REKLAMA

Rewelacyjny przepis na Androida w pięknym opakowaniu. Huawei Mate S - recenzja Spider's Web

Muszę przyznać, że jednoznaczna ocena Huawei’a Mate S nie należy do najłatwiejszych. Z jednej strony bowiem mamy tu do czynienia z naprawdę „pełnym pakietem”. Z drugiej pozostaje dręczące pytanie - czy to wystarczy, żeby otwarcie polecić to urządzenie przy tak zaciekłej konkurencji? Spróbuję na nie odpowiedzieć.

Rewelacyjny przepis na Androida w pięknym opakowaniu. Huawei Mate S – recenzja Spider’s Web
REKLAMA
REKLAMA

Mate’a S używam od dnia premiery i zdążyłem przez ten czas bardzo dobrze go poznać, bowiem wyjąwszy momenty, kiedy testowałem inne urządzenia, smartfon Huawei nie opuszczał mojej kieszeni. Zachęcam do obejrzenia naszej wideo-recenzji poniżej, a tymczasem zacznijmy tę recenzję od początku - czyli od pudełka.

Zawartość opakowania i jakość wykonania

Chociaż Chińczycy podeszli tym razem do kwestii pakowania nieco bardziej konwencjonalnie niż w przypadku modelu P8 (który zapakowany był w bardzo specyficzny sposób, niczym książka na regale), to wrażenia z rozpakowania Mate’a S nadal są przednie.

Opakowanie jest wysokiej jakości, a w środku na kupującego czeka bardzo miła niespodzianka - obok ładowarki i przeciętnej klasy słuchawek, w pudełku zazwyczaj skrywającym zbyteczną papierologię, znajdziemy ładne i dobrze wykonane etui typu Flip Cover. Jeszcze do niego wrócę w dalszej części recenzji, ale można powiedzieć, że… lepiej od razu się do niego przyzwyczajać.

Huawei-mate-s-32

Po uwolnieniu smartfona z ochronnej folii i wzięciu do ręki, od razu uderza to, jak dobrze jest wykonany. To sprzęt z najwyższej półki i czuć to na każdym milimetrze urządzenia. Obudowa wykonana jest z jednej bryły aluminium, od frontu pokrytej szkłem 2,5D Gorilla Glass 4.

Na zakrzywionych pleckach Mate’a S znajdziemy czytnik linii papilarnych oraz 13 MP aparat z podwójną diodą LED. U dołu, między podwójnym grillem kryjącym głośnik mono oraz mikrofon znajduje się port microUSB, a u szczytu złącze miniJack 3,5 mm. Na niemożliwie cienkich krawędziach urządzenia znajdziemy zaś klawisze głośności i blokady po jednej stronie (klawisz blokady ma wyraźną teksturę, więc nie sposób pomylić jednego z drugim), a po drugiej tackę nanoSIM, służącą jednocześnie jako tacka microSD.

Huawei zapewnia też, że obudowa Mate’a S jest odporna na przypadkowe zalania, nie potwierdza tego jednak żadnym certyfikatem. Osobiście mogę tylko potwierdzić, że wiele razy zdarzyło mi się używać tego smartfona w czasie deszczu i - jak dotąd - nic mu się nie stało.

Huawei-mate-s-35

Ekran

Front urządzenia (czarny, w naszej wersji Titanium Gray) pokrywa niemal w całości wyświetlacz, o przekątnej 5,5” i rozdzielczości FullHD, wykonany w technologii AMOLED.

Obcując z Mate’em S już blisko dwa miesiące, mogę śmiało powiedzieć, że jest to przepiękny panel. Oczywiście, nie umywa się do wyświetlaczy w najnowszych Samsungach Galaxy, ale też nie ma się czego wstydzić na tle pozostałej konkurencji. Kąty widzenia są bardzo szerokie, a kolory żywe i nasycone, co można też regulować oprogramowaniem. Oczywiście największym plusem są tutaj charakterystyczne dla ekranów AMOLED głębokie czernie, które uwydatnia na każdym kroku estetyka nakładki producenta, o której opowiem za chwilę.

Na szczęście nie widać tutaj też wady, która często dotyka AMOLED-owe panele, czyli zaróżowienia bieli, szczególnie na niższych poziomach jasności. Tutaj ten problem niemal w ogóle nie występuje, dopiero na absolutnie najniższych poziomach biel przestaje być „biała”. W tym miejscu mogę też od razu nadmienić, że ekran jest dostatecznie jasny, żeby można było go bezproblemowo obsługiwać w pełnym słońcu.

Huawei-mate-s-27

Rozdzielczość FullHD przy tym rozmiarze również jest wystarczająca. Zapewnia gęstość pikseli na poziomie 401 PPI, czyli ludzkim językiem - obraz jest bardzo ostry i klarowny, a dzięki temu, iż producent nie postawił na QHD, Mate S ma do obsługi znacznie mniej pikseli obciążających jego układ graficzny.

Co jeszcze znajdziemy na froncie urządzenia? Niewiele. 8 MP aparat przedni z LED-owym flashem oraz niezbyt subtelne logo „Huawei” u dołu, które moim zdaniem jest tam trochę nie na miejscu, szczególnie porównując z wolnym od oznaczeń frontem Huawei’a P8.

Specyfikacja

Podobnie jak w przypadku wyświetlacza, tak i jeśli chodzi o to, co pod nim, Huawei nie ma się czego wstydzić na tle konkurentów.

  • Procesor: HiSilikon Kirin 935 (4x 2,2 GHz, 4x 1,5 GHz), Grafika Mali T628
  • RAM: 3 GB
  • Pamięć wbudowana: 32 GB + microSD do 32 GB
  • Wymiary: 149,80 x 75,30 x 7,20 (2,65) mm
  • Masa: 156 g
  • Akumulator: 2700 mAh
  • Łączność: Bluetooth 4.0, NFC, WiFi 802.11 a/b/g/n, GPS, nanoSIM
  • Aparat główny: 13 MP z podwójną diodą LED
  • Kamerka przednia: 8 MP z pojedynczą diodą LED
  • System operacyjny: Android 5.1.1 z nakładką EMUI 3.1

Jak widać mamy tu do czynienia z bardzo mocnymi podzespołami, które są więcej niż wystarczające do zapewnienia płynnej pracy urządzenia, nawet podczas wymagających zadań. Niestety smartfonowi zdarza się dość mocno nagrzać, szczególnie podczas grania. Nie zauważyłem, aby powodowało to spadki wydajności, ale przy dłuższych sesjach nagrzana, metalowa obudowa nie jest niczym przyjemnym.

Jednym z elementów specyfikacji, w których Mate S z kolei znacząco przebija swoich rywali, to czytnik linii papilarnych. Ten umiejscowiony jest na pleckach urządzenia, co dla niektórych może być kontrowersyjną decyzją, ale dla mnie ma mnóstwo sensu. Palec wskazujący sam ląduje na czytniku, więc bardzo łatwo jest go odblokować wyciągając smartfona z kieszeni. Kompromisem jest to, iż nie możemy tego równie łatwo zrobić, gdy telefon leży na biurku.

Nie licząc nowego Touch ID w iPhone’ach 6s i 6s Plus, skaner w Mate S jest najszybszym czytnikiem linii papilarnych na rynku. Odblokowanie następuje natychmiastowo, nawet gdy palec jest wilgotny lub przetłuszczony. Pod tym względem Huawei naprawdę przegonił swoich Androidowych konkurentów, a dodatkowo czytnik pełni też dwie dodatkowe funkcje - pociągnięciem palca w dół możemy szybko opuścić belkę powiadomień, a przesunięciami na boki przeglądać zdjęcia w galerii.

Huawei-mate-s-29

Co prowadzi mnie bezpośrednio do możliwości, jakie daje autorskie podejście Chińczyków do Androida.

Oprogramowanie

Na dłuższą chwilę trzeba się zatrzymać przy oprogramowaniu, ponieważ Huawei w swoich smartfonach prezentuje bardzo ciekawe podejście do Androida, które zarówno ja, jak i kilku redakcyjnych kolegów uważamy za jedno z najlepszych spośród wszystkich nakładek producenta.

Złośliwcom nie przeszkadza to nadal nazywać EMUI „marną kalką iOS’a”, ale osobiście uważam, że to Apple mogłoby się sporo od Chińczyków nauczyć.

mate-s-screenshot-6-side

Pod względem estetyki podobieństwo jest niezaprzeczalne. Stylistyka ikon, wygląd interfejsu, brak szufladki aplikacji, a nawet takie drobiazgi jak wysuwane od dołu na ekranie powiadomień menu szybkiego dostępu - początkowo faktycznie może to wyglądać na bezczelną kopię Apple. Znajdziemy tu nawet coś na kształt iOS-owego spotlight search. Pociągnięciem palca w dół w dowolnym miejscu na ekranie przywołamy wyszukiwarkę aplikacji i kontaktów.

Wystarczy jednak spojrzeć nieco głębiej, żeby zobaczyć o ile więcej oferuje Android z nakładką EMUI od swojego jabłkowego konkurenta.

Przede wszystkim - niemalże nieograniczone możliwości zmiany wyglądu. Nie mówię tu tylko o setkach laucherów i paczek ikon dostępnych w Sklepie Play, ale przede wszystkim o natywnym rozwiązaniu Huawei, czyli sklepie z motywami. Do dyspozycji użytkowników producent oddaje setki, jeśli nie tysiące możliwych wariacji na temat wyglądu swojego interfejsu. Z pewnością każdy znajdzie tu coś dla siebie, tym bardziej, że motywów ciągle przybywa.

EMUI to także wiele dodatków, które… lepiej od razu wyłączyć.

Mówię tu w szczególności o tak zwanych „ułatwieniach dostępu” a zwłaszcza Knuckle Sense, czyli technologii rozpoznającej kiedy dotykamy ekranu knykciami, czyli kosteczkami palców, w ulepszonej w stosunku do Huawei’a P8 wersji 2.0.

W teorii i na pokazie brzmiało to nieźle - wystarczy narysować literkę knykciem, aby uruchomić aplikację, podwójnie zastukać, by zrobić zrzut ekranu… tego typu bajery. W praktyce jednak, podobnie jak miało to miejsce w P8, smartfon ma ogromne problemy z rozpoznawaniem kostek palców, przez co Knuckle Sense bardziej przeszkadza niż pomaga. Szczególnie gdy technologii odwidzi się w drugą stronę i rozpoznaje zwykły dotyk jako knykcie. Prowadzi to do sytuacji, w której często dotykając palcem ekranu nagle robimy zrzut zaznaczenia, etc.

Dlatego polecam tę opcję od razu wyłączyć w ustawieniach.

Huawei-mate-s-28

Mnóstwo dodatków jest jednak bardzo użytecznych.

Tym, z którego korzystam najczęściej, jest tryb obsługi jedną ręką, który działa niezawodnie, a przy tych rozmiarach urządzenia jest po prostu niezbędny. Uruchamia się go przeciągając palcem po belce klawiszy ekranowych u dołu wyświetlacza.

A skoro o nich mowa, to EMUI pozwala nam też dowolnie zmienić ich układ, a nawet przypiąć je do innego miejsca ekranu w formie „wiszącego przycisku”. To naprawdę bardzo użyteczne rozwiązanie.

Oprócz robienia zrzutów ekranu, EMUI pozwala nam także nagrywać to, co robimy na naszym smartfonie, uruchamiając przy tym mikrofon - można więc nagrywać wideo z komentarzem do aplikacji, obsługi urządzenia, etc.

mate-s-screenshot-3-side

Oprogramowanie Huawei'a podchodzi też w interesujący sposób do oszczędzania energii, bardzo agresywnie ubijając procesy w tle. Aby temu zapobiec w przypadku wybranych aplikacji, musimy dodać je do listy „aplikacji chronionych”. W ten sposób nie będą one wyłączane po wygaszeniu ekranu.

Lista możliwości EMUI jest naprawdę długa. Najbardziej w tym wszystkim jednak zaskakuje to, iż tak ogromne przeładowanie funkcjami w żaden sposób nie spowalnia działania smartfona. Szkoda tylko, że producent pakuje na pokład swojego flagowca mnóstwo autorskich aplikacji, których nie sposób odinstalować, a niestety tylko kilka z nich jest faktycznie użyteczna. Resztę lepiej od razu ukryć w folderze, by nigdy więcej do nich nie zajrzeć.

W tej chwili EMUI 3.1 na Mate S działa nałożone na Androida 5.1.1, jednakże producent już zapowiedział, iż ten model otrzyma jako jeden z pierwszych aktualizację do wersji 6.0 Marshmallow.

Oprogramowanie Huawei’a w jeszcze jednym miejscu łudząco przypomina iOS-a i również tam przebija go pod względem funkcji. Mówię tu o aplikacji aparatu.

Aparat

Podstawowy interfejs aparatu jest bardzo prosty i bardzo intuicyjny w obsłudze - zupełnie jak u Apple. Tyle tylko, że w sprzętach z iOS-em na tym się kończy, podczas gdy Huawei oddaje do rąk użytkownika całkiem sporo nastaw manualnych, dodatkowych filtrów i trybów, dzięki którym można uzyskać bardzo ciekawe efekty, nawet nie posiadając specjalistycznej wiedzy o fotografii.

Huawei-mate-s-33

Podczas premiery producent szczególnie podkreślał nowatorskie tryby czerni-bieli, których w Mate S znajdziemy kilka. Wszystkie delikatnie się od siebie różnią i każdy pozwala uzyskać nieco inne rezultaty końcowe.

Z usprawnień software’owych nie mogę polecić tylko trybu upiększania dla przedniej kamerki - daje efekty jeszcze mniej subtelne niż agresywny retusz w Photoshopie.

Huawei-mate-s-ff-beauty

Nawet najlepszy software nie jest jednak w stanie uratować kiepskiej optyki. Na szczęście w przypadku Mate’a S wszystko pięknie ze sobą współgra, a aparat tego flagowca to absolutna czołówka smartfonowej fotografii. Nie jest to jeszcze poziom LG G4 czy nowych Galaxy, ale Huawei trzyma się bardzo blisko podium.

Największą zaletą tego aparatu jest moim zdaniem jego rozpiętość tonalna, dzięki której ujęcia zawsze wyglądają na żywe i dynamiczne. Kontrast, odwzorowanie barw - wszystko tutaj jest na właściwym miejscu, a finalne efekty możecie zobaczyć poniżej:

Również przednia kamerka naprawdę zachęca do fotografowania, chociaż nie mogę powiedzieć, abym był miłośnikiem selfie. Zawdzięczam jej jednak bardzo dobrze wyglądające zdjęcie z redaktorami serwisu Pocketnow, więc czasem warto jednak nagiąć przyzwyczajenia. Optyka przedniego aparatu ma też bardzo szeroki kąt, więc w kadrze mieści się o wiele więcej obszaru, niż w wielu smartfonach konkurencji.

bty

Aparat Mate’a S zawodzi tylko tam, gdzie robi to większość smartfonów - w kiepskich warunkach oświetleniowych. Niestety tutaj im mniej światła, tym mniej używalny staje się aparat. Pomijając oczywiste kwestie takie jak szum cyfrowy i utrata szczegółowości, Mate S po prostu odmawia złapania ostrości, więc bardzo często zrobienie zdjęcia jest zwyczajnie niemożliwe, albo skutkuje poruszonymi i rozmytymi ujęciami, co widać choćby na przykładzie zamieszczonego powyżej zdjęcia kota, stojącego nieruchomo w wannie.

Ogólnie rzecz ujmując sądzę, iż niewiele jest osób, których aparat w Huawei’a Mate S nie zadowoli. Jest on zdecydowanie jednym z mocniejszych punktów tego urządzenia.

Wrażenia z użytkowania

Jak się używa Mate’a S na co dzień? Bardzo przyjemnie. Oprócz wszystkich "smart" funkcji, te podstawowe, czyli dzwonienie i łączność również stoją na bardzo wysokim poziomie. Dźwięk połączeń po obydwu stronach jest czysty i wyraźny, a Mate S rewelacyjnie trzyma zasięg, nawet w miejscach o niewielkim pokryciu, za sprawą podwójnego zestawu anten w obudowie. Szkoda tylko, że producent z sobie tylko znanych względów nie zastosował tutaj modułu WiFi AC oraz Bluetooth 4.1. To bardzo dziwna decyzja, biorąc pod uwagę klasę urządzenia.

Płynności działania Mate'a S również nie sposób czegokolwiek zarzucić, a właśnie to jest najbardziej istotne w codziennym użytkowaniu dla większości użytkowników. Aplikacje uruchamiają się bardzo szybko, a przełączenie się między nimi dzięki 3 GB RAM-u jest szybkie i bezproblemowe.

Huawei-mate-s-34

Nawet przy wielu programach działających w tle, Mate S nie zwalnia i nie przycina się nawet przez chwilę. Mając półroczne doświadczenie z modelem P8 wierzę też, że tutaj tak samo ten stan rzeczy się utrzyma, i kilka miesięcy po premierze flagowiec Huawei’a nadal będzie działał tak samo dobrze, jak pierwszego dnia. Nawet naładowany aplikacjami „pod korek”.

A tych zmieści się tu całkiem sporo, bowiem 32 GB pamięci wbudowanej powinno zaspokoić potrzeby nawet power-userów, tym bardziej, że multimedia możemy przechowywać na karcie microSD.

W moim przypadku po zainstalowaniu ponad 100 aplikacji nadal zostaje mi sporo wolnego miejsca, więc nie jest problemem także instalacja zajmujących dużo gigabajtów gier.

Mówiąc o grach - tutaj zaczynają się uwydatniać wady procesorów Kirin w stosunku do ich konkurencji od Qualcomma czy Mediateka. O ile pod względem wydajności naprawdę ciężko im coś zarzucić, to już wydajność graficzna czasem pozostawia trochę do życzenia.

Huawei-mate-s-31

Wiele zależy tu jednak od optymalizacji. Proste tytuły działają bez zarzutu, ale w przypadku wymagających pozycji wszystko uzależnione jest od konkretnego tytułu. Tak jak na przykład GTA: San Andreas czy Need for Speed: No Limits/Most Wanted działają bez zająknięcia, tak np. Asphalt 8 czy Final Fantasy III są kompletnie niegrywalne. Tego drugiego nie udało mi się w ogóle uruchomić!

Ta stosunkowo drobna wada prowadzi mnie do dwóch najpoważniejszych mankamentów Huawei’a Mate S, które - mówiąc szczerze - rujnują mi w innym przypadku bardzo przyjemne wrażenia z używania tego sprzętu.

Przede wszystkim, czas pracy na jednym ładowaniu. Akumulator o pojemności 2700 mAh to stanowczo za mało, by zasilić zasobożernego smartfona, pracującego pod obciążeniem. Z wielkim żalem muszę przyznać, że od dnia premiery ani razu Mate S nie wytrwał ze mną do końca normalnego dnia pracy. Nie mówię tu nawet o intensywnym użytkowaniu - nawet przy średnim użyciu Mate S zazwyczaj woła o podłączenie do prądu w okolicach godziny 17, a najwyższy wynik jeśli chodzi o czas włączonego ekranu, jaki udało mi się osiągnąć, to 3h 47 min.

mate-s-screenshot-2

Przy moim typowym użyciu, rzadko kiedy przekraczam trzy godziny. Nie pomaga też fakt, iż Mate S nie posiada ani funkcji bezprzewodowego ładowania, ani nawet szybkiego ładowania. Dołączona do zestawu ładowarka ma co prawda natężenie 2A i na prezentacji producent deklarował, że będzie ładować akumulator "bardzo szybko", a praktyce jednak trwa do ponad trzy godziny.

Drugim, bardzo poważnym problemem jaki dostrzegam we flagowcu Huawei jest jego fatalna ergonomia. Cienkie krawędzie, które na zwężeniach mają zaledwie 2,65 mm prezentują się wspaniale pod kątem wizualnym, to prawda. Jednak pod kątem użytkowym sprawiają, że trzymanie tego smartfona jest po prostu niewygodne i męczące. W połączeniu z ekstremalnie śliską obudową trzeba się bacznie pilnować, by nie upuścić lub zarysować naszego urządzenia. Dlatego też wspominałem, że lepiej od razu zaprzyjaźnić się z dołączonym do zestawu etui, bo dzięki temu choć odrobinę zniwelujemy ryzyko porysowania naszego pięknego smartfona.

Huawei-mate-s-30

Na szczęście ani aluminiowa obudowa, ani ekran nie zbierają łatwo rys. Zupełnie inaczej rzecz się ma ze szlifowanymi krawędziami, ale zebrane tam mikrorysy widać dopiero pod obiektywem makro - nie jest to więc przesadny problem.

Huawei Mate S jest idealnym przykładem poświęcenia funkcji dla formy. Cóż z tego, że obudowa jest piękna, cienka i lekka, skoro pociąga to za sobą problemy z ergonomią, oraz wymusza użycie za słabego akumulatora? Ta ostatnia wada z pewnością dla wielu potencjalnych klientów okaże się tą decydującą o niezakupieniu smartfona.

Werdykt - Czy Huawei Mate S jest godną alternatywą dla flagowców konkurencji?

Huawei, szczególnie na polskim rynku, będzie miał ciężki orzech do zgryzienia, jeśli chodzi o sprzedaż Mate’a S. Powodem jest jego cena - gdy sprzęt ten trafi do naszej dystrybucji ma on kosztować niewiele poniżej 3000 zł, a to terytorium, w którym rządzą naprawdę, naprawdę świetne i dopracowane urządzenia.

Huawei Mate S zdecydowanie jest też jednym z nich. Ten flagowiec naprawdę nie ma się czego wstydzić na tle konkurencji, oferując tyle samo, a momentami i więcej od niej. Mamy tu piękny hardware, przemyślany i użyteczny software, świetny aparat, bardzo głośno grający głośnik u dołu urządzenia (który jednak trochę zbyt łatwo zakryć dłonią)… Mate S to doskonała propozycja dla miłośników multimediów, oraz osób szukających solidnego smartfona, spełniającego niemal wszystkie, potencjalne wymogi.

Sęk w tym, że w tej cenie równie wiele oferują też smartfony konkurencji, które jednak na naszym rynku są znacznie bardziej rozpoznawalne w świadomości klienta, niż Huawei, który pomimo trzeciej pozycji na rynku smartfonów na świecie, u nas dopiero wyrabia sobie dobre imię.

Mate S to jednakowoż godna alternatywa dla flagowców konkurencji. Jeśli szukasz smartfona, który wyróżni się z tłumu i zaoferuje równie wiele, co konkurencji z najwyższej półki - propozycja Huawei’a powinna cię zainteresować.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA