REKLAMA

NASA poszukuje Bruce'a Willisa, bo sama nie powstrzyma planetoidy zagrażającej Ziemi

Amerykańska Agencja Kosmiczna wydaje kupę szmalu na projekt, który ma wykrywać zagrażające naszej planecie ciała niebieskie. Mimo tego, jest on najwyraźniej mocno niedofinansowany. W razie kłopotów, NASA pozostanie bezradna.

16.09.2014 17.00
NASA poszukuje Bruce’a Willisa, bo sama nie powstrzyma planetoidy zagrażającej Ziemi
REKLAMA
REKLAMA

Pamiętacie film „Armageddon” z Brucem Willisem w roli głównej? Kawał dobrego kina, który nic a nic się nie zestarzał. Co prawda w owym dziele głupota głupotę goni, a patos wylewa się z ekranu, ale i tak to wspaniały film akcji, w sam raz na wieczór z kinem domowym. W owym filmie NASA, współpracując z największymi specjalistami od odwiertów, bohatersko próbuje powstrzymać zagrażającą ludzkości planetoidę. Niestety, w „realu” nie mamy na co liczyć. Wtedy trzeba będzie szybko odnaleźć swoją wiarę w boga…

Jak bowiem wykazał audyt programu NASA Near Earth Objects, sytuacja nie wygląda najlepiej. Sam ów program koncentruje się na wykrywaniu i katalogowaniu komet, planetoid i ich odłamków znajdujących się w odległości 45 milionów kilometrów od naszej planety. Projekt ma znikome wartości badawcze, jest jednak naszą pierwszą linią obrony w razie potencjalnej kolizji.

Problemem jest kasa lub… złe zarządzanie

NASA, mimo iż połyka miliardy dolarów z pieniędzy podatników, nadal jest niedofinansowana. Trudno się dziwić: rolą tej agencji jest, w dużym uproszczeniu, przekraczanie barier wyznaczonych przez naukę i podbój wszechświata. Tu nigdy nie będzie nadwyżki budżetowej. Audyt jednak wykazał również, że projekt NEO jest, najzwyczajniej w świecie, kiepsko i lekkomyślnie zarządzany. I w razie zagrożenia mógłby okazać się wręcz… bezużyteczny.

NASA, o dziwo, zgadza się z powyższą opinią i obiecuje zmiany. Jak czytamy w oficjalnym oświadczeniu prasowym: „Dla NASA znajdowanie i opisywanie niebezpiecznych planetoid by chronić naszą planetę to najwyższy priorytet”. A jak to wygląda w praktyce?

asteroid-2011-MD

Projekt NEO na chwilę obecną składa się z dyrektora zarządzającego i dwóch biur każde liczące po sześć osób. Wyznaczony cel to skatalogowanie 90 proc. wszystkich obiektów o średnicy większej niż 140 metrów do roku 2020. Mało ambitnie. A jak im poszło?

NEO powstał w 1998 roku. Do tej pory skatalogowano 11 tysięcy obiektów, a więc, według szacunków, raptem 10 procent założonego celu. Nie trzeba brać do ręki kalkulatora, by przewidzieć, że na osiągnięcie celu nie ma szans.

A jak to wygląda w innych agencjach?

REKLAMA

Niestety, wygląda na to, że NASA jest naszą jedyną nadzieją. Opierając się wyłącznie na publicznie dostępnych informacjach (istnieje spore prawdopodobieństwo, że niektóre projekty innych mocarstw są utajnione, z wielu różnych względów) nikt nie może się równać z tymi… dość niezadowalającymi wynikami NASA. ESA i Roskomos albo nie prowadzą takiego projektu wcale, albo jest on w powijakach.

Kto wie, może cała nadzieja w Chińczykach. Chińska Republika Ludowa inwestuje coraz więcej w ujarzmianie przestrzeni kosmicznej. Niestety, bardzo niechętnie dzieli się czymkolwiek z resztą świata, więc ich wysiłków komentować, niestety, nie ma jak…

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA