Samochody napędzane wodorem już tu są - Toyota Mirai właśnie wjeżdża do Europy
Przyszłość motoryzacji wjeżdża do Europy - ogłasza oficjalny komunikat prasowy Toyoty i patrząc na możliwości modelu Mirai japońskiego producenta, nie potrafię z tą tezą polemizować.
Toyota Mirai to pierwszy na świecie seryjnie produkowany samochód napędzany przez wodorowe ogniwa paliwowe. Owszem, widzieliśmy już podobne próby innych producentów, lecz zawsze były to modele koncepcyjne, bądź edycje mocno limitowane. W przypadku Mirai mówimy o seryjnej produkcji, która rozpoczęła się w 2014 roku w Japonii, a teraz oficjalnie trafia do Europy, konkretnie do Danii, Niemiec i Wielkiej Brytanii, czyli tam, gdzie w tej chwili jest najlepiej rozwinięta infrastruktura stacji wodorowych.
Pierwsze egzemplarze Mirai dostarczymy klientom w Europie już we wrześniu. Podobnie jak 15 lat temu, kiedy wprowadzaliśmy Priusa, dziś czujemy się dumni i podekscytowani, udostępniając w Europie kolejny wielki przełom technologiczny - mówi Karl Schlicht, wiceprezes Toyota Motor Europe.
Jak to działa?
W tradycyjnym silniku energię potrzebną do napędzenia samochodu uzyskuje się poprzez proces spalania paliwa, którego skutkiem ubocznym są spaliny i znacząca emisja CO2. W przypadku ogniw wodorowych pojazd napędza energia elektryczna, która powstaje w wyniku reakcji wodoru z tlenem, a jej jedynym efektem ubocznym jest… para wodna. Dzięki układowi Toyota Fuel Cell System (System Ogniw Paliwowych Toyoty), Mirai nie emituje podczas jazdy ani dwutlenku węgla, ani żadnych innych, szkodliwych substancji. Co więcej, producent zapewnia, że osiągi Mirai dorównują współczesnym samochodom benzynowym.
Ogniwa paliwowe łączą się z technologią hybrydową, zasilając zespół napędowy o łącznej mocy 155 KM. Pod podłogą, poza kabiną pojazdu znajduje się miejsce na dwa zbiorniki sprężonego do ok. 700 atmosfer wodoru - jeden o pojemności 122, a drugi 62 litrów, których czas tankowania do pełna to zaledwie 4 minuty, a pełen bak wystarczy aż na 550 kilometrów trasy.
Toyota zapewnia również, że zastosowane ogniwa są w 100% bezpieczne - zbiorniki zaprojektowane są tak, aby gaz nie miał szans z nich wyciec, w razie kolizji czujniki blokują przepływ wodoru, a umiejscowienie wszystkich elementów związanych z wodorem poza kabiną gwarantuje, że gaz błyskawicznie ulotni się do atmosfery, nie zagrażając pasażerom wewnątrz pojazdu.
Nowoczesne doznania z jazdy
Mirai ma dość sporą masę jak na pojazd klasy średniej (1850 kg, za sprawą ciężkiego napędu i zbiorników), lecz producent zapewnia, że obniżony środek ciężkości i rozlokowanie masy ma zapewnić doskonałe wrażenia z jazdy. Na werdykt trzeba poczekać do pierwszych recenzji, ale prezentowane od czasu GT86 modele Toyoty cieszą się znacznie lepszymi właściwościami jezdnymi niż poprzednicy, więc w połączeniu z wytłumionym wnętrzem, dobrymi materiałami wykończeniowymi i bezgłośnym napędem, Mirai może okazać się naprawdę przyjemnym w użytkowaniu samochodem.
Za przyjemność przyjdzie jednak słono zapłacić i - w przypadku Polski - jeszcze długo poczekać. Toyota Mirai trafiając we wrześniu do niemieckich salonów ma kosztować 66 tys. Euro, czyli w przeliczeniu blisko… 350 tys. złotych, uwzględniając podatek. A to już terytorium klasy premium.
Toyota podchodzi jednak dość realistycznie do sprzedaży nowego modelu na terenie Unii Europejskiej - zakładana jest sprzedaż 50 sztuk w tym roku i 100 w 2016. Od 2017 roku Mirai ma trafić także na inne, europejskie rynki, wraz z rozwojem infrastruktury wodorowej. Co niestety… jeszcze bardziej odsuwa datę premiery od naszego kraju, choć nigdy nie wiadomo - a nuż przyszły rok przyniesie w tej kwestii zmiany, których nie możemy się teraz spodziewać.
Japończycy kolejny raz wprowadzają innowację na drogi
Mówiąc o Toyocie Mirai trzeba pamiętać, że ten sam producent 15 lat temu pokazał pierwszy na świecie seryjny samochód z napędem hybrydowym, Priusa, który do dziś jest najchętniej kupowanym pojazdem hybrydowym, pomimo wcale niemałej ceny. Gdy debiutował Prius wielu ludzi też pukało się w głowę, nazywając Priusa pojazdem dla eko-świrów, ale dziś jeździ nim ogromna rzesza ludzi, ceniąc sobie może nie tyle aspekt ekologiczny, co… ekonomiczny. Prius bowiem oprócz niskiego spalania uchodzi za jeden z najbardziej, jeśli nie najbardziej niezawodny samochód hybrydowy.
Mirai z pewnością nie będzie więc na początku propozycją dla każdego. Ba, ciekawi mnie, czy w Europie znajdzie się te 150 osób chętnych na pojazd napędzany wodorem! W perspektywie jednak działania Toyoty i tym razem mogą mieć taki sam efekt, jak 15 lat temu. Na początku będziemy pukać się w głowę. Potem inni producenci pokażą swoje modele i za kilka lat na ulicach będzie znacznie więcej samochodów, z których rur wydechowych nie wydzielają się toksyny, lecz czysta para wodna.
A wraz z większą popularnością przyjdzie też niższa cena i wtedy może się okazać, że inwestycja w nieco droższy pojazd napędzany wodorem bardziej się opłaci, niż kupno i tankowanie tańszego samochodu z napędem tradycyjnym.
Pytanie tylko, ile jesteśmy skłonni zapłacić za ekologię?