Ubisoft walczy z cwaniactwem. Pierwszymi poszkodowanymi są oczywiście gracze
Wczoraj do sieci trafiła informacja, że użytkownikom zaczęły znikać gry przypisane do ich konta Uplay. Od razu podniosły się krzyki oburzonych graczy, że to koniec Ubisoftu i pokazanie środkowego palca klientom. Wygląda jednak na to, że firma nie zrobiła nic złego, a ucierpieli wyłącznie “łowcy okazji”. To jednak jest już nieistotne, bo Francuzi i tak zbiorą gromy.
Ubisoft na własne życzenie nie ma lekkiego życia. Gracze już wielokrotnie pokazali, że jeśli traktować ich dobrze, to staną murem za deweloperem, wydawcą lub dystrybutorem. Valve ze swoim Steam wzbudza, mimo wielu potknięć, raczej pozytywne emocje.
Polskie firmy też potrafią rozmawiać ze społecznością.
CD Projekt wypowiedział wojnę zabezpieczeniom DRM i wydał Wiedźmina bez nich. 11 bit studios rozdawało kody do This War of Mine w serwisie The Pirate Bay w komentarzach pod pirackim torrentem ze swoim nowym tytułem. Gracze to doceniają, a potem społeczność sama goni osoby, które szukają pirackich kopii gier od takich firm.
Duzi wydawcy jednak potrafią do siebie zrazić. Electronic Arts nie bez powodu zostało okrzyknięte już nie raz najgorszą firmą w Stanach Zjednoczonych. Francuski Ubisoft też zaliczył kilka srogich potknięć. Najpierw nie dostarczył tak dobrej grafiki, jak obiecywał w Watch_Dogs. Czarę goryczy przelało zabugowane Assassin’s Creed Unity.
Nie dziwi mnie teraz, że Ubisoft dostaje (zapewne) niesłuszne cięgi.
W weekend wybuchła afera, bo użytkownikom zaczęły znikać gry z Uplay, czyli platformy Ubisoftu do pobierania gier podobnej do Origina i Steama. Jak na razie nie ma jeszcze pewności co do przyczyny takiej sytuacji, ale wygląda na to, że gracze tracą z biblioteki gry zakupione poza sklepem Uplay w formie kodów, w tym np. Far Cry 4 i Watch Dogs.
Sam byłem w niepokoju, bo po otrzymaniu informacji sprawdziłem stan swojej biblioteki z poziomu aplikacji na smartfona. Nie było tam widać dodatku Freedom Cry do serii z Asasynami w roli głównej, który kupiłem w Empiku. Na szczęście to tylko ułomność aplikacji mobilnej, a na komputerze wszystkie gry u mnie i kilku osób, u których zrobiłem wywiad środowiskowy, były w całości.
Za wcześnie jeszcze, by jednoznacznie wyrokować w tej sprawie.
Możliwe, że Ubisoft poszedł na całość i razem z piratami usunął legalne klucze. Ponieważ jednak nikt jeszcze nie udowodnił, że gra zakupiona z legalnego źródła znikneła - w skali większej niż normalne problemy techniczne przy takiej wielkości platformie - nie mam zamiaru wieszać na firmie psów. Jak na razie, mimo wielu wpadek Ubisoftu, chcę wierzyć, że firma nie jest tutaj winna nadużyć.
Jeśli Ubosoft broni swoich interesów i kasuje klucze skradzione, pochodzące z rozciętych pudełek, sztucznie wygenerowane bądź opłacone kradzioną lub nieważną kartą płatniczą, to co się dziwić, że je blokuje? Trzeba pamiętać, że w tym wypadku klient może skontaktować się z nieuczciwym sprzedawcą, który wziął od niego pieniądze za trefny towar.
Ubisoft zachowałby się poniżej krytyki, jeśli usunąłby graczowi konto za korzystanie z nielegalnego klucza.
Francuzi walczą z przestępcami narażającymi ich na straty, ale zachowują przy tym umiar. Użytkownik nie powinien się dziwić, że firma nie chce ponosić kosztów związanych z obsługą gry - pobranie z serwerów, multiplayer, stracony potencjalny klient - za którą nie dostała pieniędzy. Z pewnością są świadomi negatywnego odbioru takiej akcji, a skoro się na nią zdecydowali, to sprawa musi być warta grube pieniądze.
Klienci powinni pamiętać, że jeśli coś w serwisie aukcyjnym można kupić bardzo okazyjnie, a cena jest zbyt dobra by była prawdziwa, to… taka pewnie jest. Sytuacja jest podobna do zakupu płyty na bazarze za pół ceny. Potem przy kontroli okaże się, że gra była kradziona lub spiracona i de facto gracz nie nabył legalnej kopii. Jak się płaci za kinomaniaka lub innego gryzonia, to też nie oznacza, że materiały są legalne.
Rozumiem rozgoryczenie graczy i krzyki, że “to jest właśnie DRM w praktyce”, ale trochę kibicuję tutaj Ubisoftowi.
Co do samych kluczy, to odbyłem zresztą kiedyś bardzo pouczającą rozmowę z przedstawicielami CDP.pl. Dla nich te sprzedawane na Allegro tanie klucze, nawet jeśli pozyskane zostały legalnie i ich dosta, to spory problem. Sklep musi płacić polskie podatki, a wielu sprzedawców z siedzibami w rajach podatkowych tego nie robi.
Polski sklep nie ma szans konkurować ceną, klient zawsze szuka najtańszego rozwiązania. Niestety, kupując grę np. w serwisie aukcyjnym z niepewnego źródła, nie tylko doprowadzamy pośrednio do wzrostu cen gier, ale też narażamy się na stratę pieniędzy lub batalię z nierzetelnym sprzedawcą o zwrot środków.
Chytry traci dwa razy.
Sam nie lubię przepłacać i takie podejście nie jest oznaką cebulactwa, a zdrowego rozsądku. Trzeba jednak umieć odsiewać okazję od potencjalnych przekrętów. Daleko nie szukając, mój dobry znajomy szukając w święta Minecrafta dla młodego członka rodziny skorzystał z oferty na Allegro.
Jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że gry uruchomić się nie da. Do tego wpisał przez przypadek podany login (który przyszedł zamiast obiecanego w aukcji kodu) do wyszukiwarki i trafił na te same kupione pełne dane logowania w jednym z plików z wykradzionymi hasłami do tej gry.
Ubisoft walczy o swoje, a wygląda na to, że winni sprawy są nieuczciwi sprzedawcy. To jednak teraz… nieistotne. Gracze mogą wreszcie wylać na Francuzów całą swoją frustrację za ich ostatnie potknięcia. Watch Dogs nie było grą roku, ale to grywalny i ciekawy tytuł. Wystarczyło tylko nie zdzierać kasy na Season Passach i DLC, nie obniżać sztucznie jakości grafiki w Watch Dogs i nie robić skoku na kasę poświęcając zasoby na Assassin’s Creed Rogue, by tylko dostarczyć dopracowane Unity na czas.
Może wtedy gracze przyjęliby wiadomość o walce z nieuczciwymi sprzedawcami z nieco większą wyrozumiałością. Nie chcę jednak nawet myśleć, jaką opinię będzie mieć firma, jeśli zarzuty o usuwanie legalnie kupionych gier się potwierdzą…
*Zdjęcie główne Shutterstock.