REKLAMA

Humanistyka ścisła

Nie mam pojęcia, jak powstał dzisiejszy rozstrzał na nauki ścisłe i nauki humanistyczne, skąd wzięło się przeświadczenie, że jedno wyklucza drugie i jest mu przeciwstawne. Czasem gdy czytam komentarze na Spider’s Web, mam wrażenie, że pasjonaci technologii chcieliby, by humaniści i nauki humanistyczne zniknęły. Całkowicie!

Humanistyka ścisła
REKLAMA
REKLAMA

Nieważne, że owi walczący ścisłowcy nie byliby w stanie nawet się dogadać między sobą, bo zwykle charakteryzuje ich kompletna dowolność w ortografii, gramatyce, interpunkcji czy nawet składni do tego stopnia, że czasem nie rozumiem, o co im chodzi. Humaniści - poloniści, angliści, socjologowie, pedagodzy, specjaliści komunikacji, artyści, historycy, lingwiści, filozofowie - niech znikną!

Trochę rozumiem ścisłowców. Duża część tej antypatii niestety bierze się z systemu edukacji, który nie działa tak, jak powinien.

Pamiętacie pojęcie “człowiek renesansu”? Oznacza ono kogoś, kto jest wykształcony w różnych dziedzinach, który obok pasji i wykształcenia humanistycznego ma także wykształcenie ścisłe. To ktoś, kto zrozumie problem matematyczny czy fizyczny, ale chętnie porozmawia też o literaturze czy filozofii.

vitruvian_man

Nie lubię tego określenia, bo choć ukute dawno, świadczy o tym, że między ludźmi istnieje podział na ścisłowców i humanistów i że ktoś, kto nie mieści się w tym podziale, zasługuje na specjalne, dosyć poetyckie określenie (mniej poetycko człowieka renesansu można nazwać też polimatem lub polihistorem).

Zbyt często nasz system edukacyjny dzieli przedmioty na te ścisłe i te humanistyczne, zbyt rzadko się one przeplatają. “Za moich czasów” już w gimnazjum wrzucono mnie do klasy o profilu informatycznym, co błędnie zakładało, że w wieku nastu lat już wiem, co chcę robić w przyszłości. Prawie nikt z klasy gimnazjalnej nie podążył ścieżką ścisłą, na pewno nie było to więcej osób, niż z klasy bez żadnego profilu. Jednak już wtedy próbowano mi wmówić, że ludzie dzielą się na ścisłowców i humanistów. O ironio, jeśli wziąć pod uwagę moje predyspozycje, to bliżej mi do humanisty.

Chociaż może się mylę? Może moja nowo powstała pasja do nauki świadczy raczej o tym, że nauczyciele przedmiotów humanistycznych byli po prostu lepsi, niż ci od przedmiotów ścisłych? Powtarzało się to w każdej szkole - z powodów programowych, liczby lekcji, podejścia do przedmiotów (fizyka jest trudna, historia do wykucia) i umiejętności nauczycieli przedmioty humanistyczne zawsze były “lżejsze” i bardziej zrozumiałe, nawet bardziej zdawalne niż ścisłe.

Już na etapie edukacji kreuje się ten sztuczny podział, który żniwa zbiera na studiach. Kiepski poziom edukacji, problemy ze szkolnictwem, niż demograficzny, uczelnie wyższe, które za czesne albo po prostu za uczęszczanie na zajęcia przepchną prawie każdego, byle tylko wciąż studiował; do tego przekonanie, że tylko studia, nieważne jakie, pozwolą odnieść w życiu sukces, skutkują setkami czy nawet tysiącami licencjatów i magistrów tzw. nauk “łatwiejszych, humanistycznych”, którzy nie wiedzą, czy Słońce krąży wokół Ziemi, czy odwrotnie.

Absolwent potem nie potrafi znaleźć pracy, bo studia nie przygotowały go do niczego. Bo nie ma stanowisk pracy nazwanych tak, jak kierunek studiów, bo czasem trzeba być elastycznym.

Z drugiej strony wielce pożądani absolwenci nauk ścisłych czują wyższość, bo będą mieli łatwiejszy start po studiach, będą zarabiali więcej, bo żyjemy w erze boomu technologicznego i zmniejszającej się klasy robotniczej. Przeciętny absolwent nauk ścisłych nie doceni Gombrowicza, tak jak absolwent socjologii nie doceni teorii względności.

Japonia postanowiła zmniejszyć liczbę kierunków humanistycznych, na części uczelni nawet je zlikwidować. Dlaczego? Bo zapotrzebowanie, bo nauka, bo technika.

Oglądacie czasem telezakupy, w których sztuczni ludzie próbują sprzedać dziwne wynalazki, takie jak kij do golfa, w którego można oddać mocz? Czasem myślę, że to właśnie wynalazki umysłów, które nie potrafią myśleć ścisłymi i humanistycznymi kategoriami jednocześnie. Ścisłymi, bo produkt, urządzenie musi działać. Humanistycznymi - bo produkt musi być przydatny, odpowiadać na potrzeby. Lub, w ekstremalnym przypadku, kreować je (ach, Apple!).

Wyobrażacie sobie Apple’a złożonego z samych umysłów ścisłych? Owszem, Wozniak potrafiłby stworzyć mocne komputery, ale nigdy w życiu nie sprzedałby ich na tworzone przez siebie konsumenckie rynki. Bez pomysłu na produkty, designu, socjologii, psychologii i komunikacji Apple byłby - jeśli w ogóle - tylko firmą dla nerdów. Za to bez inżynierów Jobs mógłby zostać co najwyżej mówcą motywacyjnym na weekendowych seminariach.

Kosmos bez kontekstu filozoficznego czy historycznego staje się mniej fascynujący, historia bez wynalazków szybko znikłaby niezarejestrowana i tak dalej, i dalej.

Wojna wycelowana w same nauki humanistyczne jest wojną groźną, bo pozbawiającą świat i kulturę kontekstu, bo grożącą lekceważeniem etyki, filozofii czy doświadczeń.

REKLAMA

Nie lekceważcie humanistyki, jedyne na co powinniście być źli to kiepska edukacja i to, że zamiast gloryfikować ludzi renesansu, wolimy stawać po jednej ze stron.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA