REKLAMA

Jednocześnie najlepsza i najgorsza gra 3DS-a tego roku. Legend of Zelda: Tri Force Heroes – recenzja Spider’s Web

Jak to możliwe, że ta sama gra może być jednocześnie najlepszym, ale i najbardziej rozczarowującym i frustrującym doświadczeniem, jakie przeżyłem tego roku na handheldzie Nintendo? To proste – wszystko rozbija się o czynnik ludzki. To właśnie on determinuje, jak dobre jest Legend of Zelda: Tri Force Heroes.

Recenzja Legend of Zelda: Tri Force Heroes
REKLAMA
REKLAMA

Jesteśmy naprawdę zgraną drużyną. Nigdzie się nie spieszymy i systematycznie zbieramy wszystkie klejnoty. Porozumiewamy się za pomocą naklejek z gestami, stanowiącymi uniwersalny język graczy. W trójkę odblokowujemy wielkie drzwi i walczymy z gigantycznym bossem znajdującym się po drugiej stronie. Robimy to drużynowo – jeden z nas odwraca uwagę bestii, z kolei drugi wchodzi na barki trzeciego, po czym rzuca w kierunku przeciwnika wybuchające ładunki. Wszystko w czasie rzeczywistym, za pomocą połączenia internetowego. Rewelacyjna sprawa.

tri force heroes 1

Kooperacyjną zabawę z Legend of Zelda: Tri Force Heroes przerywają mi codzienne obowiązki. Gdy wracam do tej gry po kilku godzinach, nic już nie jest takie samo.

Ponownie łączę się z dwójką innych graczy i ponownie trafiamy na lochy do pokonania. Niestety, tym razem moi towarzysze stronią od uniwersalnego, obrazkowego języka komunikacji. Za to bardzo chętnie strzelają do siebie i zrzucają się z krawędzi, prosto w czarne odmęty gigantycznych przepaści. Jako że powodzenie misji jest uzależnione od przeżycia każdego z nas, dalsza zabawa staje się niemal niemożliwa.

Narasta we mnie frustracja. Nie mogę się wylogować. Pomaga jedynie reset konsoli. Ponownie uruchamiam grę i znowu łączę się z dwójką nieznanych graczy. Tym razem natrafiłem na samobójcę, który z premedytacją wpadał w pułapki, aby uniemożliwić nam dalszą rozgrywkę. Zapisuję go na czarną listę, ale nie mam pojęcia, czy to cokolwiek daje. Kolejny reset. Kolejne logowanie. Minęło 30 minut, a ja wciąż stoję w miejscu i nie przeszedłem ani jednego poziomu.

tri force heroes 5

Tylko i wyłącznie od tego, z kim połączy nas gra, zależą wrażenia z gry. Niestety, produkcja na 3DS-a nie posiada żadnych mechanizmów korygujących. Nie można poddać pod głosowanie wyrzucenie szkodzącego gracza. Nie można wylogować się w każdym momencie. Nie można napisać prywatnej wiadomości, w której prosi się o lepsze zachowanie albo tłumaczy, jak rozwiązać logiczną zagadkę.

Pozostają jedynie kolorowe naklejki. Ich używanie to kapitalna sprawa. Niestety, prośby i polecenia w formie sympatycznych obrazków na nic się zdają, kiedy jeden na trzech posiadaczy gry postawi sobie za cel, aby zepsuć zabawę pozostałym. Takich jegomości jest z kolei całkiem sporo. Co najgorsze, w miarę postępów w grze, zdaje się ich jedynie przybywać. Nintendo jak zwykle żyje we własnym świecie, licząc na dobre dusze i czyste serca wszystkich użytkowników sieci.

Nie zmienia to faktu, że Legend of Zelda: Tri Force Heroes to jedna z najlepszych gier na 3DS-a, w jaką grałem.

To drugie po Monster Hunterze najlepsze kooperacyjne doświadczenie dla tej konsoli. Tytuł jest stworzony do wspólnej zabawy wraz z dwójką innych graczy. Wspólne przemierzanie kolejnych podziemi daje gigantyczną frajdę. Lokacje zostały zaprojektowane w ten sposób, że na ich pokonanie potrzebujemy zaledwie kilku minut. W sam raz, aby wspólne granie nie stało się nużące oraz tyle, aby każdy miał czas na przejście poziomu.

tri force heroes 2

Legend of Zelda: Tri Force Heroes nie tyle proponuje, co wręcz wymaga ścisłej współpracy między śmiałkami zapuszczającymi się w niegościnne tereny. Mechanizmy gry zostały oparte na stałej kooperacji. Awatary graczy mogą wchodzić sobie na plecy, dzięki czemu docierają do wysokich półek i kondygnacji. Muszą wspólnie rozwiązywać zagadki, z kolei walka z przeciwnikami wymaga zgrania i koordynacji.

Z drugiej strony, wszystkie te kooperacyjne mechanizmy wydają się być proste i oczywiste. Rzadko kiedy dochodzi do sytuacji, w której cała drużyna nie ma pojęcia, co dalej robić. Wręcz przeciwnie – za pomocą naklejek łatwo wskazać, gdzie powinno się pójść, na jakiej platformie trzeba stanąć oraz za którą dźwignię pociągnąć. Bardzo, bardzo dobrze przemyślany balans trudności.

Legend of Zelda: Tri Force Heroes posiada świetną otoczkę.

Bazą wypadową do dalszych przygód jest kolorowe miasteczko, w którym kupimy lepszy ekwipunek i wymienimy się dobrami. To tutaj nabędziemy stroje z coraz ciekawszymi modyfikatorami oraz porozmawiamy z kilkoma naprawdę zabawnymi postaciami niezależnymi. Sympatyczny świat Nintendo przyciąga do małego ekranu, dzięki czemu szybko przyswajamy banalny scenariusz oparty o (a jakże!) ratowanie królestwa.

tri force heroes 6

Wraz z postępami w grze, odblokowujemy coraz więcej miejskich przybytków. Z czasem dostajemy specjalne misje od samego króla. Kooperacyjne zadania zostają wzbogacone o dodatkowe modyfikatory, za których wypełnienie otrzymujemy jeszcze lepsze nagrody. Te pozwalają na zamianę w potężniejsze wyposażenie. Klasyczny krąg się zamyka, z kolei gracz zawsze ma jakiś powód, aby odwiedzić lokacje, w których już wcześniej bywał. Najczęściej jest to pogoń za surowcami, dzięki którym możemy nabyć naprawdę wykręcone kostiumy.

Mogę zagrać w to samemu?

Legend of Zelda: Tri Force Heroes zostało stworzone z myślą o trzech współpracujących ze sobą graczach. Mimo tego, samotna rozgrywka w trybie offline jest możliwa. Wtedy posiadacz konsoli naprzemiennie steruje każdą z trzech postaci, przełączając się między nimi za pomocą panelu dotykowego.

Rozgrywka offline to najgorsze, co możecie sobie zafundować. Sterowanie trzema postaciami jest żmudne, męczące i po prostu nudne. Ta gra jest stworzona z myślą o wspólnej zabawie w czasie rzeczywistym. Ręczne sterowanie trzema awatarami jest smutnym, żałosnym echem tego, jak naprawdę powinno się grać w Legend of Zelda: Tri Force Heroes.

Zalety

  • Bardzo proste mechanizmy kooperacyjne
  • Idealny balans
  • Sieciowa infrastruktura działa bez zarzutu
  • Dynamiczna, kooperacyjna zabawa
  • Miła i bogata w opcje baza wypadowa

Wady

REKLAMA
  • Brak zaawansowanych mechanizmów sieciowych
  • Olbrzymia powtarzalność
  • Jakość rozgrywki uzależniona od losowych ludzi
  • Tryb offline to całkowita porażka

Nowa gra dla 3DS-a nie ma nic wspólnego z przygodami Linka. Chociaż czerpie pełnymi garściami z rozwiązań i mechanik poprzednich Zeld, to zupełnie nowe doświadczenie. Coś oryginalnego, niepowtarzalnego i niezwykle grywalnego, o ile trafisz na dobrych ludzi. W przeciwnym razie, sieciowi trolle zamienią twoją przygodę w cyfrowe piekło.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA