REKLAMA

Szykuj gotówkę - wiemy już, kiedy będzie można zamówić Teslę Model 3

Nikt nie wie, jak będzie wyglądał. Nikt nie wie, ile będzie kosztował. I co najważniejsze, nikt nie wie, czym tak naprawdę będzie się wyróżniał z grupy coraz powszechniejszych na rynku samochodów elektrycznych. A jednak pewne jest, że po dzisiejszej zapowiedzi Elona Muska sporo osób zarezerwowało już na koncie 1000 dol. na pierwszą wpłatę. Pierwszą wpłatę na Teslę Model 3.

tesla model 3
REKLAMA
REKLAMA

Powoli bowiem cała tajemnica otaczająca najmniejszy samochód elektryczny od Tesli zaczyna odchodzić w niepamięć. Do tej pory wiedzieliśmy właściwie tyle, że będzie mniejszy i tańszy niż Model S, a do tego być może dostępny w kilku wariantach. Znaliśmy też jego główne zadanie - namieszanie już nie tylko w segmencie drogich limuzyn (S) czy drogich SUV-ów (X), ale w segmencie bardziej powszechnym cenowo i o większej skali. 3-ka miała być modelem, która faktycznie napsuje krwi innym, bardziej uznanym producentom.

Cały czas jednak były to tylko zapowiedzi, bez żadnych konkretnych dat, poza "niedługo", "za jakiś czas", "za kilka lat". Teraz znamy już przynajmniej jeden konkretny termin.

31 marca - to właśnie wtedy zaprezentowana zostanie Tesla Model 3.

I, żeby było ciekawiej, tego samego dnia będzie można wejść do jednego z salonów Tesli i, składając depozyt w wysokości 1000 dol., zarezerwować sobie miejsce w kolejce po ten samochód. Dzień później dokładnie to samo będzie można zrobić już bez wychodzenia z domu - za pośrednictwem strony internetowej firmy. Rezerwacje mają przy tym ruszyć jednocześnie w każdym kraju, w którym do tej pory można było kupić Teslę.

Cena końcowa? Prawdopodobnie w okolicach tej, o której mówiono już od dłuższego czasu, czyli 35 tys. dol. bez żadnych zniżek (nawet 10 tys. dol. mniej z nimi), czyli na poziomie połowy ceny Tesli S. Przy czym tym razem nie pojawi się wersja specjalna "Signature" i kwota rezerwacji jest stała dla wszystkich zamawianych i konfigurowanych w ten sposób pojazdów.

Kto jednak liczy, że po kilku miesiącach odbierze swoją 3-kę, może się poważnie rozczarować.

Powody są dwa. Po pierwsze, mimo marcowej demonstracji, zakup Tesli Model 3 może się odbywać trochę... "w ciemno". Elon Musk podczas konferencji stwierdził, że sam jeszcze nie jest pewny, czy w tym dniu ujawnione zostaną wszystkie szczegóły dotyczące nowego produktu, czy tylko część z nich.

To z kolei wynika z powodu do rozczarowania numer dwa, choć nie jest on zbyt wielkim zaskoczeniem. Produkcja Tesli Model 3 rozpocznie się bowiem dopiero w 2017 roku, a pierwsze egzemplarze dotrą do klientów pod koniec tego samego roku. Mówimy więc o prawie 1,5 roku czekania, choć prawdopodobnie klientom czekającym z niecierpliwością na 3-kę nie zrobi to większej różnicy - i tak czekają na nią długo. Reszta natomiast, jeśli w ogóle zainteresuje się tym samochodem, zrobi to w momencie, kiedy na dobre zawita na rynku.

Najtrudniejszy test dla Tesli

Wtedy jednak dla Elona Muska nie będzie już odwrotu. Model 3 ma być spełnieniem wielkich planów firmy o podbiciu rynku motoryzacyjnego i po prostu nie może okazać się niewypałem. Tym bardziej, że od strony finansowej najnowszej wyniki nie zachwyciły inwestorów, czemu trudno się dziwić - przychody po raz kolejny okazały się być poniżej oczekiwań.

Zachwyciły ich natomiast plany i dalsze prognozy Tesli, w tym i te związane z modelem 3, co przełożyło się na mocny wzrost wartości akcji amerykańskiej firmy. Choć tym razem tak łatwo może nie być. Rywalizacja w segmencie aut luksusowych to jedno, ale rywalizacja na rynku masowym to coś zupełnie innego.

Co nie zmienia oczywiście faktu, że w tym pierwszym przypadku Tesla pokazała, że potrafi grać jak równy z równym z największymi. Ba, potrafi im utrzeć nosa, przynajmniej na "swoim" terenie, choć nie tylko.

W swoim raporcie Amerykanie zestawili sprzedaż i dynamikę wzrostu swojego flagowego sedana z resztą stawki z podobnego przedziału cenowego. Audi A7 i A8, BMW 6 i 7, Jaguar XJ, Lexus LS, Porsche Panamera i Mercedes CLS i S - zacne towarzystwo, które jeszcze jakiś czas mogło się wydawać zupełnie nie do ruszenia. Tymczasem w samych Stanach Zjednoczonych, zestawiając rok 2014 i 2015, Tesla Model S jest jedynym pojazdem, którego sprzedaż wzrosła i to aż o połowę.

Można byłoby wprawdzie te wzrosty tłumaczyć niską sprzedażą S-ki, ale prawda jest taka, że już w 2014 sprzedawano jej więcej, niż np. A7, BMW 7 czy CLS-a. Wszystkie te modele (oraz wymienione wcześniej) zaliczyły jednak spadki, Tesli S trafiło do klientów w 2015 roku więcej, niż np. klasy S od Mercedesa, która zaledwie rok wcześniej miała prawie 9000 egzemplarzy przewagi.

REKLAMA

Zresztą podobne sukcesy udało się też odnieść w innych zakątkach świata - w Szwajcarii, Niemczech, a także w całej Europie. W tym ostatnim przypadku Tesla Model S sprzedała się w zeszłym roku lepiej niż Audi A8, A7, BMW 7 i BMW 6... w sumie. W 2016 ma być zresztą jeszcze lepiej - Tesla szacuje, że do odbiorców trafi pomiędzy 80 a 90 tys. egzemplarzy modeli X oraz S, z czego tylko w pierwszym kwartale sprzedanych zostanie 16 tys. egzemplarzy. A dalej mówimy tylko o sprzedaży aut drogich - S i X.

Nic wiec dziwnego, że oczekiwania w stosunku do Tesli Model 3 są tak ogromne. Oby udało się jej udźwignąć ciężar odpowiedzialności - może być wtedy naprawdę ciekawie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA