Streaming wymiata i ciągnie w górę cały polski rynek muzyczny. Oto dowód
Związek Producentów Audio-Video (ZPAV) opublikował raport podsumowujący rynek muzyczny za rok 2014. Branża ma powody do zadowolenia - ten rok był dla niej naprawdę dobry.
Od rewolucji iTunes'a rynek usług muzycznych przeszedł długą i ciężką drogę, do której końca jest jeszcze bardzo daleko. Nośniki fizyczne zaczęły być zastępowane przez swoje cyfrowe odpowiedniki, a odkąd pojawiły się coraz bardziej popularne usługi streamingowe, znacząco zmalała trapiąca rynek fala piractwa.
Wydania fizyczne wracają do łask, a dystrybucja cyfrowa rośnie w siłę
Tym bardziej zeszły rok na polskim rynku należał do bardzo ciekawych, ponieważ po raz pierwszy od 2008 roku odnotowano wzrost sprzedaży... nośników fizycznych. Choć ta gałąź rynku stanowi 80% jego całości, w ostatnich latach sukcesywnie traciła w nim udział. Tym razem odnotowano wzrost o 2%, dający łącznie wartość 279 mln złotych.
Sprzedaż muzyki cyfrowej osiągnęła znacznie niższe pułapy. Widać jednak, że Polacy przekonują się do tej formy dystrybucji, gdyż osiągnęła ona poziom 69 mln zł, tym samym uzyskując 20% udziału w rynku.
Pośród cyfrowej formy dystrybucji znacząco zmalała ilość pobrań muzyki, na korzyść serwisów streamingowych, które osiągnęły aż 44% wzrostu. Wyraźnie czuje się, że i nad Wisłą konsumenci docenili wygodę usług takich jak Wimp, Deezer czy Spotify. Co ciekawe, o 10% zmalała ilość pobrań utworów muzycznych, co wskazuje na to, że streaming ustawicznie zyskuje na popularności.
Wywnioskować można z tego zbliżający się, dość wyraźny podział pomiędzy konsumentami - z jednej strony osoby chcące po prostu posłuchać muzyki, ceniące wygodę i niskie koszty dostępu do bogatego portfolio utworów decydować się będę na opłatę abonamentową w serwisach streamingowych, podczas gdy pasjonaci, czy choćby wierni fani danych wykonawców chętniej sięgną po nośnik fizyczny.
Oczywiście obydwie grupy będą się przenikać - w końcu korzystanie ze streamingu, czy nawet pobranie utworu na komputer, wielu użytkownikom nie jest w stanie zastąpić zakupu fizycznej płyty.
Wskazuje na to również renesans, jaki przeżywają płyty winylowe. W stosunku do 2013 roku, zanotowały one dwukrotny wzrost, generując udział na poziomie 12 mln złotych, co jest naprawdę spektakularnym wynikiem.
Widoczna jest także dysproporcja gatunkowa pomiędzy osobami, które kupują nośniki cyfrowe, a tymi, kupującymi fizyczne wydania. W TOP 3 najczęściej kupowanych ze sklepowych półek płyt znaleźli się tacy artyści jak Pink Floyd, Artur Rojek oraz Indila, której debiutancki album był najlepiej sprzedającą się płytą ubiegłego roku.
Z kolej w przypadku pobrań pojedynczych utworów króluje muzyka stricte popowa/elektroniczna.
Rynek muzyczny żyje i ma się dobrze
Raport ZPAV-u nastawia bardzo optymistycznie na przyszłość polskiego rynku muzycznego. Słuchamy coraz więcej legalnie pozyskanej muzyki, a co za tym idzie - rynek zarabia. Zarabiają artyści. Miłośnicy muzyki otrzymują wygodny i bardzo tani dostęp do milionów utworów muzycznych, a fani tradycyjnej formy wydawniczej nadal mogą bezproblemowo kupić płyty swoich ulubionych wykonawców w sklepie.
Trzymam kciuki, żeby taki stan rzeczy się utrzymał. Pomijając sporną kwestię ZAIKS-u, przy tak dobrych wynikach i obecnych trendach, wygrywają wszyscy.