Czołgi w Battlefield 1 - śmiertelne pułapki na gąsienicach czy potężne mobilne fortece?
Ze względu na realia pierwszej wojny światowej, Battlefield 1 przesuwa akcenty wojny totalnej, toczonej na lądzie, na wodzie i w powietrzu. Jednym z najbardziej dyskusyjnych elementów są czołgi.
Zdanie na ich temat jest bardzo podzielone. Jak pisałem w swoich wrażeniach, sam czuję się w pierwszowojennym czołgu jak w śmiertelnej pułapce. Zupełnie innego zdania jest wielu czytelników Spider’s Weba. W swoich komentarzach pisaliście, że opancerzone pojazdy nie mają sobie równych, a w pełni obsadzony czołg jest niczym kara boska dla całej drużyny przeciwnika. No to jak jest naprawdę?
Na początek trochę historii. Co warto wiedzieć o pierwszowojennych czołgach?
Pierwszy projekt czołgu opracował nie kto inny, jak sam Leonardo da Vinci - doskonale znany renesansowy malarz, pisarz, muzyk, archeolog, matematyk, anatom, wynalazca, rzeźbiarz oraz projektant w jednym. Maszyna musiała czekać kolejne 400 lat, aby zostać jednym z narzędzi zniszczenia podczas wojen.
Pierwszym bojowo użytym czołgiem, ochrzczonym na prawdziwym polu bitwy, był 26-tonowy Mark I. Gąsienicowa maszyna została wykorzystana w 1916 roku, podczas bitwy nad rzeką Sommą. Mark I stanowił wsparcie dla brytyjskich oddziałów piechoty. Co ciekawe, nazwa „tank”, oznaczająca w języku angielskim „zbiornik”, została wykorzystana dla zmylenia niemieckiego wywiadu. No i przyległo.
Mark I produkowany był od 1916 do 1918 roku, w dwóch wersjach. „She” posiadała pięć ciężkich karabinów maszynowych. „He” miał zamontowane dwie armaty, wsparte 3 ciężkimi karabinami.
Pomimo imponującego wyglądu, czołgi Mark I były dalekie od niezawodności.
Do starcia nad francuską Sommą Anglicy wysłali 49 gąsienicowych maszyn. Na pole bitwy dotarły 32 z nich. Na moment przed walkami 9 kolejnych czołgów uległo awarii, a 5 ugrzęzło w wilgotnym, przyrzecznym terenie.
Mimo tego, 18 pozostałych maszyn, działających w „stadach” po 3 czołgi, niezwykle zaskoczyło Niemców. Mark I okazał się bestią o wiele bardziej skuteczną, niż zakładało brytyjskie dowództwo. Gąsienicowe pojazdy wyrąbały sobie drogę na kilkadziesiąt kilometrów wgłąb ziem przeciwnika, z kolei brytyjska piechota nie była w stanie za nimi nadążyć! Maszyny Mark I zdobyłyby jeszcze więcej terenu, ale… po prostu zabrakło amunicji!
Równie ciężko, co uciekający Niemcy, miała sama załoga czołgu Mark I. Przebywanie wewnątrz maszyny było bardzo niekomfortowe. Żołnierze mieścili się w tym samym wnętrzu, co wielki silnik. W pojeździe nie było systemu wentylacji, a załoga truła się spalinami. Do tego w czołgu panowała temperatura około 50 stopni.
Dodajmy, że członkowie załogi nosili stalowe maski, mające ich chronić przed odpryskami pocisków piechoty. Na domiar wszystkiego, w środku było na tyle głośno, że po wrzuceniu biegu załodze pozostawała jedynie komunikacja za pomocą gestów.
Ewolucją czołgu Mark I jest Mark IV - obecny również w grze Battlefield 1
To właśnie nim sterowałem pośród egipskich piasków, na mapie dostępnej w becie Battlefielda 1. Mark IV doczekał się ponad 1500 wyprodukowanych sztuk, w porównaniu do ponad 150 sztuk czołgu Mark I. Ulepszoną wersję „zbiornika” trzeba uznać za najbardziej popularny brytyjski czołg z okresu pierwszej wojny światowej.
Mark IV został wyposażony w lepszy pancerz, lepszy silnik, lepszy układ sterowania oraz lepsze działa i karabiny. Zasada była jednak dokładnie ta sama - żeńska wersja posiada pięć stanowisk strzeleckich z ciężkimi karabinami, z kolei wersja męska trzy ciężkie karabiny oraz dwa działa, rozlokowane po lewej i prawej stronie pojazdu, zdolne do obrotu na 100 stopni.
Trzeba dodać, że poza ciężkimi maszynami typu Mark I i Mark IV, w których mieściła się aż 8-osobowa załoga, alianci operowali również lekkimi czołgami. Najbardziej rozpoznawalnym z nich, również obecnym w grze, jest Renault FT - pierwszy czołg o „klasycznej” konstrukcji, z w pełni obracalną wieżą. Dwuosobowy pojazd posiadał lżejszy pancerz oraz mniejsze działo względem Mark IV, ale nadrabiał to mobilnością i sterownością.
Renault FT nazywany jest najskuteczniejszym czołgiem pierwszej wojny światowej. Francuski produkt był szeroko eksportowany po wojnie, również do Rzeczypospolitej. To właśnie 120 czołgów FT czyniło w 1919 roku Wojsko Polskie czwartą najsilniejszą armią na świecie! Chociaż w momencie wybuchu drugiej wojny światowej francuskie czołgi były już przestarzałe, Renaulty wciąż stanowiły element sił bardzo wielu państw.
Niemiecką odpowiedzią na alianckie czołgi był paskudny A7V - także obecny w grze Battlefield 1.
Gdy Niemcy zobaczyli czołgi Mark I podczas bitwy nad Sommą, wiedzieli, że muszą posiadać własną broń tego typu. Odpowiedzią naszych zachodnich sąsiadów został Sturmpanzerwagen A7V. Czołg był gotowy do masowej produkcji już w 1917 roku, lecz niemiecka gospodarka nie posiadała odpowiednich mocy przerobowych na tworzenie kolejnego narzędzia zagłady.
Kolejne przesunięcie niemieckich priorytetów nastąpiło po bitwie koło francuskiego Cambrai, gdzie Brytyjczycy wykorzystali prawie 500 czołgów własnej produkcji, gromiąc Niemców. Niemieckie czołgi ostatecznie wjechały na pole bitwy w marcu 1918 roku. Stosunki były jednak przytłaczające.
Gdy Niemcy skonstruowali pierwsze 20 czołgów A7V, naprzeciwko siebie mieli już 1600 brytyjskich czołgów Mark I - V, 3000 francuskich Renault oraz około 1000 czołgów amerykańskich. Pancerna przewaga aliantów była zbyt duża do odrobienia.
Sturmpanzerwagen A7V mieścił aż 18 członków załogi! Długi na 8 metrów pojazd dosłownie gotował znajdujących się w środku żołnierzy, przy temperaturze sięgającej aż 60 stopni. Do tego załoga była narażona na toksyczne odpadki produkowane przez silnik, tak jak wcześniej załoga czołgu Mark I.
Pomimo dwóch silników o mocy 100 koni mechanicznych, A7V rozpędzał się do zaledwie 12 kilometrów na godzinę. Pojazd kołysał się przy tym na boki, co znacznie utrudniało ostrzał z sześciu karabinów maszynowych oraz jednego działa. Giganta ratował jedynie 3-centymetrowy pancerz, znacznie grubszy niż w Renault oraz Markach.
No dobra, historia historią, ale jak to jest w samej grze?
Pierwszowojenne czołgi w prawdziwym świecie były odporne na ostrzał ze standardowej broni piechoty. Trzeba jednak dodać, że gąsienicowe maszyny nie radziły sobie z amunicją przeciwpancerną. Ta z czasem została dostosowana nawet do tych broni, które były na klasycznym wyposażeniu piechoty.
Poza amunicją armor-piercing, pancerze czołgów nie radziły sobie również w granatami. Nie tylko tymi kilku-ładunkowymi, skonstruowanymi specjalnie przeciwko czołgom, ale również takim klasycznym. Do tego opancerzenie czołgów bez problemu dało się przeszyć potężnymi broniami stacjonarnymi.
Tak samo jest w grze. Battlefield 1 pozwala na niszczenie czołgów w zasadzie każdą klasą. Czy to amunicją przeciwpancerną, czy granatami. Ba, uszkadzać czołgi mogą nawet snajperzy! Wystarczy, że przełączą się na naboje armor-piercing, i już tną wytrzymałość pancerza czołgu o kilka procent za każdym strzałem.
Oczywiście snajper w pojedynkę nie załatwi czołgu. Prędzej zabraknie mu amunicji. Nie jednak o to chodzi, aby zwiadowca z lunetą był w stanie zniszczyć potężny pojazd pancerny. W Battlefieldzie 1 nie ma wyrzutni rakiet z automatycznym namierzaniem, nie ma Igieł oraz Stingerów. Im szybciej to zrozumiemy i zaakceptujemy, tym lepiej.
Czołgi w Battlefield 1 niszczy się WOLNIEJ, ale za to NA WIĘCEJ SPOSOBÓW.
Załatwienie wrogiego pojazdu gąsienicowego to teraz zabawa dla kilku graczy. Dla snajpera z amunicją przeciwpancerną, dla wsparcia z granatami, nawet dla jeźdźca, który na koniu odwraca uwagę załogi czołgu, a także miota jak oszalały granatami. Do tego dochodzą miny, a także… gaz trujący! W środku czołgu znajdują się przecież ludzie. Ci, w przeciwieństwie do ton stali, są bardzo podatni na toksyczne środki.
Gracze obrażają się i narzekają na moc czołgów, ponieważ nie są w stanie zniszczyć ich w pojedynkę, jak w Battlefield 4. Tam pojedynki jeden na jeden, czołg kontra osoba z wyrzutnią rakiet, są na porządku dziennym. W Battlefield 1 coś takiego nie przejdzie. No i bardzo dobrze!
Pojazdów opancerzonych w becie Battlefield 1 jest mniej, niż w Battlefield 4. Gdy jednak się pojawiają, mają sieć panikę i zdezorientowanie. Tak właśnie było podczas pierwszej wojny światowej, gdzie czołg stanowił zupełnie nową formę zniszczenia. To piechota musiała dostosować się do czołgu, nie czołg uciekać przed rakietami piechoty.
Balans czołgów to jedna z tych rzeczy, które DICE zrobiło idealnie. Zniszczenie pojazdu na gąsienicach wymaga zgrania przynajmniej kilku graczy. Jeżeli jest się prawdziwą drużyną, wrogi czołg to nic więcej niż trumna na gąsienicach. Zbiorowa mogiła dla wrogów, którzy zostaną rozszarpani armatkami, granatami, gazami, minami oraz amunicją przeciwpancerną.
Jeżeli jednak, zamiast kompanii braci jesteście źle skomunikowaną, luźną zbieraniną bez wyraźnego celu... biada wam, oj biada.