To nowy rozdział eksploracji kosmosu - sonda Juno jest już na orbicie Jowisza
NASA wchodzi właśnie w decydujący etap swojej najnowszej misji Juno. Sonda wystrzelona w kierunku Jowisza weszła na jego orbitę, aby przez 16 miesięcy badać ogromne pole magnetyczne i silną grawitację gazowego olbrzyma.
Jowisz skrywa przed ludzkością jeszcze wiele tajemnic, choć to już dziewiąte podejście do jego eksploracji. Wcześniej były to m.in.:
- Pioneer 11, Voyager 1 i Cassini – leciały do Saturna,
- Voyager 2 – koncentrował się na planetach zewnętrznych,
- Ulysses – sonda badająca Słońca, które wykorzystała grawitację Jowisza do zmiany orbity,
- New Horizons – niedawna misja w okolice Plutona.
Stricte na Jowiszu koncentrowały się dwa programy.
Pierwszym była sonda Pioneer z 1973, a drugim sonda Galileo (nazwana na cześć Galileusza, który odkrył kilka księżyców planety), krążąca wokół Jowisza w latach 1995-2003 na wysokości nawet 150 tys. km.
Dziś rano dołączyła do nich Juno
Sonda odpaliła silniki hamujące na 35 minut, aby wejść na orbitę planety, która jest oddalona od niej na 1,9 mln km. Najbliższe tygodnie to korygowanie orbity aż do osiągnięcia tej zaplanowanej – eliptycznej, gwarantującej przeloty nad biegunami, gdzie obserwować będziemy mogli zorze polarne.
Tak cieszono się w NASA:
Eliptyczna orbita gwarantuje dwie rzeczy. Po pierwsze Juno bardzo zbliży się do Jowisza – nawet na 5 tys. km. Po drugie, jej ekspozycja na niszczące warunki wokół planety będzie zmienna. NASA chce zrozumieć budowę planety i sposób jej powstania, a także zbadać pole grawitacyjne i magnetyczne. Niestety te dwa ostatnie aspekty tworzą warunki tak trudne do przetrwania, że Sonda będzie zmagała się z nimi tylko do października przyszłego roku. Później będzie powoli opadała w amoniakowe chmury Jowisza… coraz głębiej i głębiej, aż zniszczy ją ciśnienie.
Zobaczymy też zdjęcia Jowisza, bo Juno ma kamerę rejestrującą światło widzialne. Prawdopodobnie nie będzie ich zbyt dużo – z dwóch powodów. Po pierwsze Jowisz jest bardzo daleko, sam przesył danych z prędkością światła trwa 48 minut, a sonda ma ograniczoną prędkość nadawania liczona w kilobitach na sekundę. Po drugie NASA podejrzewa, że wysokie promieniowanie na orbicie uszkodzi kamerę i daje jej tylko kilka dni pracy. Później Juno będzie ślepa, ale zostanie jej jeszcze dziewięć sensorów, które dostarczą danych naukowych (zdjęcie poniżej).
Będą one zasilane panelami słonecznymi o długości 8,9 m i szerokości 2,7 m, które dadzą 486 W mocy. Niewiele, ale weźmy pod uwagę, że jesteśmy bardzo daleko od Słońca.
Te pół kilowata posłuży też do zasilenia komputera pokładowego RAD750, który charakteryzuje się niezwykłą wytrzymałością. Jak czytamy na Wikipedii: „Sam procesor może pochłonąć dawkę 2000 grejów i wytrzymać temperatury od –55 °C do 125 °C. Płyta główna wraz z procesorem może pochłonąć 1000 grejów i wytrzymuje temperatury od –55 °C do 70 °C.” Dane zapisywane będą w pamięci o rozmiarze 256 megabajtów.
Otwieramy kolejny rozdział kosmicznej eksploracji. Śledzić go będzie cały świat.
Źródło grafik: NASA