Jest szansa na to, że w moim mieszkaniu skończą się problemy z zasięgiem. W twoim też
Bielsko-Biała, jedno z największych miast południowej Polski. Na jednym z największych osiedli nie brakuje piekarni, sklepów, przystanków komunikacji miejskiej, wypożyczalni rowerów, szkół i przedszkoli. Nie uświadczysz tu jednak wolnych miejsc parkingowych ani dobrego zasięgu. Nieważne czy jesteś w Orange, Plus, T-Mobile, czy Play.
Mam tę wątpliwą z technologicznego punktu widzenia przyjemność mieszkać w miejscu, gdzie zasięg operatorów komórkowych jest towarem deficytowym. Ukształtowanie terenu oraz układ i typ budynków sprawiają, że na moim osiedlu są problemy z zasięgiem. Między blokami telefon wariuje, przełącza się z HSDPA na EDGE, często nie ma wcale zasięgu, gdyż w tę i z powrotem przeskakuje między nadajnikami i dostępnymi technologiami 2G i 3G. O 4G nie wspominam.
Przerabiałem wszystko. Byłem w Play, miałem starter z Plusa, T-Mobile, a teraz jestem w Orange. Wszędzie to samo. Wymieniałem karty SIM, testowałem na dziesiątkach modeli telefonów, co na szczęście ze względu na charakter mojego zajęcia było łatwe. Nic. Wszędzie taka sama tragedia.
Kilkanaście bloków dalej jest już OK. Ale w moim mieszkaniu muszę telefon przełączać ręcznie na 2G. Muszę, jeśli chcę mieć pewność, że osoby, które do mnie dzwonią nie odbiją się od poczty głosowej.
Dlatego też z nieskrywaną radością przeczytałem za Biztoku, że jest dla mnie szansa. Dla mnie i zapewne dla setek tysięcy Polaków, którzy mieszkają w obszarach, które są białymi plamami na mapach zasięgów 2G lub 3G. O 4G nie wspominając.
Szansą tą ma być zmiana restrykcyjnych przepisów, które regulują moc anten nadawczych wykorzystywanych przez operatorów w Polsce. W kraju nad Wisłą regulacje te są bardzo rygorystyczne i przegoniliśmy pod tym względem nie tylko całą Europę, ale i większość świata.
Efekty są takie, że operatorzy muszą stosować słabsze nadajniki, a co za tym idzie - muszą budować bardziej zagęszczoną infrastrukturę, co też przekłada się na większe koszty. Ze względu na te wydatki, infrastruktura 3G i 4G rozwija się w Polsce wolniej, niż miałoby to miejsce przy mniej restrykcyjnych wytycznych dotyczących mocy nadajników.
Operatorzy działający w Polsce domagają się zmian w prawie. Mają już poparcie urzędników z Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji oraz Urzędu Komunikacji Elektronicznej, którzy przyznają, że polskie normy są jednymi z najbardziej rygorystycznych na świecie. Teraz od ministra środowiska będzie zależało, czy polskie limity zostaną zmienione.
Mówi się o 45-krotnym zwiększeniu mocy nadajników operatorów. Zyskałyby na tym sieci komórkowe oraz zwykli Polacy - użytkownicy telefonów komórkowych, smartfonów, tabletów i notebooków wyposażonych w modemy 3G (4G).
Nie jestem za tym, aby moc nadajników podskoczyła do wygórowanego poziomu. Zakładając jednak, że mamy obecnie jedne z najniższych limitów na świecie, to przeskoczenie do środka stawki byłoby zapewne odczuwalne dla operatorów komórkowych i wszystkich użytkowników mobilnych.
Trzymam kciuki za te zmiany. Mój smartfon też.
*Zdjęcia pochodzą z serwisu Shutterstock.