Nawet najbardziej szalone projekty przedstawione w taki sposób nabierają ludzkiego kształtu
Słysząc o nowych projektach, nad którymi pracują wielkie korporacje, łatwo jest odnieść wrażenie, że mowa o czymś kompletnie odrealnionym. O czymś, co dzieje się w przeszklonych laboratoriach, żywcem wyjętych z filmów o Strefie 51. Dopóki produkty te nie trafiają na rynek, często wydają się abstrakcją.
System dostaw z użyciem dronów, balony z antenami GSM czy roboty, które niebawem mogą zastąpić nas w kuchni - o tych i wielu innych projektach Google już słyszeliśmy, choć nie nabrały one jeszcze ostatecznego kształtu, a oglądać je można raczej jedynie w oficjalnych informacjach prasowych na blogu Giganta.
Jest jednak miejsce, gdzie można było zobaczyć te niesamowite projekty na żywo, czasem przetestować, a także porozmawiać z twórcami - to Maker Faire 2015, czyli doroczne święto miłośników robotyki i wszelkiego DYI (Do It Yourself - zrób to sam) na którym pojawiły się w tym roku takie marki jak Tesla czy Raspberry Pi.
Projekty Google "po ludzku"
Prowadzący jednego z moich ulubionych kanałów YouTube, Tested, również tam byli i mieli okazję porozmawiać z inżynierami pracującymi w Google X, czyli laboratorium prototypów, gdzie powstają projekty przyszłości.
Warto obejrzeć, jak Will Smith i Norman Chan oglądają przerobioną dla zabawy na dzierżącą nóż dłoń maszynę do niszczenia dysków twardych, samolot tworzący Google Maps przed wykorzystaniem systemów satelitarnych, Project Loon - balony i satelity niosące Internet, zautomatyzowany mikroskop... wszystko to dostępne dla odwiedzających Maker Faire.
Bardzo ciekawie prezentuje się także Project Wing, czyli prototyp drona mającego w przyszłości służyć do dostarczania paczek. Prędkość transportu, system pionowego startu i lądowania oraz możliwość swobodnego zwisu prezentuje się naprawdę interesująco.
Jak dla mnie cały plus takiego wydarzenia jak Maker Faire i prezentacji nawet najbardziej zwariowanych pomysłów przez ich twórców ma jedną, podstawową zaletę - czyni je bardziej "ludzkimi". Prezentacja prototypów w iście festynowym klimacie nabiera zupełnie innego wydźwięku, niż sucha notka prasowa lub klip reklamowy.
Jest to szczególnie cenne w przypadku Google, gdzie produkt przedstawiony przez żywego inżyniera nagle przestaje wyglądać jak skalkulowany efekt pracy korporacyjnych robotów, a raczej porywające, innowacyjne DIY tworzone przez ludzi z pasją.
*Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock