Zabijcie to, nim złoży jaja. Wander to gra tak zła i niedopracowana, że na swój sposób cudowna
Są gry, które odnoszą spektakularne sukcesy. Są gry, które zwracają się twórcom i wydawcy. Są gry – rozczarowania no i gry, o których lepiej zapomnieć. Na samym końcu jest jeszcze Wander.
Na papierze Wander to naprawdę ciekawy koncept. Oryginalne MMO całkowicie wyzbywa się walki i przemocy. Gracze z całego świata mają ze sobą współpracować, komunikować się oryginalnym językiem stworzonym na potrzeby gry i eksplorować piękny, otwarty świat. Intrygujące na tyle, że wielu śmiałków postanowiło dać szansę nieznanemu studiu.
Wszakże Wander na pierwszy rzut oka wcale nie wygląda tragicznie. Duża w tym zasługa pachnącego nowością Unreal Engine 4.
Niestety, zderzenie reklamowych zrzutów ekranu i enigmatycznych trailerów z rzeczywistością okazało się bardzo bolesne. Wander nie jest kolejną złą, niedopracowaną produkcją. To prawdziwy potwór. To koszmar na jawie. To wzór tego, jak nie powinna zostać tworzona i wydawana gra wideo. To w końcu najgorsza produkcja na konsoli od wielu, naprawdę wielu lat. Bloober Team z ich nieudanym Basement Crawl to przy twórcach Wander mistrzowie kodu.
„Najgorsza gra świata”. „NIE KUPOWAĆ”, „najsłabsza produkcja tej generacji” – w sieci znalazło się mnóstwo materiałów filmowych, na których możecie zobaczyć MMO w akcji. Poniżej chciałbym wam zaprezentować mój ulubiony. Film nie jest krótki, ale warto poświęcić mu cenne minuty. Przyznam, że dawno się już tak nie bawiłem. Z drugiej strony łączę się w bólu z autorem. Wydać 25 dolarów na to nieporozumienie to jak wyjąć pieniądze z portfela i wrzucić je do kałuży.
Scena z gryfem uwięzionym w wieży to prawdziwe mistrzostwo. Film pokazuje, jak bezsensowna jest koncepcja stojąca za Wander.
Mamy cztery zróżnicowane postacie, w które może wcielić się gracz – każda tak samo niedopracowana. Do tego dodajmy tropikalną wyspę, na której absolutnie nic się nie dzieje. Nie licząc dziwacznych obelisków, w Wander nie ma żadnej interaktywności. Co dopiero mówić o wykonywaniu misji czy zapowiedzianej współpracy między graczami. Ta gra to jedna wielka pustka, martwa przestrzeń, w której nie ma niczego. Oczywiście nie licząc błędów.
To niesamowite, że implementując do gry możliwość pływania, nie myśli się o zdolności do zwiększania głębokości. Przenikanie przez ściany to zdaje się jedna z unikalnych cech Wander, podobnie jak wariująca kamera. Z tej perspektywy utrata całego postępu w rozgrywce przy każdorazowym wyjściu z programu wydaje się być na swój sposób urocza.
Zaintrygowany cudownie fatalną produkcją, postanowiłem przyjrzeć się jej deweloperom.
Studio stojące za Wander składa się z… 3 stałych pracowników. Łącznie nad grą pracowało 10 osób, z czego mniej niż połowa w pełnym wymiarze godzin. Już sam wygląd witryny internetowej wiele mówi o tym, czego możemy się spodziewać w grze. Z drugiej strony wszystkie newsy i wiadomości prasowe zostały napisane w sposób tak otwarty i amatorski, że nie sposób nie uśmiechnąć się pod nosem.
Wander to potwór. O ile obecność takiej gry na komputerach osobistych mnie nie dziwi, tak możliwości zainstalowania jej na PlayStation 4 nie mieści mi się w głowie. W przeciwieństwie do PC, każda gra wydana na konsole jest testowana i sprawdzana pod kątem zawartości. Nie tylko w momencie premiery, ale również podczas procesu tworzenia.
Masa punktów, postanowień i zasad, jakie musi spełnić twórca, aby jego gra znalazła się na PlayStation 4 czy Xboksie One, jest naprawdę długa. Nie ma tutaj żadnego miejsca na swobodną interpretację. Sceny erotyczne, używki, mniejszości, religia – każda z tych kontrowersji została opisana, aby deweloperzy wiedzieli, jak podać ją graczom, by produkcja znalazła się na platformie Sony czy Microsoftu.
To samo tyczy się kwestii technicznych. Jeżeli produkcja będzie zbyt słabo zoptymalizowana czy zbyt niestabilna, firma stojąca za platformą zasugeruje wprowadzenie poprawek. Tak było chociażby w przypadku Minecrafta w edycji na PS4. Premiera gry została opóźniona, ponieważ cenzoro – kontrolerzy nie byli zadowoleni z debiutanckiej porcji kodu.
Nie jestem w stanie zrozumieć, jakim cudem monstrum takie jak Wander znalazło się na PlayStation 4.
Zgaduję, że mogło się tak stać ze względu na bardziej liberalną politykę wobec amatorskich i niezależnych twórców. Trudno stosować wobec nich te same obostrzenia, opłaty licencyjne i stawki za aktualizacje, co w przypadku wydawców pokroju 2K, Ubisoftu czy EA.
Tak czy inaczej – dawno już nie widziałem takiego mutanta. Oglądanie filmów z rozgrywką to rewelacyjna zabawa. Współczuję tylko tym, którzy chcieli nagrodzić deweloperów za ich pomysłowość czy innowacyjne podejście do tematu. Przypadki gier pokroju Basement Crawl i Wander pokazują, że nawet w PS Store można znaleźć niedziałające potwory. Faktycznie granica między konsolami i PC się zaciera. Szkoda tylko, że również na tej płaszczyźnie.