Co warto zobaczyć we Frankfurcie - ekspresowe zwiedzanie miasta w 4 godziny
Frankfurt to miasto drapaczy chmur, finansistów, konferencji i portu lotniczego, ale na pewno nie turystów. Sam nie wiem dlaczego - przecież jest tu bardzo ładnie!
Polakom Frankfurt kojarzy się pewnie głównie z lotniskiem, służącym jako port przesiadkowy dla pasażerów podróżujących dalej na zachód. Rzeczywiście to największe w Niemczech lotnisko ustępuje w Europie tylko londyńskiemu Heathrow i paryskiemu de Gaulle, a dziennie obsługuje 150 tys. pasażerów.
Jeśli macie tam długą przesiadkę, to bardzo polecam zajrzeć do samego miasta - jest blisko, ładnie i ciekawie.
Na początku - jak dostać się do miast z lotniska? Wystarczy podążać za strzałkami, które prowadzą na peron kolejowy - to najlepszy środek transportu.
Bilet w dwie strony jest dość drogi, bo kosztuje 15 euro, ale do miasta docieramy w zaledwie 15 minut. Pamiętajcie, aby kupić go przed wejściem na pokład.
Polecam wysiąść na stacji Frankfurt Hauptbahnhof, która znajduje się u wejścia do zabytkowej dzielnicy. Możemy z niej jeszcze podziwiać Main Tower.
To czwarty najwyższy wieżowiec w mieście (200 m), który jest wyższy od warszawskiego PKiN o 12 metrów. Ma 56 pięter, a tak prezentuje się panorama miasta z jego szczytu, którą można podziwiać za 6,5 euro.
Wieża otwiera tzw. Mainhattan (Frankfurt nazywa się europejskim Nowym Jorkiem), czyli dzielnicę drapaczy chmur, której symbolem jest pomnik wspólnej waluty.
Kilka kroków na południe i znajdziemy się w przepięknym parku nad Menem o nazwie Nizza.
Mostem możemy przeprawić się na drugą stronę rzeki i pospacerować bardzo ładnym bulwarem Schaumainkai...
...aby podziwiać biznesowo - historyczną panoramę Frankfurtu.
Na lewy brzeg rzeki wracamy żelaznym mostem Eiserner Steg. Jest on zamknięty dla samochodów, ale otwarty dla zakochanych par i ich kłódeczek.
Schodzimy na stały ląd i kierujemy się do rzymskokatolickiej Katedry Cesarskiej Świętego Bartłomieja, która bardzo mocno ucierpiała podczas alianckich nalotów dywanowych.
W wyniku pożaru spłonęły znaczne połacie dachu, jego część runęła, ale na szczęście udało się ocalić wystrój wnętrza i wieżę.
Niedaleko katedry znajduje się jeden z bardziej urokliwych placów, jakie widziałem - Römerberg.
Znaczna jego część została zrekonstruowana po II wojnie światowej. Dotarłem do danych wskazujących, że nawet 90 proc. starego miasta leżało pod gruzami.
Ponoć jest to również świetne miejsce do spróbowania tradycyjnego sznycla czy golonki.
Z Römerbergu odbijamy na północ handlową i dość zatłoczoną ulicą Zeil.
Niektóre z placów to prawdziwe raje dla florystów.
To kulturalne serce miasta. Dużo to performance'ów i muzyki granej na żywo.
Dochodzimy do placu Hauptwache, który wyznacza początek świata we władaniu wieżowców. Po lewej stronie widzicie kościół św. Katarzyny, a za plecami macie stację S-Bahn, którą wróciłem na lotnisko.
Z racji napiętego harmonogramu nie straszyło mi czasu, aby zobaczyć:
Dom Goethego, autora Cierpień Młodego Wertera.
To właśnie tu dorastał Goethe. Ponoć dom-muzeum jest wypełniony jego osobistymi przedmiotami, a całe wnętrze oddaje ducha epoki Sturm und Drang.
Przepiękny budynek Opery:
Dzielnicę Czerwonych Świateł
Na początku wieku w Niemczech zalegalizowano prostytucję, więc osoby się nią parające mają ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne, a także płacą podatki. Domy rozpusty zabrały dla siebie część Frankfurtu, która ożywa w nocy. Trafiłem na dane, według których w całych Niemczech z ich usług korzysta aż milion osób.