Wielkie porządki w App Store. Najciekawsza będzie walka z… limitem znaków w nazwach aplikacji
Apple zapowiedział wielkie sprzątanie w App Store. Od 7 września - data nieprzypadkowa, bo to medialna premiera nowego iPhone’a - usuwane będą aplikacje, które źle działają lub łamią zasady sklepu.
Najciekawsze będzie jednak co innego - Apple zapowiedział limit 50 znaków w nazwie aplikacji.
To ostatnio wielka plaga w sklepie z aplikacjami mobilnymi na iPhone’y. Nazwy aplikacji wyglądają dziś często jak… tweety. Mają po 100 a nawet więcej znaków.
Po co deweloperzy tak robią? Wpychając w nazwę jak najwięcej informacji o aplikacji liczą na to, że więcej przypadkowych klientów się na nie skusi. Ponadto im więcej informacji i słów kluczowych w nazwach aplikacji, tym większa szansa na pojawienie się w wynikach wyszukiwania wewnątrz App Store.
Stąd dziś powszechne w nazwie potworki, jak chociażby ten:
Cartoon Network Superstar Soccer: Goal!!! – Multiplayer Sports Game Starring Your Favorite Characters (101 znaków)
czy tu:
Prisma – Art Photo Editor with Free Picture Effects & Cool Image Filters for Instagram Pics and Selfies (103 znaki)
Co ciekawe, do tego typu zastanawiających praktyk posuwają się także giganci branży tech jak Google, Amazon, czy Yahoo.
Myślicie, że Mapy Google to nazwa popularnej aplikacji z mapami? Skądże znowu! Oficjalna nazwa to Google Maps – Real-time navigation, traffic, transit, and nearby places (71 znaków). A aplikacja Kindle to po prostu Kindle? Nie, to: Kindle – Read Books, eBooks, Magazines, Newspapers & Textbooks (62 znaki).
Jak duża to skala zjawiska niech świadczy fakt, że wśród Top 100 najpopularniejszych aktualnie aplikacji w App Store, ponad 1/4 ma w nazwie więcej, niż 50 znaków. Według Apple’a, optymalna liczba znaków w nazwie aplikacji to 23. Jest więc co skracać.
I po 7 września Apple aplikacje, które łamią limity znaków w nazwach, będą… usuwane z App Store.
W niektórych przypadkach ich deweloperzy dostaną 30 dni na dostosowanie do nowych wytycznych, w innych będą one usuwane od razu, bez żadnego ale. Dotyczy to głównie dwóch przypadków: aplikacji, które wysypują się przy próbie ich włączenia, lub aplikacji, których deweloperzy mieszają przy metadanych.
Za uszami swoje mają największe podmioty w App Store, więc kto wie, czy po 7 września nie dojdzie w sklepie do poważnych przetasowań.