REKLAMA

Wiemy już, ile Adobe zarabia na programach w chmurze. Krocie

Adobe przedstawiło właśnie wyniki finansowe za pierwszy kwartał 2016 roku. Po raz kolejny twórcy Photoshopa notują rekordowy wynik. Oprogramowanie w chmurze przynosi coraz więcej pieniędzy, co oznacza, że najpewniej zostanie z nami na dłużej.

photoshop
REKLAMA
REKLAMA

Adobe w połowie 2014 roku wywróciło do góry nogami sposób dystrybucji swoich programów. Firma przeszła na model subskrypcyjny oparty o miesięczny abonament, w zamian za który użytkownik otrzymuje wszystkie aktualizacje bez dodatkowych opłat.

Zmiana była ogromna. Na pierwszy rzut oka znacznie obniżył się próg wejścia do świata profesjonalnego oprogramowania. Z Photoshopa, Illustratora, Premiere Pro, czy InDesign można korzystać legalnie wykładając ok. 100 zł za program. W porównaniu do cen wersji pudełkowych, sięgających nierzadko kilku tysięcy złotych, jest to niebagatelna różnica.

Abonament ma jednak tę wadę, że po zaprzestaniu płacenia tracimy dostęp do usługi.

W związku z tym do dziś trwają debaty między zwolennikami i przeciwnikami tej formy dystrybucji. Z jednej strony, programy w wersji pudełkowej (nawet kosztujące ponad 3 tys. zł) w dłuższej perspektywie zawsze będą bardziej opłacalne.

Z drugiej strony pojawia się temat aktualizacji i tutaj kwestia rozbija się o potrzeby użytkowników. Część osób co roku kupowała nowe wersje programów w pudełkowym pakiecie Creative Suite, a część przeskakiwała na nową wersję co kilka lat.

Osobiście nie jestem zwolennikiem abonamentu i wolałbym mieć wybór. W obecnej ofercie Adobe tylko jeden program jest sprzedawany w dwóch modelach, a jest nim Lightroom. Szóstą wersję tego narzędzia możemy kupić w tradycyjnym pudełku, bądź w formie abonamentu. Obie wersje niczym się nie różnią, bowiem dostają te same aktualizacje w ramach numeru 6.x. Różnice pojawią się wraz z nową, siódmą wersją. Abonenci chmury CC dostaną aktualizację, a posiadacze pudełka – nie.

Jeśli marzysz o powrocie pudełek, mam dla ciebie złą wiadomość. Chmura to żyła złota dla Adobe.

adobe-q1-2016-quarterly-earnings-1-638

Ostatni kwartał to już kolejny, w którym firma notuje rekordowe przychody. Ten trend utrzymuje się od momentu wprowadzenia pakietu Creative Cloud. W drugim i trzecim kwartale 2014 roku mieliśmy lekkie zawahania, ale od tego czasu słupki przychodów pną się w górę.

Przychody za pierwszy kwartał wzrosły o niemal 25% względem analogicznego okresu w ubiegłym roku. Do kasy Adobe wpłynęło 1,38 miliarda dolarów, a więc Adobe przekroczyło zapowiadany przez analityków poziom 1,34 mld dol.

Przychód jest ważny, ale to co liczy się w biznesie, to zysk. Tutaj Adobe zamyka usta niedowiarkom. W pierwszym kwartale 2016 roku firma zarobiła na czysto 254,3 mln dol., co daje trzykrotność kwoty, którą Adobe zarobiło w analogicznym okresie rok temu (84,9 mln dol.). Wciągu ostatnich 12 miesięcy cena akcji Adobe wzrosła o 12 proc.

Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości co do subskrypcyjnego modelu sprzedaży, czas je porzucić.

REKLAMA

Patrząc na wyniki finansowe, zarząd Adobe musiałby stracić rozum, by porzucić rozwiązanie w chmurze. Po cichu liczę jednak, że coraz silniejsza hegemonia zacznie być w końcu podszczypywana przez nowych graczy. Z dużą nadzieją patrzę na pakiet Affinity, który już podbija Maki, a teraz zmierza też na komputery z Windowsem. Twórca pakietu, firma Serif, sprzedaje swoje programy w cenie zaledwie 49 euro, na dodatek w klasycznym modelu dystrybucji.

Jeśli Serif nie z zagrozi Adobe, naprawdę nie wiem, kto mógłby to zrobić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA