REKLAMA

Na niebie wielki spektakl: oglądamy śmierć gwiazdy, która nastąpiła 12 mld lat temu

Niestety, nie dostrzeżemy go ani gołym okiem, ani za pomocą amatorskiego teleskopu. Daje on jednak poczucie jak wielki jest nasz wszechświat. To, co udało się zaobserwować astronomom, wydarzyło się zanim nasz świat zaczął istnieć.

Na niebie wielki spektakl: oglądamy śmierć gwiazdy, która nastąpiła 12 mld lat temu
REKLAMA

Obserwatorium astronomiczne McDonalda w Fort Davis odnotowało kolejny rozbłysk gamma, czyli tajemnicze zjawisko, które dla naukowców wciąż nie jest do końca zrozumiałe. Ten okazał się jednak szczególny: zaobserwowany fenomen ma, a właściwie miał miejsce tak daleko od nas, że światło potrzebowało 12 miliardów lat, by do nas dotrzeć.

REKLAMA

Rozbłyski gamma są fascynujące same w sobie. Są to natężenia promieniowania gamma w niewielkim obszarze nieba, a ich pochodzenie, jak udało się ustalić dzięki rozkładowi dokonanemu przez polskiego naukowca, Bohdana Paczyńskiego, jest pozagalaktyczne. Mimo iż są od nas tak odległe, dociera do nas bardzo duży strumień energii. Pozwala to wierzyć naukowcom, że są to świadectwa gigantycznych eksplozji. Tak wielkich, że nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie potężniejszych, poza Wielkim Wybuchem, a więc genesis naszego wszechświata. Amerykanie, w latach sześćdziesiątych, na początku uważali, że owe rozbłyski to efekt… radzieckich prób jądrowych. Dopiero dalsza ich analiza uświadomiła naukowców, że pochodzą one „nie z tego świata”.

Istnieją dwie formy rozbłysków: krótkie i długie. Te drugie są dla nas szczególnie ciekawe, bo to właśnie one sugerują Gigantyczną Eksplozję w oddalonej od nas miliony lat świetlnych innej galaktyce. Czasem, jak to w przypadku omawianego właśnie zjawiska, nawet o miliardy lat świetlnych.

Ta gigantyczna eksplozja oznacza koniec świata

Jednego, konkretnego. Mniej więcej dwanaście miliardów lat temu gwiazda zamieniła się w supernową. Eksplodowała więc z gigantyczną siłą, anihilując siebie oraz światy wokół niej orbitujące, zakładając, że takowe posiadała. Jak gigantyczna była ta siła?

Zaobserwowana eksplozja w przeciągu dziesięciu sekund zaowocowała większą ilością emitowanej energii niż nasze Słońce wyemituje… kiedykolwiek podczas swojego istnienia. Naukowcy szacują, że najbliższa nam, nasza macierzysta gwiazda wyzionie ducha w wieku 10 miliardów lat. Wyobraźcie sobie letni skwar codziennie ogrzewający miliony osób, wszystkie elektrownie słoneczne na świecie zasilające miliony urządzeń w ciągu jednego dnia. A to tylko jeden dzień. Nie dziesięć miliardów lat. Teraz zredukujmy to do wyżej wspomnianych dziesięciu sekund.

gamma-ray-burst

Jeżeli nie pękła wam jeszcze od tego głowa, to przypomnicie sobie wszystko, co wiecie o prędkości światła. To, że nic we wszechświecie nie porusza się szybciej. Następnie zdajmy sobie sprawę, że po gwieździe, której śmierć właśnie zaobserwowaliśmy, nic już dawno nie zostało. Przestała istnieć dwanaście miliardów lat temu, jednak była oddalona tak daleko od miejsca w którym znajdujemy się teraz, że dopiero teraz jesteśmy w stanie się o tym dowiedzieć.

Spójrzcie więc nocą na bezchmurne niebo. Zastanówcie się, czy to co widzicie w ogóle jeszcze istnieje, czy też dopiero teraz dociera do nas światło tych gwiazd, które dawno już wyzionęły ducha. A to tylko mała część gwiazd z naszej galaktyki - istnieje niezliczona ilość galaktyk. Tak jak i galaktycznych gromad.

Koniec każdego świata jest jednak początkiem nowego

REKLAMA

I nie jest to teza pana Coehlo. Nasza planeta, nasze otoczenie, my sami… wszystko, co nas otacza pochodzi z pierwiastków uwolnionych przy okazji supernowej. Gwiazdy umierają, by mogły formować się nowe, a wraz z nimi planety i, w naszym przypadku… życie.

Zdjęcie pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA