REKLAMA

Poznajcie Lenovo YOGA 900s - laptop, który zmienił sposób, w jaki korzystam z komputera

W pracy redaktora takiego serwisu internetowego, jak Spider’s Web, bardzo istotna jest możliwość pracy w każdym miejscu, o każdej porze. Od miesiąca korzystam ze sprzętu, dzięki któremu nadążenie za tym wymogiem przychodzi mi łatwiej, niż kiedykolwiek wcześniej. To nowa YOGA 900s od Lenovo.

19.08.2016 16.59
Lenovo YOGA 900s - laptop, który zmienił sposób, w jaki pracuję
REKLAMA
REKLAMA

Praca w Internecie narzuca bardzo specyficzne tempo. Czasem wszystko odbywa się bardzo leniwie i toczy się spokojnym rytmem, a czasem rozlega się alarm bombowy i konieczna jest praca z taką szybkością, że klawiatura wręcz płonie. Sęk w tym, że nigdy nie ma reguły na to, kiedy który z etapów następuje. Dzień może się wydawać leniwy, zwłaszcza teraz, gdy sezon ogórkowy w pełni, ale nigdy nie wiadomo, czy późnym wieczorem nie pojawi się nagły temat, który wymusi szybką akcję.

Dlatego redaktorzy Spider’s Web zawsze są gotowi do tego, żeby usiąść do pisania. I każdy z nas radzi sobie z tym na różne sposoby. Piotrek Grabiec potrafi napisać felieton na 1500 słów z poziomu iPhone’a (do dziś nie wiem, jakim cudem robi to na 4,7” ekranie…), Mateusz Nowak magicznie teleportuje się z powrotem przed klawiaturę (wracając z jednego z 3 tysięcy spacerów z psem w ciągu dnia) a ja… po prostu noszę przy sobie laptop, kiedy tylko mogę.

Do niedawna moją główną maszyną do pracy mobilnej był MacBook Air 13”, którego nadal bardzo lubię i którego bez większych trudności zabierałem ze sobą wszędzie. Ale odkąd przyjechała do mnie na testy YOGA 900s, aluminiowa bryła od Apple nagle zrobiła się duża, nieporęczna i jakaś taka… niepraktyczna.

Lenovo-Yoga-900s-3 class="wp-image-511931"

Lenovo YOGA 900s – zawsze gotowa do pracy.

12,8 mm grubości, 999 g wagi, 12,5” przekątnej ekranu. Wiecie co? Jak wrzucam tego laptopa do zwykłej torby na ramię, to praktycznie nie czuję, że tam jest. Jego rozmiary są tak kompaktowe, że nawet moja druga połówka bez problemu mieści go do swojej torby, w którą MacBook Air za nic nie chciał wejść.

Ktoś może pomyśleć, że różnica względem większości ultrabooków na rynku nie wydaje się być przesadnie wielka, ale w praktyce… ta różnica jest naprawdę znacząca. Kiedy nosi się sprzęt ze sobą przez cały dzień, liczy się każdy gram.

Te kompaktowe wymiary pozwalają mi zabrać YOGĘ 900s dosłownie wszędzie. Wymiary to jednak dopiero połowa opowieści. Drugą połową jest obracany ekran.

Lenovo-Yoga-900s-1 class="wp-image-511929"

Dopiero teraz naprawdę przekonałem się do hybrydy.

Przyznaję, że w laptopach 13,3” konwertowalny ekran nieszczególnie mnie do siebie przekonywał. Po przełożeniu ekranu na drugą stronę powstały w ten sposób tablet był OGROMNY i niezbyt wygodny w użyciu. Ale przy 12,5” przekątnej sytuacja zmienia się diametralnie.

Nosząc ze sobą YOGĘ 900s mogłem wyciągnąć ją z torby dosłownie w każdym miejscu, rozłożyć w sposobie tabletu, szybko odpisać na wiadomość, czy sprawdzić informację, bez obaw o pełne zdumienia spojrzenie przechodniów.

Sposób tabletu w Lenovo YOGA 900s ułatwił mi pracę o wiele bardziej, niż mógłbym się tego kiedykolwiek spodziewać. Głównie dlatego, że w mojej pracy równie wiele czasu, co na pisaniu, spędzam na czytaniu i weryfikowaniu informacji. A będąc poza domem o wiele wygodniej jest chwycić komputer jak kartkę papieru i czytać, trzymając go w pionie. Tym bardziej, że ekran dotykowy w YODZE 900s to majstersztyk.

Wymiary + obracany ekran + akumulator = Lenovo YOGA 900s mogła być ze mną wszędzie.

Przez ostatni miesiąc złapałem się na tym, że specyfika YOGI 900s kompletnie zmieniła to, jak korzystam z komputera. Robiąc sobie śniadanie, mogłem ustawić komputer w sposobie „namiotu” i w spokoju obejrzeć zaległy odcinek anime. Chwilę później jednym ruchem mogłem usiąść wygodnie z kawą na kanapie i przejrzeć feed RSS zupełnie jakbym przeglądał gazetę. Kolejny ruch i YOGA wracała do sposobu laptopa, żebym mógł napisać artykuł.

Lenovo-Yoga-900s-4 class="wp-image-511932"

I tak przez cały dzień. YOGA 900s to jeden z pierwszych laptopów z Windowsem, z jakich korzystałem, w którym rzeczywisty czas pracy z dala od gniazdka faktycznie pokrywa się z tym, co deklaruje producent. 10,5 godziny opisane w specyfikacji Lenovo YOGA 900s jest absolutnie osiągalne, o ile mamy wyłączoną łączność sieciową. A przy normalnym użyciu, oczywiście używając Opery lub Edge’a, a nie zasobożernego Chrome’a, osiągałem spokojnie 7-8 godzin na jednym ładowaniu, co jest wynikiem bardzo zbliżonym do tego, jaki osiągałem z MacBookiem Air.

Mobilność, która zmienia wszystko.

Zazwyczaj mam duży problem ze znalezieniem sprzętu, który dotrzyma mi kroku w pracy. Odkąd przeniosłem swój cały „workflow” na stronę Windowsa 10, to już w ogóle, bo o ile ten system na desktopach spisuje się jak marzenie, to już znalezienie laptopa, który nie kosztuje równowartości kawałka wątroby na czarnym rynku i nadaje się do mojego użytku, naprawdę stanowi poważne wyzwanie.

Lenovo-Yoga-900s-5 class="wp-image-511933"

Myślę jednak, że w końcu znalazłem ten sprzęt.

Wystarczająco wydajny, by udźwignąć większość zadań redaktorskich i nie tylko. Wystarczająco mobilny, by zabrać go ze sobą wszędzie i zawsze być gotowym do działania. No i co by nie mówić… YOGA 900s w odcieniu szampańskiego złota prezentuje się piekielnie elegancko. Do tego jeszcze ten zawias, przypominający bransoletę drogiego zegarka… naprawdę, jest czym nacieszyć oko. To tylko dodatkowo dokłada się do ogólnej przyjemności używania tego sprzętu.

REKLAMA
Lenovo-Yoga-900s-2 class="wp-image-511930"

Przyznaję, że zwracam go do Lenovo po testach z wielkim żalem. Bo chociaż nie jest to sprzęt idealny (hej – żaden nie jest, prawda?) to na potrzeby mojej redaktorskiej pracy w terenie jest bliższy ideału, niż jakikolwiek inny laptop, który dotychczas wpadł mi w ręce.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA