PewDiePie - milion złotych miesięcznie za granie na YouTube
Wyobraźmy sobie taką ofertę pracy: obowiązki to nagrywanie filmów i umieszczaniu ich na youtube na których pokazujemy nasze reakcje podczas grania w gry wideo, opowiadamy o swoim życiu oraz komentujemy różne wydarzenia i zjawiska. Wymagania: błyskotliwość, zapał do pracy, umiejętność pracy z komputerem i kamerą. Pensja: milion złotych miesięcznie. Są chętni?
„Jak się robi dziś pieniądze”
Przy okazji deszczowego popołudnia sięgnąłem po nowy numer Forbsa, gdzie znalazłem felieton, który zainspirował mnie do napisania tego artykułu. Pan Eryk Stankunowicz wypowiada się w nim na temat kanałów typu „Let’s play”, czyli takich, które zawierają wideo, na którym gracz przechodzi daną grę dzieląc się na bieżąco swoimi emocjami. Pan Eryk pisze:
Konkretnie w felietonie jest wymieniony jeden youtuber: PewDiePie. Pan Eryk pisze o nim następująco:
Oczywiście każdy ma prawo do własnej opinii, a ton w jakim został napisany ten felieton jest jednoznacznie krytyczny. Mnie również intryguje zjawisko popularyzacji kanałów typu „Let’s play”, tym bardziej że pamiętam, iż samodzielne granie w gry dostarczało więcej frajdy niż patrzenie jak robi to kolega.
Natomiast znacznie bardziej intryguje mnie, że „gdzieś tam jest świat” w który 6,73 miliona osób ogląda tydzień w tydzień przygody rodziny Mostowiaków.
W sezonie 2013/2014 wśród seriali obyczajowych największym zainteresowaniem cieszyła się właśnie produkcja „M jak miłość”, której średnia oglądalność wyniosła wspomniane prawie 7 milionów. I nie mówimy tutaj o nastolatkach, którzy nie mając z racji młodego wieku i obowiązków szkolnych zbyt wielu możliwości spędzania wolnego czasu. Seriale telewizyjne często oglądają ludzie w co najmniej w średnim wieku, mający dzieci, odpowiedzialną pracę i masę poważnych problemów, a którzy pomimo to są gotowi poświęcić długie godziny przeżywając rozterki wymyślonych bohaterów telewizyjnych. Pominę już jeszcze mniej ambitne formy telewizyjnej twórczości - jak choćby wszelkiej maści reality show - które przecież też ktoś ogląda.
Zagrajmy w grę!
Zostawmy jednak kwestie gustu i spójrzmy na liczby. Najpierw wywołany do odpowiedzi przez Forbsa PewDiePie. Pod pseudonimem tym kryje się 24-letni Szwed, który pojawił się dosłownie znikąd (jak zresztą większość gwiazd YouTube) i szturmem w stylu bblitzkrieg wspiął się na listę najpopularniejszych youtuberów, stając się bezkonkurencyjny jeśli chodzi o kanały z grami. Subskrybuje go blisko 29 milionów osób, a łączna liczba odsłon jego wideo to ponad 5 miliardów. Te liczy są imponujące, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę niski wiek autora oraz brak profesjonalnego zaplecza.
Najwięcej emocji budzą jednak jego zarobki. Wall Street Journal oszacował, że w ciągu roku zarobił on około 4 milionów dolarów, czyli ok. 12 milionów złotych. Znaczna część jego przychodów przekłada się na czysty zysk, bo ich główne źródło to wpływy z reklam oraz ze sprzedaży w jego sklepie z gadżetami.
Co więcej, PewDiePie nie jest osamotnionym graczem na youtubowych szczytach listy popularności. Kanały poświęcone grom wideo szybko zaczynają tam dominować. Spójrzmy na obecny stan czołówki listy 100 najpopularniejszych producentów YouTube:
PewDiePie jest na pierwszym miejscu z blisko 29 milionami subskrybentów. Dwudziestoczteroletni Szwed bije na głowę koncerny z ogromnymi budżetami promocyjnymi i sztabem ludzi.
Nie chciałbym oceniać treść jego wideo, bo o gustach się nie dyskutuje, niemniej jego statystyki są imponujące.
Wgłębiając się w ten ranking zobaczymy, że co najmniej kilkanaście kanałów to te poświęcone grom, w tym także z serii „Let’s play”. Jeśli natomiast usunęlibyśmy z owych TOP100 wszystkie muzyczne kanały VEVO, oraz inne należące do takich gigantów jak NBA czy BBC to ich udział procentowych znacznie by wzrósł.
Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na rosnące kontrowersje jakie wzbudza publikowanie nagrań z przejścia danej gry, których jest pełno na YouTube. Coraz śmielej odzywają się głosy, twierdzące że jest to łamanie praw autorskich i przekłada się na spadek sprzedaży nowych gier. Nie ma jeszcze statystyk na to wskazujących, empirycznie też trudno to zweryfikować, stąd też pozostaje czekać na dalsze kroki dużych koncernów.
Jeśli już jesteśmy przy listach popularności i zarobkach youtuberów to spójrzmy na krajowe podwórko:
Pierwsi gracze pojawia się już na czwartej, piątej, szóstej i siódmej pozycji, po trzech kanałach komediowych, na dalszych miejscach tego rankingu także ich nie brakuje. Co do zarobków polskich youtuberów to są one owianą tajemnicą i trudno jest znaleźć w internecie ich wiarygodne źródło. Nie należy oczekiwać milionowych stawek przy znacznie niższej liczbie wyświetleń i subskrybentów niż to ma miejsce w Stanach Zjednoczonych, z drugiej jednak strony luźne szacunki wskazują, że są to kwoty na tyle atrakcyjne, że YouTube także w Polsce może się stać pełnoetatowym źródłem utrzymania. Ponadto popularność zdobyta w ten sposób może przekładać się na sukces a innym polu i angaż np. do telewizji.
Pecunia non olet
„Pieniądze nie śmierdzą” miał powiedzieć rzymski cesarz Wespezjan do swojego syna, który skrytykował go, że nakłada podatek od publicznych toalet zamiast zajmować się poważnymi aspektami gospodarki. Środki finansowe, zdobyte dzięki ciężkiej pracy umysłowej, fizycznej albo komediowym występom pozwalają kupić dokładnie to samo.
Wiele osób mogłoby się zdziwić, że często pan sprzedający kanapki przed budynkami korporacji potrafi zarobić więcej niż spora część ich pracowników, a właściciel ksera obok uczelni może mieć wyższe przychody niż tamtejsi doktorzy nauk.
Jest fenomenem godnym podziwu, że młody człowiek z małego kraju publikując rozrywkowe filmiki w internecie zarabia w rok więcej niż spora część społeczeństwa przez pół życia i to bez poświęcania długich lat na studia, staże, zdobywanie doświadczenia etc.
Użytkownicy YouTube'a chcą oglądać filmy o tym jak ktoś inny gra albo rzuca żarty niskich lotów, tak samo jak telewidzowie oczekują nowych odcinków „M jak Miłość” czy „Ranczo”. Być może jest to nawet ta sama grupa społeczna, nie można z góry stwierdzić, że „gorsi” oglądają telewizję albo wideo na YouTube. Ktoś pewnie powie, że to co robi PewDiePie jest tak banalne, że każdy mógłby to robić.
Proszę bardzo – są miliony dolarów do zgarnięcia i podium najpopularniejszego youtubera do zdobycia. Skoro Szwedowi się to udało to dlaczego nie Polakowi?
Przemysław Gerschmann - Założyciel Equity Magazine, analityk inwestycyjny w globalnym banku. Pasjonat rynków finansowych, biegacz długodystansowy, wielbiciel południowych Włoch i fan książek Murakamiego.
Zdjęcia pochodzą z serwisu Shutterstock.