Gdy po IFA-ch i CES-ach pytają mnie: panie Przemku, co nowego, jakie trendy?
Gdy po kolejnych IFA-ch i CES-ach media pytają mnie: panie Przemku, jakie trendy, co nowego będzie, to zawsze mam stresa. Jak bowiem odpowiedzieć, by raz: miało to uzasadnienie w rzeczywistości, dwa: by było odpowiednio nośne medialnie. Nie ma bowiem co roku rzeczywistych technologicznych rewolucji. One trafiają się de facto raz na kilkadziesiąt lat.
Tegoroczna IFA była podobna do tej z zeszłego roku, a ta z zeszłego roku do roku wcześniej. No, może z tą różnicą, że zamiast tysiąca sześciuset smartfonów, mieliśmy tysiąc sześćset opasek fitness i smartwatchów. Nie sądzę jednak, by - przynajmniej na razie - można było tzw. urządzenia wearables nazwać kolejną technologiczną rewolucją. Przynajmniej do czasu, aż znajdzie się dla nich zastosowanie inne niż tylko klon funkcjonalności smartfonów.
Jak swojego Apple Watcha założyłem na nadgarstek ponad 4 miesiące temu, to nie było dnia, bym go nie nosił, ale z przesadnej ekscytacji tym urządzeniem już się wyleczyłem. Dalej wyczuwam tu potencjał na coś naprawdę nowego, ale na razie - cytując gag Macieja Stuhra - siedzimy, nic się nie dzieje. Może WatchOS 2, który wkrótce będzie wypychany na Apple Watche, coś tu zmieni, choć szczerze mówiąc, to w to wątpię - nie zapowiada się na razie na żadne przełomowe zastosowanie smartzegarków, które tworzyłyby z nich kategorię przełomową, na miarę smartfonów. Nawet w przypadku Samsunga Gear S2, który zachwycił na tegorocznych targach IFA.
Ten nieco przydługawy wstęp popełniłem, by unaocznić jedno - wszystko, co teraz obserwujemy na rynku tech, w tym na IFA-ch i CES-ach, to pokłosie tego, co wydarzyło się w 2007 r., gdy debiutował pierwszy iPhone.
To była prawdziwa rewolucja. Nie przesadzę, gdy porównam ją do pierwszego komercyjnego samochodu osobowego, pierwszego telewizora dla klientów indywidualnych, pierwszego „analogowego” telefonu, pierwszego komputera osobistego i wynalezienia Internetu.
To co teraz, w 8 lat po pojawieniu się pierwszego iPhone’a, dzieje się w technologiach komputerowych przypomina to, co działo się po debiucie tych innych wielkich przełomowych urządzeń.
W samochodach mamy, oprócz osobówek, samochody dostawcze i sportowe z gigantycznymi rynkami pokrewnymi jak: logistyka, wyścigi oraz paliwowy. Bez pierwszego samochodu nie byłoby tego wszystkiego. Jest mnóstwo innowacji, ale tak naprawdę wciąż chodzi o ten sam koncept pojazdu jeżdżącego.
W telewizorach, które znajdują się dziś przecież w każdym domu, niekiedy w liczbie przekraczającej 2, też mamy mnóstwo nowości w technologii wyświetlania, dostarczania treści (np. via Internet), komunikacji z urządzeniem, ale tak naprawdę wciąż najważniejszy jest sam ekran wiszący w salonie.
Komputery osobiste znajdują się dziś w każdym zakładzie pracy i trudno oczekiwać, by w następnym 50-leciu miał stamtąd zniknąć. Ale komputery to nie tylko maszyny do pisania. To także potężny rynek osprzętu, oprogramowania i bezpieczeństwa. Jednak bez tej pierwszej idei peceta w każdym domu nie byłoby dziś tego wszystkiego.
To samo możemy powiedzieć o pierwszym telefonie oraz Internecie - te dwa wynalazki zmieniły życie na Ziemi w sposób wybitnie dramatyczny, ale od pierwszego na świecie połączenia telefonicznego i pierwszego maila wysłanego via Internet de facto niewiele się zmieniło - wciąż chodzi o dokładnie to samo.
Rewolucjami były więc: samochód, telewizor, telefon, komputer, smartfon, internet. Wszystko co pomiędzy nimi to długi ogon innowacji i biznesu.
I wydaje mi się, że wszystkie urządzenia ubieralne, urządzenia wykorzystujące AR i VR to wciąż „coś pomiędzy” jednym a drugim kolejnym przełomem.
Na to kolejne poczekamy jeszcze pewnie z dekadę.