Co się stało z Firefoksem? Z przeglądarki Mozilli w zasadzie nie da się już korzystać
Mniej więcej raz na rok sprawdzam, jak sprawują się aplikacje konkurencyjne do tych, z których korzystam na co dzień. Dlatego, mimo że korzystam intensywnie z Chrome’a i jestem z niego zadowolony, spróbowałem wrócić do Mozilli Firefox. Nie wytrzymałem jednak długo, bo z tą przeglądarką stało się coś złego.
Jeszcze kilka lat temu nie wyobrażałem sobie Internetu bez Firefoksa. Przeglądarka ta była wybawieniem od topornego i ograniczonego Internet Explorera i wprowadzała tak oczekiwany powiew świeżości. Nienaganny wygląd, świetne i przydatne rozszerzenia, możliwość personalizacji, a przy tym szybkość i niezawodność – te cechy wyróżniały wtedy Mozillę Firefox.
Korzystałem z niej na komputerach z Windowsem 98, 2000, XP oraz 7-ce. Korzystałem też na smartfonach i tabletach z Androidem, a nawet na komputerach z Ubuntu. I wszystko było dobrze. Do czasu.
Firefox stał się potworem, który nie działa już poprawnie nawet na wydajnych maszynach. I choć wersji mobilnej, trudno w tym zakresie cokolwiek zarzucić, to przeglądarka Mozilli pod Windowsem nie ma startu do Chrome, czy nawet do Edge’a.
Tak, tak! Już nawet okrzyknięty ociężałym słoniem wśród przeglądarek Chrome działa sprawniej od Firefoksa. I to mimo zainstalowania kilkunastu rozszerzeń i niemal nieprzerwanej pracy na kilkunastu, a czasem nawet kilkudziesięciu kartach przeglądarka Google’a daje radę. Na tym samym sprzęcie Firefox zaczyna się dławić już przy kilku kartach.
Korzystałem intensywnie z przeglądarki Mozilli przez kilka dni i mogę podsumować to jednym słowem: koszmar.
Mimo że Firefox wygląda dość świeżo i lepiej wpisuje się w stylistykę nowego Windowsa niż Chrome, to korzystanie z niego nie należy do przyjemnych. Nie pomaga nawet to, że interfejs jest przemyślany i dobrze rozplanowany, a podręczne, boczne menu super wygodne. Wszystkie te zalety są niczym przy tym, ja Firefox działa.
Firefox nie należy do najszybszych, wczytywanie stron trwa u mnie zauważalnie wolniej niż na konkurencyjnych przeglądarkach, a stabilność pozostawia wiele do życzenia. Mozilla Firefox bardzo często dostaje zadyszki – u mnie mniej więcej raz na godzinę wyświetlał się komunikat „Firefox nie odpowiada”. Czasami informacja znikała już po paru sekundach, ale na litość…, nie tak powinna wyglądać praca w Sieci w 2016 roku.
Denerwuje też to, że korzystając z Firefoksa na komputerze oraz na smartfonie, ma się odczucie, że za stworzeniem obu produktów stały zupełnie inne, nieznające się i niekomunikujące się nigdy zespoły pracowników. No bo jak wytłumaczyć, że na komputerze treści zapisywane do przeczytania w późniejszym terminie lecą do Pocketa, a na smartfonie trafiają do jakiejś listy, do której później nie mamy dostępu na komputerze.
Przewijanie stron a Firefoksie dla Androida też kuleje. Nie odbywa się płynnie, tekst podskakuje, pojawia się dziwny efekt szarpania, co sprawia, że nieprzyjemnie się patrzy na ekran podczas przeglądania zasobów internetu.
Na początku mobilny Firefox oczarował mnie trybem czytania, czyli widokiem, w którym ze strony znikają wszystkie przeszkadzające elementy i zostaje wyłącznie tekst oraz grafiki danej publikacji. Szybko jednak zauważyłem, że ten tryb potrafi uciąć również fragmenty publikacji. Czytając artykuły w firefoksowym trybie czytania miałem czasami uczucie, że nie wiem o co chodzi w tekście. Później zorientowałem się, że niekiedy zdarza się, iż przeglądarka niepoprawnie rozpoznaje treść publikacji i nie przenosi do trybu czytania np. pierwszego akapitu.
Na plus mobilnego Firefoksa zaliczam sprawne działanie, ale jako realną przewagę nad Chrome’em mogę wskazać jedynie obsługę rozszerzeń. To istotne usprawnienie, dzięki któremu możemy zaopatrzyć przeglądarkę w dodatki, których używamy również na komputerze. Dla jednych będzie to adblock, dla innych wtyczki zapobiegające śledzeniu i dbające o prywatność. Dla mnie najważniejszy okazał się prosty dodatek, który na wszystkich stronach ukrywa komunikaty o ciasteczkach. One w wersjach mobilnych naprawdę potrafią być irytujące.
Mam jednak ogromny problem ze wskazaniem zalet komputerowej wersji Firefoksa. Przeglądarka Mozilli co prawda obsługuje grupy kart, których bez dodatkowych rozszerzeń nie uruchomimy w Chrome, ale… twórcy już zapowiedzieli, że ta – być może jedyna znacząca – przewaga Firefoksa zniknie.
Mozilla jest potrzebna i Firefox też. Ale nie taki
Jestem wielkim fanem Mozilli i tego, co robi dla poprawy bezpieczeństwa w Sieci i ochrony prywatności wszystkich internautów. I gdy Mozilla nawołuje do przestania korzystania z Chrome’a, argumentując, że nie jest bezpieczna sytuacja, w której jedna internetowa firma stoi za najpopularniejszą wyszukiwarką internetową, najpopularniejszą przeglądarką, najpopularniejszym systemem reklamy online, najpopularniejszą usługą poczty internetowej, najpopularniejszym serwisem sieciowego wideo, najpopularniejszym mobilnym systemem operacyjnym i wieloma innym znaczącymi usługami, to… obiema rękami podpisuję się pod tym. Bo to nie jest ani sytuacja zdrowa dla rynku, ani bezpieczna dla użytkowników.
Jednak jaki mamy wybór? Internet Explorer to trup. Edge to połączenie przypudrowanego trupa z tworem cierpiącym na szereg chorób wieku dziecięcego. Opera to dzisiaj przefarbowany Chrome. Safari jest zamknięte na jabłkowy sad. Mozilla Firefox? No właśnie…
Mozilla Firefox to największe software’owe rozczarowanie ostatnich lat. Produkt, który uwielbiały miliony użytkowników, który chętnie polecało się rodzinie i znajomym, w jakiś bliżej nieokreślony sposób wyewoluował w koszmarny kawałek oprogramowania, który dzisiaj praktycznie do niczego się nie nadaje.
Próbowałem, wykazałem chęć i poległem
Dając sobie kilka dni na testy Firefoksa moja cierpliwość wielokrotnie została wystawiona na próbę, a irytacja nie raz sięgnęła zenitu. Dla odstresowania przeglądałem strony Mozilli. Czytałem o misji, o prywatności, o bezpieczeństwie i innych bardzo ważnych, ale często zaniedbywanych sprawach.
Niestety przeczytałem też – to akurat nie na stronach Mozilli, a na Sekuraku– że przeglądarka Firefox wyleciała z tegorocznej edycji konkursu Pwn2Own, w którym biorą udział osoby specjalizujące się w przełamywaniu zabezpieczeń popularnego oprogramowania. Decyzje o wykluczeniu Mozilli Firefox uargumentowano tym, że złamanie jej zabezpieczeń nie stanowi obecnie wystarczającego wyzwania. Świetnie.
Autentycznie jestem rozdarty. Z jednej strony chciałbym dać Mozilli szanse, chciałbym korzystać z Firefoksa, bo wiem, że jego twórcy kierują się szlachetnymi zasadami i nie biorą udziału w polowaniu na dane internautów. Jednak rzeczywistość jest smutna – z Mozilli Firefox trudno korzystać na co dzień, a o wykorzystywaniu tej przeglądarki do pracy wręcz nie ma mowy.
Początkowo podejrzewałem jeszcze, że złe działanie Firefoksa na moich komputerach stanowi jakiś odosobniony przypadek, jednak po tym, jak zajrzałem na facebookowy profil Mozilli Firefox wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Osób rozczarowanych działaniem przeglądarki jest sporo, a wśród nich nie brakuje oddanych, wieloletnich użytkowników, którzy mają już dosyć tego, jak działają najnowsze wersje przeglądarki, ile pamięci operacyjnej pożerają i jak utrudniają korzystanie z komputera i przegladanie Internetu.
W kontekście Facebooka i Firefoksa jeszcze jedna kwestia jest ciekawa. Do niedawna treści w języku polskim pojawiały się na profilu raz na miesiąc, ale od października jest cisza. Strona nic nie publikuje nie odpowiada na komentarze użytkowników. Może to totalny zbieg okoliczności, ale mniej więcej wtedy, gdy zamarł polskojęzyczny fanpage Firefoksa Mozilla ogłosiła też koniec Firefox OS-a, autorskiego sytemu operacyjnego, który próbował podbić rynek smartfonów i smart TV.