powiem, z początku może się wydać nieintuicyjne, ale zostańcie ze mną, bym zdążył się wytłumaczyć – między Lenovo Moto Z i Moto Z Play to właśnie ta druga jest tą lepszą.

Tak, ma znacznie słabsze podzespoły. Tak, ma ekran o dwukrotnie niższej rozdzielczości. Tak, kosztuje jakieś 30% mniej, niż flagowa Moto Z. Tak, jest znacznie grubsza od super-cienkiej Moto Z.

Tyle tylko, że te różnice są kompletnie bez znaczenia, bo w codziennym użytku nie sposób tych różnic uznać za negatywy. Wprost przeciwnie.

Takie same, a jednak inne.

Na pierwszy rzut oka bardzo łatwo jest pomylić Moto Z i Moto Z Play. Od frontu różni je wyłącznie umieszczenie doświetlającej diody LED. Różnice zaczynają być wyraźniejsze na krawędziach urządzenia – Moto Z ma niemożliwie smukłą obudowę, podczas gdy Moto Z Play to nieco grubaśny kawałek metalu i… szkła, co stanowi ostatnią wizualną różnicę między Z Play a Z; w Lenovo Moto Z plecki są metalowe, w Moto Z Play mamy do czynienia ze szkłem.

moto-z-play-12

A, byłbym zapomniał – Moto Z Play również jest smartfonem dual-SIM (choć slot na kartę jest po przeciwnej stronie górnej krawędzi obudowy) a także posiada jedno złącze więcej: na dole nadal znajdziemy gniazdo słuchawkowe, z którego wykastrowano Lenovo Moto Z.

Co to wszystko oznacza w praktyce? Że Moto Z Play to naprawdę kawał smartfona. Tak jak ubiegłoroczną Moto X Style, Moto Z Play nie da się nie czuć w dłoni, czy w kieszeni. Przy masie 165 g nie jest ona może najcięższą z ciężkich, ale jej gabarytów nie da się nie zauważyć.

Tylko że… to w niczym nie przeszkadza. Ba! Moto Z Play (w moim odczuciu) leży w dłoni o wiele lepiej od Moto Z, zwłaszcza gdy nie mamy doczepionego żadnego modułu stylistycznego. Po prostu jest za co ją złapać.

No i ta dodatkowa grubość pozwoliła inżynierom Lenovo Moto na bardzo istotny z perspektywy użytkownika zabieg – wstawienie do środka dużo większego akumulatora.

Lenovo Moto Z Play gwarantuje fenomenalne przebiegi.

Przy akumulatorze o pojemności 3510 mAh (kontra 2700 mAh w Moto Z) Moto Z Play nigdy nie rozładowała mi się w ciągu jednego dnia, nawet gdy katowałem ją na potęgę. Raz zdarzyło mi się skończyć 18-godzinny dzień pracy z 15-procentowym paskiem naładowania, ale tego dnia przez pół dnia miałem włączony GPS, strumieniowałem muzykę i oglądałem sporo wideo.

moto-z-play-2

Do tego w zestawie mamy ładowarkę Turbo Power, która naładuje smartfon do pełna w nieco ponad godzinę.

W normalne dni Lenovo Moto Z Play ładowałem raz na dwa dni, wyciągając blisko 6 godzin SoT przy normalnym użytku. Gdy doczepić moduł Incipio OffGrid Powerpack (z dodatkowymi 2200 mAh) mogłem zapomnieć o ładowaniu Moto Z Play przez calutki weekend.

Spora w tym zasługa „słabszej” specyfikacji.

Duży akumulator to nie jedyny podejrzany, powiązany z tak dobrymi przebiegami. Kluczową rolę odgrywa tu również niższa rozdzielczość ekranu i mniej wydajne od Moto Z podzespoły.

Ekran nadal prezentuje się prześlicznie. To panel AMOLED o przekątnej 5,5” i rozdzielczości FullHD (kontra QHD w Moto Z), i względem swojej flagowej siostry traci on jedynie rozdzielczość. Kolory, kontrast, jasność, widoczność w słońcu, kąty widzenia – to wszystko jest równie rewelacyjne w Moto Z Play, jak w Moto Z. To tylko kolejny dowód, że – wyłączając zastosowania VR – wyższa rozdzielczość niż FHD przy panelu tej wielkości zwyczajnie nie ma sensu.

Ekran pokrywa też tafla szkła Gorilla Glass 3, w przeciwieństwie do GG4 w Moto Z.

A co do podzespołów, to na papierze są one… niezbyt imponujące. Zamiast Snapdragona 820 – Snapdragon 625. Zamiast 4 GB RAM-u – 3 GB. Pozostał za to ten sam rozmiar pamięci wewnętrznej, czyli 32 GB, oraz możliwość rozszerzenia jej kartą microSD (rezygnujemy wtedy jednak z dual-SIM).

Czy w codziennym użytkowaniu czuć różnicę w podzespołach? W 99 przypadkach na 100 – nie. Ani trochę. Setnym przypadkiem jest odpalenie zaawansowanego graficznie tytułu. Faktycznie, Asphalt czy Grand Theft Auto wyglądają dużo ładniej na Moto Z, ale na Moto Z Play działają równie płynnie i dają równie wiele frajdy. Ot, dystans rysowania krajobrazu w GTA jest mniejszy, ot, brakuje niektórych fajerwerków graficznych. To bez znaczenia – Moto Z Play gwarantuje płynną rozrywkę nawet w najbardziej wymagających tytułach.

moto-z-play-7

Co też ciekawe, w przeciwieństwie do Moto Z, tańszy smartfon Lenovo Moto nie nagrzewa się przesadnie podczas grania.

Lista plusów się na tym nie kończy.

Porównując obydwa smartfony Lenovo Moto wspomniałem, że Moto Z Play ma też przewagę nad Moto Z po stronie audio. Bo tak faktycznie jest. Po pierwsze – nadal mamy tu gniazdo słuchawkowe, którego zabrakło w droższej Moto Z. A to oznacza, że można podłączyć tradycyjne, przewodowe słuchawki bez poszukiwania dodatkowej przejściówki z USB-C.

moto-z-play-3

Muszę jednak nadmienić, że choć cieszę się, że gniazdo słuchawkowe się w Moto Z Play ostało, to nie jest ono przesadnie wysokiej jakości. Zdecydowanie brakuje mu mocy i jest to jeden z nielicznych telefonów, jakie testowałem w tym roku, który miał problem z napędzeniem moich studyjnych słuchawek.

Za to ulokowany nad ekranem głośnik brzmi w Moto Z Play znacznie lepiej, niż w Moto Z. Dzięki grubszej obudowie przetwornik ma więcej miejsca, by przemieszczać powietrze, toteż dźwięk jest pełniejszy, głębszy i nie przesterowuje nawet przy maksymalnej głośności.

moto-z-play-8

Nadal jednak nie mogę odżałować fenomenalnych głośników stereo z Moto X Style. Tej jednej decyzji w Lenovo Moto kompletnie nie rozumiem.

Pod ekranem zamiast drugiego głośnika znajdziemy za to czytnik linii papilarnych. Jest on równie szybki i równie bezbłędny jak w Lenovo Moto Z. I tak jak we flagowej Moto, tak i tutaj uwielbiam możliwość zablokowania ekranu z jego pomocą. Na początku wydaje się to nieintuicyjne, ale gdy się już człowiek przyzwyczai, trudno powrócić do smartfona bez tej możliwości.

moto-z-play-5

Podobnie jak trudno jest korzystać ze smartfona, który nie jest wyposażony w Moto Display. Przez dobry tydzień po oddaniu Moto Z Play machałem ręką nad innymi smartfonami, sfrustrowany, że nie pokazują mi podglądu powiadomień na wygaszonym ekranie.

Kolejny plus to oprogramowanie.

Wspomniany Moto Display, czyli pokazywanie powiadomień na wygaszonym ekranie to tylko jeden z powodów, dla których oprogramowanie w Moto Z Play zasługuje na osobny akapit. W moim odczuciu to najlepsze oprogramowanie spośród wszystkich smartfonów z Androidem. Wliczając w to dotychczasowe smartfony z linii Nexus (i piszę to jako posiadacz Nexusa 5X, a uprzednio Nexusa 5).

Lenovo na szczęście trzyma się tego, co zapoczątkowała Motorola – niemal czystego Androida, z kilkoma tylko dodatkami, które w żaden sposób nie spowalniają płynności działania systemu, a są znamienitą wartością dodaną.

moto-z-play-6

Weźmy na przykład gest szybkiego uruchamiania aparatu – wystarczy dwa razy przekręcić nadgarstek, by go włączyć. Albo machnąć dwa razy smartfonem, by włączyć latarkę. Albo ustawić godziny, w których telefon automatycznie wyciszy wszelkie przeszkadzajki i do tego życzy nam dobrej nocy.

Te – zdawałoby się – drobiazgi połączone z czyściutkim Androidem 6.0 Marshmallow (w chwili pisania tych słów pierwsze urządzenia powinny już dostawać aktualizację do Androida 7.0 Nougat) sprawiają, że z żadnego innego telefonu nie korzysta mi się tak dobrze, jak z Lenovo Moto.

Koniec tego słodzenia. Pomówmy o aparacie.

Mamy tu do czynienia z ciekawym paradoksem – Moto Z Play ma aparat z większą matrycą, niż topowa Moto Z. Jednak pomimo 16 Mpix rozdzielczości rezultaty są równie przeciętne, co w droższym modelu. To mocna półka średnia, ale nic poza tym; nie jest to aparat zły w żadnym razie, ale też w żadnym wypadku nie zagraża czołówce fotografii mobilnej.

Różnica w rozdzielczości między Moto Z a Moto Z Play przy codziennym „pstrykaniu” jest niemal niezauważalna. Tak, Z Play nieco bardziej eksponuje szum w słabym świetle, ale to subtelna zmiana. Bardziej istotny jest kąt widzenia optyki, który w Lenovo Moto Z Play jest nieco węższy, niż we flagowej Moto Z.

Przedni aparat między dwoma smartfonami jest identycznie… przeciętny. 5 Mpix i doświetlająca dioda LED generuje poprawne efekty, ale na pewno nie najlepsze w klasie.

moto-z-play-sample-4

Nie zapominajmy też o modułach.

Moto Z Play, podobnie jak Moto Z, to smartfon modułowy. Możemy więc do niej podczepiać moduły Moto Mods, takie jak zewnętrzny projektor, głośnik, czy moduł aparatu od Hasselblada. Więcej o modułach dowiecie się z naszego materiału wideo:

Bardzo istotną informacją z perspektywy kupującego jest fakt, iż Lenovo zobowiązało się wspierać Moto Mods przez 3 lata, czyli aż 3 generacje produktu. A to znaczy, że jeśli dziś kupisz któryś z modułów, to na pewno zadziała on też z twoim następnym smartfonem Lenovo Moto.

Lenovo Moto Z Play tak wiele rzeczy robi dobrze, że stawia Moto Z… w nieco złym świetle.

Producent wyświadczył tu sobie iście niedźwiedzią przysługę – wypuścił na rynek produkt, który miał być teoretycznie półkę niżej, ale w praktyce… okazuje się być lepszy od sztandarowego smartfonu!

Naprawdę, osobiście nie widzę żadnego powodu, dla którego decydując się na smartfon Lenovo Moto miałbym dopłacać do Moto Z. Jeśli chcesz mieć absolutnie topowe podzespoły lub jeden z najcieńszych smartfonów na świecie – pewnie, Moto Z jest dla ciebie.

moto-z-play-13

W każdej innej sytuacji – wybierz Moto Z Play, a zaoszczędzone pieniądze przeznacz np. na dodatkowy moduł Hasselblada, który znacząco poprawi jakość aparatu.

Moto Z Play udowadnia, że niejednokrotnie smartfon to znacznie więcej, niż tylko suma podzespołów. Bo oceniając na podstawie papierka, moglibyśmy w prosty sposób zdyskredytować ten sprzęt, jako nieadekwatnie drogi, czy nieadekwatnie powolny.

moto-z-play-9

Tymczasem Moto Z Play prawie wszystko robi dobrze – jest fenomenalnie wykonana, bardzo długo pracuje z dala od gniazdka, ma śliczny ekran, bardzo dobrą wydajność, działa super płynnie, oferuje dobry (choć nie najlepszy) aparat, a do tego możemy do niej podłączyć moduły.

REKLAMA

To jeden z najfajniejszych i najprzyjemniejszych w codziennym użyciu smartfonów, jaki wpadł mi w ręce w tym roku. Jest zdecydowanie wart swojej ceny i zdecydowanie warto dać mu szansę.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA