REKLAMA

Technologie mają też mroczną stronę. Poznajcie wynalazcę benzyny ołowiowej i freonów

Jedno z powiedzeń mówi, że nożem można pokroić chleb, ale i zabić. Historia Thomasa Midgleya, wynalazcy urodzonego w Beaver Falls w  Pensylwanii pokazuje ciemną stronę rozwoju technologicznego.

Technologie mają też mroczną stronę. Poznajcie wynalazcę benzyny ołowiowej i freonów
REKLAMA
REKLAMA

Na początku lat 20. ubiegłego wieku Thomas Midgley pracował w General Motors Research, gdzie prowadził badania nad tetraetyloołowiem pod kierownictwem Charlesa Ketteringa. Okazało się, że ten związek chemiczny po dodaniu do benzyny zwiększał jej liczbę oktanową i miał właściwości przeciwstukowe. Znaczy to mniej więcej tyle, że zapobiegał przypadkowym i niepożądanym zapłonom. Cecha ta zapewniła czteroetylkowi ołowiu karierę w przemyśle chemicznym. W 1923 r.  korporacje General Motors i Standard Oil stworzyły firmę Ethyl Corporation.

Produkt sprzedawany przez przedsiębiorstwo nazwano etylkiem. Powód był prosty: skojarzenia z ołowiem nie były pożądane. Ołów to neurotoksyna, która działa na ośrodkowy układ nerwowy. Objawem zatrucia mogą być m.in. konwulsje i paraliż, upośledzenie czynności nerek, utrata wzroku, a także halucynacje.

Toksycznego działania tetraetyloołowiu doświadczyli pracownicy Ethyl Corporation.

Firma od początku zaprzeczała wszelkim doniesieniom o przypadkach zatrucia. Gdy w 1924 r. zmarł jeden z robotników, a kilku innych wykazywało objawy zaburzeń psychicznych, główny chemik zakładów powiedział dziennikarzom, że „ci ludzie oszaleli, bo pracowali zbyt ciężko”. Nie minęło wiele dni, gdy zmarło kolejnych czterech pracowników, a kilkudziesięciu ciężko zachorowało. W pierwszym okresie produkcji śmierć poniosło co najmniej piętnastu robotników.

Thomas Midgley, pełniący funkcję wiceprezesa Ethyl, zwołał konferencję prasową, by uspokoić nastroje. Podczas jej trwania oblał dłonie czterotylkiem i wdychał go. Twierdził przy tym, że mógłby robić to codziennie. Chciał tym samym dowieść, że związek chemiczny nie jest szkodliwy, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że jest inaczej, bo sam wcześniej miał objawy zatrucia.

Drugim biegunem tej opowieści był Clair Patterson. Ten geolog i chemik zasłynął tym, ze oszacował wiek naszej planety na 4,55 mld lat. To właśnie te badania skłoniły naukowca do przyjrzenia się zanieczyszczeniu atmosfery ołowiem. Gdy w 1948 r. rozpoczynał pracę pod kierunkiem Harrisona Browna na Uniwersytecie Chicagowskim, miał zająć się mierzeniem zawartości ołowiu i uranu w skałach powstających podczas procesów wulkanicznych. Pomiary trwały przez siedem lat. Większość tego czasu zajęło poszukiwanie odpowiedniego materiału. Konieczne było też stworzenie specjalnego laboratorium. Dlaczego? Bo próbki ulegały zanieczyszczeniu ołowiem atmosferycznym. Właśnie to zainspirowało naukowca do zajęcia się tematem.

Clair Patterson doszedł do wniosku, że większość ołowiu znajdującego się w atmosferze pochodzi z samochodów tankowanych benzyną z etylkiem. W końcu znalazł dowód na tę hipotezę badając lodowce. Okazało się, że przed wprowadzeniem na rynek wspomnianego związku chemicznego ołów występował w atmosferze w śladowych ilościach.

Wiedza ta okazała się niewygodna. Na Pattersona naciskano na różne sposoby, między innymi cofając fundusze na badania. Naukowiec naraził się nie tylko prywatnemu koncernowi, ale również – o ironio - agencji rządowej odpowiedzialnej za zdrowie publiczne. Zarząd firmy Ethyl miał nawet wyrazić chęć ufundowania katedry na słynnym California Institute of Technology (Caltech) w zamian za usunięcie badacza.

Ostatecznie Patterson zwyciężył w tej batalii, bo w 1970 r. uchwalono Clean Air Act, który regulował zagadnienia zanieczyszczenia powietrza na szczeblu krajowym. Sprzedaży benzyny z czteroetylkiem ołowiu zakazano w USA w 1986 r. Jeszcze na początku XXI wieku Ethyl Corp. wypierał się negatywnego wpływu swojego produktu na ludzi i środowisko.

Wróćmy jednak do Thomasa Midgley’a

Thomas Midgley zasłynął nie tylko czteroetylkiem ołowiu. Ma na koncie jeszcze jedno odkrycie, które negatywny sposób wpłynęło na środowisko naturalne. Podczas swoich badań uzyskał chlorofluoroweglowodory oznaczane skrótem CFC. Potocznie nazywamy je freonami, choć to zastrzeżony znak towarowy, a nie nazwa substancji. Miało to miejsce pod koniec lat 20. ubiegłego wieku. Dość powiedzieć, że praca Midgley’a doprowadziła do rozpowszechnienia lodówek, a później klimatyzatorów. Wykorzystywane wcześniej substancje były łatwopalne przez co czyniły lodówki niebezpiecznymi.

REKLAMA

Thomas Midgley zmarł we własnym łóżku w 2 listopada 1944 r. Udusił go mechanizm własnej konstrukcji, który miał mu ułatwiać życie z paraliżem będącym skutkiem choroby Heinego-Medina. O ile wpływ czteroetylko ołowiu na ludzkie zdrowie był mu dobrze znany, to nigdy nie dowiedział się, jakie skutki dla środowiska i warstwy ozonowej przyniesie jego drugi wynalazek. Stosowania CFC w lodówkach, klimatyzatorach czy dezodorantach zakazano w USA w 1974 r. Debata na ich temat toczyła się jeszcze w latach 90.

*Inspiracją i nieocenioną pomocą w napisaniu tekstu była książka Billa Brysona "Krótka historia prawie wszystkiego". Jej nowe wydanie trafiło na rynek pod koniec sierpnia.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA