To, co działo się w warszawskich Łazienkach, na długo zapadnie w mojej pamięci. Tak, chodzi o Pokemony
Śledzę rozwój Pokemon GO od globalnej premiery, ale dopiero wczoraj zobaczyłem na własne oczy, jak duży wpływ ma ta gra na rzeczywistość. To, co działo się w warszawskich Łazienkach, gdy gracze postawili 5 wabików obok siebie, było po prostu fascynujące. Pokemonów wyskoczyło z wody tyle, że nie sposób było nadążyć z ich łapaniem, a dookoła aż roiło się od graczy.
[pokemongo-fb]
Pokemon GO zdominowało świat. Nintendo podwoiło swoją wartość i przebiło pod względem wyceny Sony. Serwisy internetowe prześcigają się w udzielaniu porad jak grać, YouTube stał się tak jakby nieco monotematyczny, a o kolorowych stworkach słuchają nawet telewidzowie w głównych wydaniach wiadomości - sam opowiadałem o grze w Faktach TVN i na antenie TVN24.
O Pokemonach od dwóch tygodni pisaliśmy na łamach Spider’s Web całkiem sporo, bo to po prostu niesamowity fenomen.
Nie było jeszcze gry mobilnej o takiej popularności, a Pokemon GO przebiło popularnością Candy Crush Saga. Sprawie smaczku dodaje fakt, że to pierwsza gra, która masowo wyciągnęła ludzi z domów i rozgrywa się przede wszystkim w przestrzeni publicznej. Ja się wciągnąłem i już biegam po okolicy, a dla naszych czytelników przygotowaliśmy... Blog blisko Pokemonów.
Problem w tym, że pisząc o Pokemonach, wypowiadając się na ich temat i prowadząc fanpage Pokemon GO Polska - najszybciej rosnący i najaktywniejszy taki profil w Polsce - miałem stosunkowo mało czasu, by na spokojnie pograć samemu. Zwykle moja gra sprowadzała się ostatnio do godzinnych sesji i wypadów dookoła domu, a na dłuższe wycieczki nie mogłem sobie pozwolić.
W dodatku gdy już znalazłem czas na grę, to zwykle serwery odmawiały posłuszeństwa.
Niedziałające serwery to plaga tej gry, ale przed Niantic czapki z głów. Jest tak wciągająca, że nawet kilkugodzinne przerwy nie zniechęcają ogółu graczy. Już w pierwszy weekend po premierze wybraliśmy się ze znajomymi na wspólne polowanie i, pomimo częstych awarii, spotkaliśmy pierwszych trenerów w prawdziwym świecie.
To, że gra na komórki może okazać się pretekstem do wspólnego spotkania i spaceru w sobotni wieczór - zamiast np. siedzenia w domu lub w knajpie - okazało się miłą niespodzianką. Podczas tego pierwszego obchodu warszawskiego Ursynowa dopiero zaczynaliśmy zabawę, a jak się okazuje, to był dopiero wierzchołek góry lodowej.
W środę wyszedłem na krótki spacer dookoła bloku i wróciłem do domu po kilku godzinach.
Odpaliłem Pokemon GO i mając chwilę wolnego czasu zacząłem zwiedzać okolicę. Skończyło się na tym, że goniąc Squirtle’a trafiłem do Pałacu w Łazienkach i wreszcie zrozumiałem, jak czują się gracze z takich krajów jak Stany Zjednoczone. Pokemon GO to zdecydowanie gra typu multiplayer!
Chodząc obok domu mogę natknąć się jedynie na szczury i ptaki, czyli bodaj dwa najczęściej spotykane stworki. Idąc nieco dalej od czasu do czasu trafię na jakieś rzadsze okazy Pokemonów, ale w okolicach domu jest ich tyle co kot napłakał.
Co innego w parku obok zbiornika wodnego…
Pod Pałac w Łazienkach przydreptałem z ciekawości, bo na mojej mapie wyświetliła się informacja, że ktoś w okolicy zarzucił wabik na Pokemony. Ten specjalny przedmiot, umieszczany w wirtualnym Poke Stopie, pozwala ściągnąć nowe Pokemony w dane miejsce - skorzystać mogą z niego wszyscy okoliczni gracze.
Po chwili okazało się, że aż 5 zlokalizowanych obok siebie Poke Stopów zostało zasilonych wabikami. Stan ten utrzymywał się przez około dwie godziny, a na miejscu była z setka graczy jednocześnie. Spacerowali między Poke Stopami, zajmowali wszystkie okoliczne ławki i świetnie się bawili.
[gallery columns="2" ids="507489,507490"]
Gra zdaje się nagradzać osoby, które grają w Pokemon GO wspólnie w parkach i obok zbiorników wodnych.
Wcześniej widziałem działanie wabika w praktyce i byłem nieco rozczarowany, bo przybiegały do niego wyłącznie podstawowe stworki. Dopiero w Łazienkach, gdy 5 Poke Stopów obok wody zostało zasilonych wabikiem, a do gry włączyła się setka osób, tenże wabik zaczął ściągać naprawdę fajne Pokemony.
Wyglądało to tak, jakby gra nagradzała odpalenie kilku wabików obok siebie i to, że ludzie grają wspólnie. Ponieważ z wabika może skorzystać wiele osób, to gra najwyraźniej zachęca, by organizować się w prawdziwym świecie i nie trzymać bonusu tylko dla siebie - to świetny pomysł!
[gallery columns="2" ids="507496,507495"]
Potwierdza się jednak to, że Pokemon GO to gra przede wszystkim dla ludzi z większych miast i tej Polski A.
Tak jak Ewa pisała w swoim felietonie o Pokemon GO, osoba mieszkająca na wsi, nawet jeśli ma smartfona i zasięg jeszcze ciepłej stacji bazowej LTE, może zapomnieć o dobrej zabawie. Trudno o nią, gdy brak w okolicy Poke Stopów i Poke Gymów, a by złapać ciekawsze stworki - lub złapać je w ogóle - trzeba udać się nie do pobliskiego lasu, a do następnego miasta miasta.
Twórcy uznali, że Pokemony lgną do ludzi, więc najwięcej jest ich tam, gdzie kręci się wiele osób. Czy to jest sprawiedliwe? Nie, nie jest, ale tak ta gra została po prostu zaprojektowana. Korzysta też w dużej mierze z danych Ingress, czyli poprzedniej gry geolokalizacyjnej studia Niantic - w rejonach, gdzie ta produkcja była popularna, w Pokemon GO będzie grać się łatwiej.
Patrząc w skali makro można zresztą zauważyć, że cała Polska to dla Niantic Świat B.
Osoby z większych aglomeracji mogą się już bawić, a gra okazuje się czymś znacznie bardziej wciągającym, niż wydawało się na pierwszy rzut oka. Wczorajsze doświadczenie może nie miało takiej skali, jak polowanie Amerykanów na Vaporeona w Central Parku, ale ponieważ mogłem brać udział w czymś podobnym w Polsce, to zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Patrząc szerzej widać jednak, że Polska to nie jest główny rynek dla Nintendo.
Nie da się ukryć, że w takich Stanach Zjednoczonych gra jest jeszcze większym hitem, niż u nas. Nie ma co spodziewać się na naszych ulicach aż tylu graczy, ile widać na nagraniach zza Oceanu, a swoje wabiki uruchamiają jak na razie w Polsce pojedyncze sklepy, a nie całe sieci. Nie wiadomo też, czy w ogóle zorganizowane zostaną u nas wydarzenia, podczas których będzie można złapać legendarne Pokemony.
Geolokalizacyjne wykluczenie w Pokemon GO nie jest niczym strasznym i niespodziewanym. To po prostu odbicie podziałów z prawdziwego świata.
Grafika główna: Wachiwit / Shutterstock.com