Futurolodzy bajają na temat przyszłości, gdy Tesla i Google spotykają się w tajnym apartamencie, żeby ją po prostu tworzyć
Przewidywanie przyszłości technologii to dość śliski temat, nie ma co ukrywać. Bajania twórców science-fiction czasem się sprawdzają, choć częściej ich wizje są kompletnie odrealnione - wystarczy przypomnieć sobie, że żyjemy w roku "Powrotu do Przyszłości". Gdzie są wobec tego komercyjnie sprzedawane hover-boardy, się pytam?
Osobiście jestem wielkim miłośnikiem wszelkiego, nieprzesadzonego sci-fi, lecz do wróżenia z kryształowej kuli odnośnie kształtu naszej przyszłości podchodzę z przymrużeniem oka. A przynajmniej wtedy, kiedy podawane są konkretne daty odnośnie konkretnych, rewolucyjnych zmian w naszej cywilizacji.
Nic więc dziwnego, że gdy Huffington Post opublikował przewidywania siedmiu najlepszych futurologów, skwitowałem większość z nich wyłącznie sceptycznym wzrokiem i uniesioną w niedowierzaniu brwią.
Technologia pędzi do przodu z zawrotną prędkością, ale... chyba nie aż tak zawrotną
Bo jeśli im wierzyć, to już za 10 lat zamiast wysyłać sobie emotikony symbolizujące nasze emocje, będziemy się po prostu dzielić naszymi uczuciami, które komputery będą w stanie zarejestrować i zdigitalizować.
Już w 2025 będę mógł założyć na siebie ubrania wydrukowane na drukarce 3D, a przynajmniej tak twierdzi dyrektor działu inżynierii Google'a. O ile drukowane domy i przeróżne środki trwałe to już rzeczywistość, o tyle na ten moment nie potrafię sobie wyobrazić stworzonego w ten sposób ubrania.
Choć może powinienem, bo cytując Stephena Kinga, "Bóg karze nas za rzeczy, których nie umiemy sobie wyobrazić". Pozostaje zatem czekać, aż obecne filamenty zostaną zastąpione takimi, które można na siebie włożyć, nie wyglądając przy tym jak klocek Lego.
Na szczęście ślepym strzałom towarzyszą także bardziej wiarygodne predykcje, co do których już dziś możemy zaobserwować przesłanki, jak chociażby postęp medycyny w stronę diagnostyki komputerowej. Inna kwestia jest taka, że medycyna zaledwie na przestrzeni ostatniego półwiecza poczyniła tak niewyobrażalne postępy, iż nie powinno się dyskredytować żadnych wizji w tej dziedzinie.
Niemniej jednak rok 2025 to dość... bliska data, jak na dojeżdżające do pacjentów roboty, mogące dokonać operacji na miejscu. Podobnie jak na obecność szeroko pojętej nanotechnologii w naszych organizmach, w przypadku których większą blokadę niż technologiczna, stanowi blokada społecznej akceptacji technologicznych ingerencji w ciało.
Równie blisko zdaje się być wizja rodem z Gwiezdnych Wojen czy Aldnoah Zero, odnośnie holograficznych rozmów, dzięki którym nie tylko zobaczymy rozmówców, ale także będziemy mogli wejść z nimi w fizyczną interakcję, lecz... o ile nie czeka nas równie szybki postęp, jak w przypadku technologii mobilnych w ostatniej dekadzie, to niestety nie potrafię jeszcze uwierzyć w świat pełen niezależnych od dziwacznych gogli hologramów. Nie w perspektywie 10-20 lat.
Mogę też oczywiście żałośnie się mylić, a na przykład za pięć lat ludzkość dokona epokowego odkrycia, które jeszcze bardziej przyspieszy tempo technologicznej ewolucji.
Tesla i Google wolą raczej działać, niż spekulować
Jeżeli jednak mamy oglądać świat taki jak ten, którego wizję roztaczają przed nami futurolodzy, potrzeba kogoś, kto tę wizję urzeczywistni. Kogoś takiego, jak na przykład tandem Musk - Page, którzy - jak dowiemy się z mającej się niedługo ukazać książki o CEO SpaceX i Tesli - spotykają się w tajnym apartamencie na terenie campusu Google w Palo Alto, by nie tylko dyskutować o możliwej przyszłości, lecz by planować następne jej kroki.
CEO Google, Larry Page, czasem w towarzystwie współzałożyciela firmy, Sergey'a Brina spotykają się z Elonem Muskiem w specjalnie przygotowanym apartamencie, gdzie regularnie dokarmiani przez dedykowanego szefa kuchni debatują nad kolejnymi, rewolucyjnymi projektami.
Według debiutującej w przyszłym tygodniu książki Ashlee Vance'a, na spotkaniach rozważa się takie rozwiązania jak na przykład samolot, który może startować i lądować wertykalnie, z możliwością zatrzymania się na pochyłej nawierzchni. Albo pojazd powietrzny, który nieustannie krąży dookoła świata, zabierając po drodze pasażerów, umożliwiając im niespotykaną dotąd prędkość transportu.
Brzmi nierealnie? Cóż, jeśli wierzyć fragmentom książki, nie musimy wierzyć w istnienie takich projektów, bo te plany są po prostu faktem. I mówiąc szczerze, trudno mi pomyśleć o innym, firmowym duecie niż Tesla/SpaceX i Google, który mógłby pociągnąć wózek ze śmiałymi, futurystycznymi projektami na dużą skalę.
Obydwaj giganci mają zarówno potężne zaplecze finansowe, jak i zasoby ludzkie, by zmienić wizje futurologów w rzeczywistość
Z przewidywaniami bywa różnie, co wiele razy podkreśliłem w tym artykule, a historia pokazała, że mimo wszystko samozwańczy prorocy częściej chybiają celu, niż przekazują spełniające się przepowiednie.
Jak zgrabnie ujął to mój redakcyjny kolega Dawid - "Jak dasz niewidomemu 1000 piłek i tarczę, to którąś na pewno trafi". Trzymając się tej myśli zdecydowanie bardziej wolę zaufać wizjom konstruktorów, nawet tym najbardziej szalonym, niż przewidywaniom opartym na spekulacjach.
Jednego możemy być jednak pewni, niezależnie od punktu widzenia - przyszłość technologii rysuje się w niesamowicie ciekawych barwach.