Koniec z wciskaniem przycisków palcem. Teraz zrobi to za ciebie... mały robot
Jak włączyć starą pralkę czy odkurzacz do Internetu Rzeczy? Okazuje się, że wystarczy kupić małego robocika, który będzie działał zupełnie jak nasz palec np. nad ekspresem do kawy czy laptopem, ale przez Internet. Koreańczycy, dzięki którym uczynimy dom „inteligentniejszym”, zebrali już prawie 50 tys. dol. na Indiegogo.
Smart House – to slogan, którym producenci próbują nam sprzedać wizję domu przyszłości. Będzie on świadomy naszej obecności i pomocny w codziennych czynnościach, a także spięty z Siecią w każdym najmniejszym detalu, nawet takim jak np. poduszka.
Wydaje się to dalekosiężnym planem, bliższym przyszłej dekadzie, ale już teraz możemy sprawić sobie „protezę inteligentnego domu”, dzięki której wiele z czynności będziemy mogli zautomatyzować, lub obsługiwać z poziomu smartfona.
Pierwszym elementem domowej układanki jest mały robocik, komunikujący się ze światem przez Bluetooth. Ma łapkę wysuwającą się na 1 cm i potrafi nią wywrzeć nacisk do 1,6 kg. Możemy go przykleić np. przy wyłączniku światła lub na ekspresie do kawy i ze smartfona – odpowiednio – włączać światło i parzyć espresso.
Push – bo tak się robocik nazywa – ładujemy przez micro-USB, a bateria ma starczyć w sumie na rok, przy założeniu, że pracuje minutę dziennie, czyli w sumie 365 min ciągłego wciskania.
Do zestawu dołożyć możemy jeszcze tzw. Prota Box czyli mini-komputer (SoC). Przez WiFi możemy połączyć go ze smartfonem i za jego pomocą z oddali obsługiwać wszystkie robociki w domu, z którymi połączy się Prota. Brzmi świetnie!
Dzięki temu np. z pracy możemy kontrolować wszystkie przyciski w domu. Przyklejamy Pusha obok łóżka dzieci i budzimy je do szkoły, popijając kawę w biurze.
Możemy też wznieść automatyzację na zupełnie nowy poziom, co przedstawia poniższa grafika:
Dodatkowo do zestawu można dokupić jeszcze aplikację, która umożliwi streamowanie ekranu tabletu na telewizor, ale to już dodatkowy koszt 10 dol. Generalnie hardware też do tanich nie należy:
Zbiórka na Indiegogo już się udała, bo na dwa tygodnie przed jej końcem wyrobiono prawie 200 proc. normy – 48 tys. dol. zebranych wśród 253 ludzi. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że nie jest to suma, która mogłaby rzucić na kolana. Platformy crowdfundingowe są obecnie bardziej platformami marketingowymi, dzięki którym entuzjaści mogą dowiedzieć się o ciekawych projektach. Prawdziwych inwestorów szuka się gdzie indziej.
Tym bardziej cel został spełniony. Samo urządzenie daje zaś ogromne pole do popisu nawet osobom, które z pisaniem skryptów dla ekspresu do kawy podłączonego do Sieci nie są za pan brat. Sam sprawiłbym sobie jednego Pusha, aby wyłączał światło w pokoju, kiedy piszę artykuły na Spider's Web w łóżku.