Autonomiczny Land Rover nie musi znać sieci dróg. Pojedzie tam, gdzie ich nie ma
W czasach, kiedy wszyscy zastanawiają się, czy samochody będą kiedyś w stanie samodzielnie poruszać się po drogach, Land Rover pokazuje, jak jego auta będą radzić sobie bez pomocy kierowcy… poza jakimikolwiek drogami. No, prawie bez pomocy kierowcy.
Jazda w terenie, nawet najlepszym samochodem przystosowanym do takich warunków, nigdy nie należy do łatwych. A już nauczenie jej komputera wyposażonego w zestaw czujników i kamer wydaje się na tyle trudne, że wspomniana wcześniej autonomiczna lub zautomatyzowana jazda po utwardzonych i dobrze oznakowanych drogach wydaje się banalna.
Jaguar Land Rover nie zamierza jednak ograniczać się wyłącznie do tych nawierzchni, po których najczęściej poruszają się sprzedawanego przez niego pojazdy. W końcu legenda samochodu idealnego w każdy teren zobowiązuje - nawet, jeśli mało kto z tego skorzysta.
Nie, nawet prezentowany jako testowy system JLR nie jest w pełni autonomiczny.
Nie możemy więc liczyć, że w kolejnej generacji dużego Range’a, nowego Discovery czy innego Sporta będziemy mogli zdjąć ręce z kierownicy i na szosie, i na kompletnych bezdrożach. To, co pokazał Jaguar Land Rover, to jak na razie kolejne systemy wspomagające jazdę w trudniejszych niż drogowe warunkach, które docelowo, połączone w jeden, mogą dać nam to, w co dziś trudno uwierzyć - autonomiczną jazdę w miejscach, gdzie nawet człowiek mógłby mieć kłopoty.
Jak do tej pory zaprezentowano kilka takich pomniejszych systemów, które pewnie powoli, stopniowo, będą pojawiać się w kolejnych modelach tej marki.
Dzięki wykorzystaniu bardzo dokładnego zestawu kamer, radaru oraz LIDARU-u, testowy system jest m.in. w stanie samodzielnie rozpoznać nawierzchnię, po jakiej za chwilę (do 5 metrów od auta) będzie poruszać się samochód. Wykryje też ewentualne przeszkody znajdujące się ponad samochodem, jak np. nisko zwisające gałęzie.
Z jednej strony pozawala to poinformować kierowcę np. o konieczności zmiany trybu jazdy albo samodzielnie go zmienić, ale z drugiej jest też kolejnym krokiem w kierunku autonomiczności samochodu. Inny system przygotowywany przez JLR, bazując na danych z poprzedniego rozwiązania, jest bowiem w stanie samodzielnie dostosowywać prędkość przejazdu do warunków terenowych.
Kierowcy zostaje więc, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas, samo kierowanie samochodem. Regulacją prędkości zajmie się za niego elektronika, która będzie wiedzieć, że przed pasem błota, sporą dziurą czy ogromną kałużą lepiej zwolnić. Nie tylko dbając o utrzymanie zawieszenia w jednym kawałku i o to, by nie zatrzymać się na dobre, ale też o to, żeby… pasażerom we wnętrzu nadal było wygodnie.
Trzecim testowanym systemem jest system bezprzewodowej łączności pomiędzy pojazdami w konwoju. Te przekazywałyby sobie wszystkie istotne informacje, wliczając w to oczywiście informacje o terenie przed samochodem prowadzącym, prędkości, ewentualnych problemach na drodze (np. dziurach czy innym trudnym terenie, w który wjechało auto z przodu) i podobnych.
Autonomiczna jazda po bezdrożach jako cel
Na razie więc nie pojawia się nigdzie wzmianka o wykluczeniu kierowcy z samochodu przy jeździe terenowej. Kolejne systemy, które nie wiadomo jeszcze kiedy trafią do oferowanych modeli, mają mu ułatwić jazdę i sprawić, że będzie ona wygodniejsza i bezpieczniejsza.
Ale chyba wszyscy doskonale wiedzą, dokąd to docelowo zmierza…