Głośnik Bluetooth pełen bajerów. Creative SoundBlaster Roar 2 - recenzja Spider's Web
Na rynku nie brakuje głośników Bluetooth o różnych możliwościach, cenie i rozmiarach. Niewiele z nich jest jednak tak naszpikowanych bajerami, jak Creative Roar 2.
Pierwsze wcielenie Creative Roar wzięło mnie z zaskoczenia, gdy miałem przyjemność po raz pierwszy posłuchać płynących z niego dźwięków. Kilka lat temu, gdy urządzenie miało swoją premierę, na rynku nie było zbyt wielu dobrze grających głośników Bluetooth w rozsądnym przedziale cenowym, a tymczasem firma pokazała sprzęt mogący konkurować z dwukrotnie droższymi rozwiązaniami.
Tym bardziej chciałem dokładniej sprawdzić drugą iterację tego głośnika, gdy tylko pojawiła się ona na rynku i w końcu nadarzyła się ku temu okazja.
Mniejszy, a jednak większy
Creative Roar 2 jest zauważalnie - bo aż o 20% - mniejszy względem swojego poprzednika, czy wersji Pro, która ukazała się niedawno. Wydawać by się mogło, że przez to zmniejszenie gabarytów, „zmniejszeniu” ulegnie też dźwięk, ale już pierwsze nuty rozwiewają te obawy - Roar 2 gra świetnie, ale o tym za chwilę.
Wymiary, jak wspomniałem, są dość kompaktowe, ale nadal Roar 2 jest nieco większy od reszty głośników w swojej klasie. Mierzy on 51 x 188 x 109 mm, a waży tylko/aż 1 kg. Osobiście nie wydaje mi się, żeby jego gabaryty były problematyczne, ale spotkałem się z kilkoma krytycznymi opiniami na ten temat.
Po wzięciu głośnika do ręki od razu czuć, że mamy do czynienia ze sprzętem z wysokiej półki, chociaż cena mogłaby wskazywać raczej na środek stawki. Wszystkie elementy są bardzo wysokiej jakości, doskonale spasowane i prezentują się niebywale elegancko. Na testy trafiła do mnie wersja czarno-zielonkawo-złota (?), ale gdybym miał dziś kupić Creative Roar 2 dla siebie, zdecydowanie wybrałbym biały wariant, który wynosi ową elegancję na jeszcze wyższy poziom.
Jest takie angielskie określenie, „business up front, party in the back” (elegancja z przodu, impreza z tyłu), które idealnie pasuje do opisu wyglądu głośnika od Creative’a. Front jest minimalistyczny, żeby nie powiedzieć, że wręcz ubogi. Czy to w pozycji leżącej czy stojącej, niewiele się dzieje. Z przodu mamy tylko logo firmy, na panelu powyżej głośników klawisze funkcyjne i diody LED sygnalizujące pracę urządzenia, i poziom naładowania baterii.
Dopiero obracając głośnik zobaczymy, jak wiele bajerów i złącz producent zdołał do niego upchać.
Zanim przejdę do szczegółowego opisu, wspomnę tylko o ładowaniu głośnika - można to robić albo poprzez dedykowaną ładowarkę, albo przez gniazdo micro-USB. Pierwszym sposobem naładowanie 6000 mAh akumulatora trwa ok. 2,5 godziny, zaś drugim ponad dwukrotnie dłużej. Creative Roar 2 może także służyć za powerbank dla naszego smartfona, ale wtedy należy się oczywiście liczyć z krótszym czasem odtwarzania.
Tył zdradza też, iż Creative Roar 2 możemy używać nie tylko jako jako głośnika Bluetooth. Możemy załadować do niego własne piosenki (format mp3 i WMA do 320 kbps) poprzez kartę microSD o pojemności max 32 GB, ale możemy też podłączyć go bezpośrednio do komputera złączem USB i wykorzystywać jako głośnik stacjonarny. Producent przewidział aplikację sterującą głośnikiem z poziomu komputera z Windowsem, niestety nie została ona jeszcze zaktualizowana pod Windowsa 10 i nie działała na żadnym z dostępnych mi komputerów.
Z tyłu widzimy też przełączniki do nagrywania - Creative Roar 2 posiada wbudowany mikrofon z aktywną redukcją szumów, który nie tylko pozwala na prowadzenie rozmów telefonicznych w trybie głośnomówiącym (które, swoją drogą, brzmią naprawdę fantastycznie), ale też nagrać np. konferencję, czy notatkę głosową. Wiadomo, do studyjnej jakości tutaj bardzo daleko, ale jako stacjonarny dyktafon na własny użytek ten głośnik spisuje się całkiem nieźle.
Pośród tylu bajerów zabrakło mi jednego tylko elementu, który jeszcze bardziej wyróżniłby produkt Creative’a na tle rywali - wbudowanego wzmacniacza słuchawkowego. Creative ma w portfolio mnóstwo fantastycznych, zewnętrznych i wewnętrznych układów dźwiękowych, żal mi więc, że jeden z nich nie znalazł się w Creative Roar 2. Pewnie podniosłoby to cenę, ale w moim odczuciu byłoby to warte zachodu. Roar 2 jest jednym z najbardziej uniwersalnych głośników na rynku. Do tego gra na tyle dobrze, że gdyby posiadał jeszcze wbudowany DAC ze wzmacniaczem słuchawkowym, bez najmniejszego wahania zastąpiłbym nim mój biurkowy zestaw audio.
Co prowadzi mnie bezpośrednio do dźwięku.
Creative Roar 2 rzeczywiście potrafi „ryknąć”
Za wrażenia odsłuchowe płynące z produktu Creative’a odpowiada pięć głośników, napędzanych w technologii biampingu, czyli poprzez dwa niezależne wzmacniacze. Składają się na nie dwa pasywne (czy: bierne) membrany widoczne na zewnątrz urządzenia, oraz aktywny przetwornik 2,5” oflankowany przez dwa głośniki wysokotonowe o średnicy 1,5”.
Ten zestaw naprawdę potrafi zaryczeć, chociaż pierwsze wrażenie może być nieco rozczarowujące. Gdy pierwszy raz wpuściłem w pięciodrożny system muzykę, nieco się zawiodłem. Brzmieniu brakowało tej głębi, którą zapamiętałem z pierwszego Roar’a. Może powinienem ustawić to we właściwej perspektywie - na tle większości głośników z tego segmentu Creative Roar 2 nadal brzmi fantastycznie. Na pierwszy rzut ucha brakowało mu jednak wyrazistości w niskich częstotliwościach.
Jest na to jednak proste remedium. Wystarczy wcisnąć umieszczony z tyłu przycisk „Roar”, by włączył się tryb TeraBass. Tryb, który zmienia wszystko.
Po jego włączeniu muzyka momentalnie ożywa. Górne tony śpiewają jak trzeba, środek jest bardzo przyjemnie zaznaczony, a basy w końcu brzmią tak, jak spodziewalibyśmy się po zastosowanych membranach. Jest mocno, punktowo, selektywnie - da się wysłyszeć każdą nutkę linii basu. Wysokie częstotliwości są nieco mniej wyraźne. Partie smyczków w muzyce klasycznej czy instrumenty dęte w jazzie potrafią się nieco ze sobą zlewać, ale na poziomie w zupełności akceptowalnym w głośnikach Bluetooth.
TeraBass spełnia też jeszcze jedną - dla mnie kluczową - rolę: ubogaca dźwięk przy niskiej głośności, bez sztucznego kolorowania jego barwy. Zazwyczaj wolę słuchać muzyki nieprzesadnie głośno i tutaj większość głośników zawodzi, bo potrzebuje sporej głośności, by wydobyć swój potencjał. Jednak Roar 2 na tym polu zdecydowanie się wyróżnia, oferując pełne, czyste brzmienie, niezależnie od jego natężenia.
Creative Roar 2 jest też bardzo wrażliwy na jakość pliku źródłowego. O ile wewnętrzny odtwarzacz mp3 nie obsługuje plików w kompresji bezstratnej, o tyle zastosowanie kodeku aPTX pozwala cieszyć się bezstratnym audio przez Bluetooth. Nie polecam zatem słuchania na Roarze czegokolwiek, co nie ma minimum 254 kbps, a najlepiej spisze się standardowe 320 kbps z serwisów streamingowych. A to dlatego, że ten głośnik bardzo akcentuje wszelkie artefakty i niedoskonałości nagrania, spowodowane silną kompresją. Słuchanie pliku mp3 128 kbps na tym sprzęcie to zdecydowanie nie jest przyjemne doświadczenie.
Za to dźwięki płynące z plików najwyższej jakości w Spotify (320 kbps AAC) gwarantują bardzo dobre wrażenia z odsłuchu. Roar 2 służył mi za salonowy głośnik ponad miesiąc i słuchałem na nim niemal wszystkich gatunków muzyki, z każdym będąc pod coraz większym wrażeniem tego małego pudełka.
Jako że w Roarze szczególnie zaznaczony jest środek pasma, niezwykle przyjemnie słuchało mi się na nim utworów Tommy’ego Emmanuela, czyli solowej gitary akustycznej. Pięknie też brzmiały przesterowane gitary zespołów rockowych, ale i soundtrackom z gier czy filmów nie brakowało głębi. Rozczarowani będą tylko miłośnicy potężnego, wstrząsającego czaszką basu, którego Creative Roar 2 fizycznie nie jest w stanie zaoferować.
Multum możliwości podłączenia.
Wspominałem już, że Creative’a Roar 2 można podłączyć do komputera przez USB, ale to nie wszystko. Można go także połączyć ze źródłem dźwięku poprzez gniazdo jack 3,5 mm, oraz - oczywiście - łącznością Bluetooth. Tutaj możemy sparować nasz telefon/tablet/komputer albo tradycyjnie, albo poprzez tag NFC na obudowie urządzenia. Co ciekawe, Creative Roar 2 jest też kompatybilny z PS 4, co samo w sobie czyni go bardziej uniwersalnym od wielu rywali.
Możemy też sparować ze sobą dwa głośniki Roar 2 i używać ich w stereo - to rozwiązanie na jedną z największych bolączek większości głośników Bluetooth, czyli bardzo wąską scenę. W tym sprzęcie nie jest z tym aż tak źle, bo Roar 2 bardzo równomiernie wypełnia pomieszczenie dźwiękiem, ale nadal jest ono wyraźnie kierunkowe, nierozproszone, dobiegające z jednego punktu.
Skoro mowa o wadach, to Roar 2 nie ma ich zbyt wielu, a najbardziej dotkliwą jest nieco zbyt krótki czas pracy na baterii. Używając ustawicznie funkcji TeraBass często nie udawało mi się z niego wyciągnąć nawet obiecanych przez producenta 8 godzin, zatrzymując się zazwyczaj w okolicach 5-6.
Mam też drobną uwagę natury estetycznej - jak widać na niektórych zdjęciach, gumowa nakładka wokół pasywnych przetworników przyciąga kurz jak magnes i dość trudno go od niej odkleić. Wymaga to bardzo delikatnego operowania wilgotną szmatką wokół przetwornika i trzeba naprawdę uważać, bo głośnik nie jest w żaden sposób wodoodporny.
Cena? Niecałe 700 zł
Creative SoundBlaster Roar 2 to taki sprzęt, któremu bardzo trudno cokolwiek zarzucić. Tym przyjemniej pisze się takie recenzje, bo miło jest polecić dobry produkt. Ten polecam z czystym sumieniem, bo to jeden z najlepszych głośników na rynku w swoim pułapie cenowym.
Wydając nieco więcej możemy mieć jeszcze lepiej grające i dłużej trzymające na baterii głośniki Razer Leviathan Mini lub Bose Soundlink Mini 2. Wydając nieco mniej możemy dostać nieco gorzej brzmiące, ale za to bardziej mobilne i wodoodporne JBL Flip/Charge, a w podobnej cenie kupimy rozrywkowego JBL Pulse 2.
Żadne z tych urządzeń nie jest jednak tak uniwersalne jak Roar 2 - ten głośnik może pełnić zarówno funkcję mobilnego głośnika Bluetooth, jak i bardzo solidnego, biurkowego sprzętu do odtwarzania muzyki, a także jako zewnętrzne audio dla PS4, brzmiące bez porównania lepiej, niż głośniki wbudowane w telewizor.
Jeśli będziecie mieli okazję gdzieś posłuchać jak brzmi ten niepozorny maluch, to warto z niej skorzystać. Gwarantuję, będziecie zaskoczeni stosunkiem jego możliwości i brzmienia, do niewygórowanej ceny.