REKLAMA

Właśnie dotarliśmy do granic możliwości standardu Blu-ray

Wszystko ma swoje granice, w tym mikroprocesory, napędy optyczne czy gęstość zapisu. Nieprzypadkowo wybrałem te trzy przykłady, bowiem to one są odpowiedzialne za pewien problem związany z Blu-ray i obrazem UHD.

30.01.2015 11.05
Właśnie dotarliśmy do granic możliwości standardu Blu-ray
REKLAMA
REKLAMA

Jakość materiałów wideo cały czas się zwiększa. Niedawno Peter Jackson i James Cameron zapowiedzieli, że zamierzają kręcić swoje firmy w dwukrotnie wyższym „klatkażu”, a więc w 48 zamiast w 24 klatkach na sekundę. Producenci telewizorów i monitorów chcą nas z kolei skłonić do wymiany telewizora promując standard UHD, uwzględniający znacznie wyższą rozdzielczość od Full HD i szerszą paletę kolorów.

To powoduje jednak pewien uboczny problem. Filmy znacznie zwiększają swoją objętość, do kilkudziesięciu gigabajtów przy znacznie wyższej przepustowości (bitrate). To oznacza, że musimy mieć znacznie wydajniejsze łącza by móc się cieszyć tego typu materiałami w usługach VoD, znacznie pojemniejsze nośniki by je móc przechować i znacznie wydajniejsze podzespoły, by te dały sobie radę z taką ilością informacji do przetworzenia i również, co w przypadku napędów optycznych staje się kłopotem, do odczytu.

Blu-ray poradzi sobie z UHD. Czegoś jednak zabraknie.

Podczas targów CES 2015 firma Panasonic miała zaszczyt zaprezentować nową wersję standardu Blu-ray, przystosowaną do Ultra HD. Mówiono nam o samych korzyściach. Jeżeli jednak wierzyć informacjom zdobytym przez AV-Watch, który nieraz już udowodnił swoją rzetelność, zapomniano wspomnieć o tym, czego nowy standard nie potrafi.

uhdblurayspecs-1l

Nowy standard nie będzie obsługiwał stereoskopowego obrazu 3D przy rozdzielczości 4K, co jest wielkim rozczarowaniem. Wiele problemów związanych z negatywnym obiorem tego typu treści wiąże się z ich niższą ostrością. Niestety, 3D pozostanie wyłącznie w rozdzielczości Full HD.

Dużo większą stratą jest jednak brak obsługi filmów nakręconych w 48 klatkach na sekundę. To oznacza, że jedynym miejscem, w którym będziemy mogli doświadczyć filmów nakręconych tą techniką, takich jak trylogia Hobbita czy nowe filmy z cyklu Avatar, to usługi typu VoD oraz… kina.

Dlaczego standard nowej generacji ma braki?

Poprosiliśmy o wypowiedź przedstawicieli firm produkujących odtwarzacze Blu-ray, aczkolwiek nie spodziewamy się komentarza, bowiem informacje które tu prezentujemy pochodzą z nieoficjalnych źródeł (a konkretniej, z poufnej wewnętrznej prezentacji firmy Panasonic). Możemy więc tylko spekulować.

Przyczyny mogą być dwie. Pierwsza, ta mniej prawdopodobna, ma charakter polityczny. Niewykluczone, że standard wykastrowano z premedytacją pod naciskiem wytwórni filmowych, by nakłonić entuzjastów kina wysokiej jakości do częstszego chodzenia do samych kin, by móc „w pełni doświadczyć filmu”. Osobiście przychylam się jednak do drugiej teorii, dużo bardziej wiarygodnej.

hobbit-blu-ray
REKLAMA

Film w rozdzielczości 4K z cyfrowym dźwiękiem przestrzennym, w stereoskopowym trybie i w 48 klatkach na sekundę to olbrzymia ilość informacji. Te dane należy gdzieś zmieścić, a płyta Blu-ray nie ma nieskończonej pojemności. Następnie te dane należy odczytać, a napęd optyczny polegający nadal nie tylko na elektronice i optyce, ale również i na mechanice może nie nadążyć z odczytem takiej ilości informacji. A nawet jak pokona się dwa poprzednie problemy, to nadal mamy 48 klatek na sekundę, w której każda klatka „waży” bardzo wiele, a zatem jest dużym obciążeniem dla wbudowany w odtwarzacz mikroprocesor.

Czas na kolejny przełom, bowiem VoD, wymagające odpowiedniej przepustowości łącza do omawianej tu jakości nie jest, przynajmniej na razie, rozwiązaniem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA