Sony A77 II, czyli jeszcze lustrzanki nie zginęły! – recenzja Spider’s Web
Sony A77 II to najnowsza lustrzanka, która powinna w szczególności zainteresować fotoreporterów i osoby potrzebujące szybkiego i niezawodnego body. W tym flagowym korpusie z matrycą APS-C i półprzepuszczalnym lustrem, Sony umieściło wściekle szybki moduł autofocusa i tryb seryjny potrafiący zrobić 8, lub nawet 12 klatek w ciągu sekundy. Nie zabrakło także stabilizacji w korpusie.
Sony A77 z technologią nieruchomego lustra
Sony A77 II jest najnowszą lustrzanką w ofercie japońskiego producenta. Jest to zaawansowany, reporterski korpus, z bardzo szybkim autofocusem i świetnym trybem seryjnym zdjęć. Sony A77 II zbudowany jest w oparciu o matrycę wielkości APS-C i rozdzielczości 24,3 miliona pikseli, wykonaną w technologii Exmor CMOS. Korpus posiada bagnet Sony A dający dostęp do potężnej bazy obiektywów, rozwijanych jeszcze od czasów spółki Konica-Minolta, od której Sony w 2006 roku wykupiło cały fotograficzny biznes.
Nowy korpus Sony, podobnie, jak wszystkie współczesne lustrzanki tego producenta, wyposażony jest w półprzepuszczalne, nieruchome lustro (lustrzanki te mają oznaczenie SLT). W takim układzie lustro nie podnosi się i nie opada przy każdym zdjęciu. Zamiast tego stale przepuszcza większość światła na matrycę, a małą część odbija na czujniki autofocusa. Konsekwencją takiego rozwiązania jest brak wizjera optycznego, który zastąpiono wizjerem cyfrowym. Największa zaleta SLT to znaczne przyspieszenie trybu seryjnego, gdyż odpada czas potrzebny na ruch lustra. Największa wada – stała strata światła na lustrze, która wynosi ok. 1/3 EV.
Korpus – wykonanie i ergonomia
Sony A77 II robi doskonałe pierwsze wrażenie. Korpus jest spory, choć daleko mu do rozmiarów old boyów – Nikona D300s i Canona 7D. Mimo to leży w ręce nadspodziewanie dobrze, za sprawą świetnie wyprofilowanego, dużego i głębokiego gripa.
Aparat czuć w ręce. W połączeniu z obiektywem Sony 16-50 mm f/2.8 zestaw waży prawie półtora kilograma, co daje poczucie solidności. Nie sposób powiedzieć o tym korpusie, że sprawia wrażenie plastikowej wydmuszki. Rzut oka na specyfikację tylko to potwierdza – korpus jest wykonany ze stopów magnezu i jest całkowicie uszczelniany przed wilgocią i pyłem.
Jeżeli chodzi o ergonomię sterowania, trudno mieć większe zastrzeżenia. Korpus ma łącznie aż 17 przycisków, 2 pokrętła nastaw, kółko trybów pracy, kółko trybów AF i pięciokierunkowy joystick odpowiedzialny za wybór punktów autofocusa. Co więcej, łącznie 11 przycisków można dowolnie skonfigurować. A gdyby tego było mało, to przycisk FN przenosi nas do skróconego menu ekranowego, w którym można zdefiniować 12 najczęściej używanych opcji. Korpus można więc idealnie dostosować do swoich potrzeb, a po personalizacji przycisków można zapomnieć o głównym menu. Podoba mi się różna struktura na górnych przyciskach (powierzchnia wklęsła/wypukła, czy mała wypustka) – po krótkim treningu pozwala to na zupełnie bezwzrokową obsługę.
Jako wadę, trochę na siłę, mogę wskazać fakt, że w trybie A główne kółko odpowiada za przysłonę, a pod kółko pomocnicze można przypisać tylko kompensację. Szkoda, że nie może to być ISO, bez konieczności aktywowania wcześniej dedykowanego przycisku czułości. Inną drobnostką do poprawki jest tryb lupki przy podglądzie - powiększa on obraz od razu do 100% (co jest dużym plusem), ale zawsze powiększa środek ekranu, a nie miejsce aktywnego punktu AF. Czasami występował też lag przy kręceniu kółkami nastaw, co jest irytującą i właściwie niedopuszczalną w takim korpusie wadą. Nie wiem z czego to wynikało, ale wydaje mi się, że korpus zachowywał się tak tuż po wybudzeniu.
Wizjer i ekrany
Sony A77 II wyposażony jest w główny ekran o przekątnej 3 cali, w pomocniczy monochromatyczny ekranik na górnej ściance i w cyfrowy wizjer.
Główny ekran nie jest dotykowy, ale jest obrotowy, i to we wszystkich kierunkach. Podobnego zawiasu nie widziałem jeszcze w żadnym aparacie - tym ekranem można by było uprawiać jogę. Odchyla się w górę, w dół i na boki, dzięki czemu można wygodnie kadrować z poziomu kolan i znad głowy, zarówno przy kadrach poziomych, jak i pionowych. Niestety zdarzyła się wpadka - na głównym ekranie 3 piksele były wypalone, i to od pierwszego dnia (korpus przyjechał do mnie zaplombowany, miałem go jako pierwszy).
Wizjer aparatu to ekran o rozdzielczości 2,4 mln punktów. Aktywuje się automatycznie, po przyłożeniu doń oka. Niestety, kiedy główny ekran jest odchylony pod dużym kątem, wizjer nie uruchamia się po przyłożeniu aparatu do twarzy. W kilku sytuacjach zaowocowało to zdziwieniem i w rezultacie utratą kadrów. Sama jakość wizjera jest naprawdę świetna, zwłaszcza pod względem odwzorowania kolorów, kontrastu i odświeżania. Niestety, przy bardzo słabych warunkach oświetleniowych wizjer zaczyna lagować, ale jest to przypadłość wszystkich konstrukcji tego typu. Szczerze mówiąc, w reporterskiej lustrzance wolałbym mieć wizjer optyczny.
Zarówno ekran, jak i wizjer mogą wyświetlać podgląd kadru w kilku wariantach (standardowe i uproszczone oznaczenia, brak oznaczeń i oznaczenia graficzne). Dodatkowo możemy włączyć histogram na żywo lub poziomnicę. Ekran główny ma także tryb przeznaczony do współpracy z wizjerem, w którym wyświetla parametry ekspozycji (czyli powiela dane z górnego ekraniku).
Jeżeli chodzi o górny ekranik, nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Jest duży, wyraźny, ma opcjonalne pomarańczowe podświetlenie i generalnie dobrze spełnia swoją funkcję. Niestety, Sony nie wykorzystało w pełni jego obecności, ponieważ w lustrzance nie ma możliwości wyłączenia głównego ekranu. Skoro mamy górny ekran i wizjer (nawet cyfrowy), to lustrzanka aż się prosi o możliwość permanentnego wyłączenia głównego ekranu. Takiej opcji zabrakło, co negatywnie odbija się na baterii.
Ciekawostki z menu
Sony w A77 II zastosowało cały szereg usprawnień znany z wcześniejszych bezlusterkowców (np. A6000, czy A7). Mamy zatem tryb zebry, mnóstwo trybów kreatywnych (w tym mój ulubiony High Contrast B&W), czy nawet tryb automatycznej panoramy, który wśród lustrzanek jest rzadkością. Aparat potrafi także wykrywać i śledzić twarz, a także ustawiać autofocus na oku portretowanej osoby. Przy portretach może także automatycznie kadrować obraz, aby zachować odpowiednie proporcje twarzy w kadrze, ale ta opcja nie przypadła mi do gustu.
Poza trybami P/A/S/M aparat ma także tryby zielone, tryby sceny, jak i 3 tryby własne (MR), które można dowolnie zdefiniować. Każdy z nich jest dostępny jako osobna pozycja na kółku nastaw, co jest bardzo dużym plusem.
Ciekawą nowością jest tryb powiększenia, dostępny pod przyciskiem na tylnej ściance. Aktywuje on cyfrowy zoom, który powiększa obraz x1,4, lub x2. W pewnych sytuacjach jest to całkiem przydatna funkcja, choć oczywiście nie różni się to od wykadrowania obrazu na komputerze, podczas obróbki.
Aparat ma także focus peaking, czyli podświetlanie ostrych krawędzi w pracy z manualnymi obiektywami, doskonale znane z bezlusterkowców Sony.
W nowoczesnym korpusie nie mogło także zabraknąć łączności bezprzewodowych, czyli Wi-Fi i NFC. Jak one działają? Nie wiem. Jak zwykle, Sony nie obsługuje systemu Windows Phone, więc nie mogłem sprawdzić działania tych systemów w praktyce.
Autofocus i szybkość zdjęć
Panie i panowie, czapki z głów. Osiągi autofocusa są wręcz nierealnie dobre i stanowią jedną z największych zalet Sony A77 II. Zacznijmy od początku – układ AF ma aż 79 punktów (to rekord w segmencie lustrzanek), z czego aż 15 w centrum kadru jest punktami krzyżowymi. Autofocus ma bardzo rozbudowane opcje personalizacji. Poza standardowym trybem pojedynczym AF-S i ciągłym AF-C mamy także tryb automatyczny AF-A, jednak to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Autofocus możemy konfigurować według czasu śledzenia, a także możemy ograniczyć jego zasięg, czyli wymusić na aparacie łapanie ostrości w konkretnym przedziale odległości. Mamy także świetnie działające wykrywanie twarzy i ustawianie ostrości na oku (przydatne w portrecie). Jeszcze niedawno patrzyłem na takie urozmaicenia z pobłażaniem, ale naprawdę działają one świetnie i potrafią zaoszczędzić trochę czasu.
Wybór punktów AF odbywa się przy użyciu joysticka na tylnej ściance. Przy 79 punktach przejechanie z jednego końca kadru na drugi zajmuje trochę czasu, dlatego bardzo użyteczną funkcją jest grupowanie punktów AF. Po jej włączeniu operujemy na kwadratach zawierających 9 punktów, co usprawnia pracę.
Autofocus potrafi śledzić poruszający się obiekt, i to we wszystkich płaszczyznach (pełne 3D). Działa to po prostu re-we-la-cyj-nie! Dla przykładu, AF testowałem na modelach samolotów RC. Każdy kto widział takie maleństwo w powietrzu wie, jak duże prędkości mogą one osiągać. Ich ruch był całkowicie nieprzewidywalny, a mimo to AF gubił się bardzo rzadko. W kilku seriach zdjęć (każda po 20-30 klatek) ok. 95% kadrów jest trafionych idealnie w punkt. Pozostałe 5% to chwilowe zgubienie się, kiedy inny samolot wleciał w kadr. Taka skuteczność to naprawdę świetny wynik. Szczególnie, że test wykonywałem na najtrudniejszych dla korpusu warunkach, czyli na najdłuższej ogniskowej i na maksymalnie otwartej przysłonie obiektywu (50 mm f/2.8).
Przy okazji szybkości AF nie sposób nie wspomnieć o szybkości trybu seryjnego. Standardowy szybki tryb seryjny pozwala wykonać 8 kl/s, a w trybie priorytetu zdjęć seryjnych szybkość rośnie aż do 12 kl/s, ale zapisywane są tylko pliki JPG i szybkość taka może być uzyskana dla nie więcej niż 60 zdjęć. Migawka aparatu pracuje z minimalnym czasem 1/8000 sekundy.
Stabilizacja!
Korpus Sony A77 II posiada wbudowaną stabilizację matrycy SteadyShot, która działa w trybie zdjęć i filmów z dowolnym obiektywem. Jestem zachwycony działaniem tego układu - na ogniskowej 50 mm bez problemu utrzymywałem z ręki czasy rzędu 1/8 sekundy, a graniczną wartością była 1/4 s. To fantastyczny wynik i ogromna zaleta korpusu!
Bateria
Akumulator aparatu ma pojemność 1650 mAh, co wystarcza na około 400 zdjęć, z założeniem, że co jakiś czas przeglądamy je na ekranie, a okazyjnie nagramy krótki film. Jest to raczej średni wynik. Sony deklaruje 480 zdjęć jeżeli korzystamy tylko z wyświetlacza, ale nie udało mi się osiągnąć takiego wyniku (być może bateria nie osiągnęła jeszcze pełnej pojemności, gdyż aparat który do mnie trafił miałem w rękach jako pierwszy). W zestawie jest dołączona ładowarka sieciowa. Czas pełnego naładowania baterii to 175 minut.
Dołączony obiektyw Sony 16-50 mm f/2.8
Zestaw który otrzymałem do testów zawierał obiektyw Sony DT 16-50 mm f/2.8 SSM, czyli uniwersalny zoom reporterski o typowym zakresie ogniskowych (w przeliczeniu na pełną klatkę jest to 24-75 mm). Parametry wskazują na to, że jest to zdecydowanie wyższa półka niż standardowy zoom 18-55 o zmiennym świetle, i tak też jest w rzeczywistości. Obiektyw zrobił na mnie świetne wrażenie. Jest bardzo dobrze wykonany i wzbudza zaufanie. Co ważne, jest on uszczelniany, podobnie jak i korpus Sony A77 II.
Do jakości zdjęć z obiektywu trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Jest ostro i kontrastowo, i to na wszystkich ogniskowych, nawet na maksymalnie otwartej przysłonie. Duże brawa. Oczywiście rogi są gorsze od centrum, ale nie ma tu żadnej tragedii i z powodzeniem można używać nawet kombinacji 50 mm i f/2.8. Obiektyw potrafi za to złapać nieprzyjemne bliki pod ostre światło, ale na szczęście w zestawie jest osłona przeciwsłoneczna. Niestety w pracy pod słońce autofocus obiektywu miewał problemy z ustawieniem ostrości. Mimo wszystko na pewno jest to szkło warte polecenia.
Jakość zdjęć
Zestaw Sony A77 II + 16-50 mm f/2.8 daje obrazek, który może się podobać. Pod względem jakości obrazu aparat bardzo przypomina mi możliwości mojego bezlusterkowca Sony NEX 6, jednak trzeba wziąć poprawkę na to, że Nex ma „jedynie” 16 milionów pikseli, zaś A77 II ponad 24 megapiksele.
Choć Sony A77 II może pracować na czułościach ISO 100-25600, to kolory są poprawne do ISO 1600, po czym ich jakość zaczyna spadać. Jeśli chodzi o szum, to aparat ten zachowuje się dosyć dziwnie. W testach ISO wypada okrutnie słabo, podczas gdy w prawdziwym świecie daje radę znacznie lepiej. Wydaje mi się, że wynika to z dużego upakowania matrycy w piksele, czego skutkiem jest słabe oddanie detali na maksymalnym powiększeniu. W standardowych zastosowaniach trzymałbym się maksymalnie ISO 3200, gdyż powyżej tej wartości obraz jest bardzo ciężkostrawny – kolory są całkowicie wyprane, a szum staje się bardzo nieprzyjemny, lub zamienia się w jeszcze gorszą papkę przy włączonym odszumianiu.
Podsumowując, Sony A77 II nie zachwyciło nową matrycą. Jest to wysoki i bardzo solidny poziom, ale znamy go już od dobrego roku, a może i dwóch lat. Szkoda, że pod względem osiągów matryca nie wywołuje takiego efektu „wow”, jaki robi autofocus i szybkość serii.
Do jakości filmów nie mam żadnych zastrzeżeń. Są one zapisywane w formacie AVCHD 2.0 / MP4, z rozdzielczością Full HD. W filmach bardzo sprawnie działa autofocus aparatu, a dodatkowo mamy kilka opcji, które usprawniają jego pracę. Dla przykładu, można regulować szybkość napędu systemu AF, dzięki czemu AF w filmie nie jest nerwowy i nie działa skokowo.
Podsumowanie
Sony A77 II robi świetne wrażenie jakością wykonania, ergonomią i szybkością działania. Jest to naprawdę solidny korpus, który zachwyca sprawnością autofocusa i szybkością trybu seryjnego. Ogromną zaletą jest wydajna stabilizacja w korpusie. A77 II na pewno sprawdzi się w boju w rękach doświadczonego fotoreportera.
Sony A77 II na nowo otwiera batalię o format APS-C. To pierwszy flagowy korpus nowej generacji, który zawiera tę wielkość matrycy. Na dzień dzisiejszy na pewno jest doskonałym wyborem, ale obawiam się, że może nie wytrzymać konkurencji z nadchodzącym Nikonem D9200 i Canonen 7D mk II (oczywiście pod warunkiem, że te korpusy w ogóle nadejdą). Nie zrozumcie mnie źle – jakość zdjęć stoi na bardzo wysokim poziomie, ale nie ma tu żadnego przełomu, jakiego można oczekiwać od nowoczesnej, flagowej konstrukcji w tym segmencie.
Czy warto kupić tę lustrzankę? Sam korpus jest wyceniony na 5200 zł, a wraz z obiektywem 16-50 mm f/2.8 zapłacimy za niego 7819 zł (cennik ze strony Sony w momencie premiery). Nie da się ukryć, że w tej cenie można już kupić tanie pełne klatki (Nikon D610, Canon 6D), które pod względem obrazowania rozłożą na łopatki Sony A77 II. Tyle tylko, że te aparaty będą bardzo mocno odstawać pod względem autofocusa i szybkości działania. Wybór to zatem kwestia priorytetów, albo raczej zastanowienia się, czy stawiamy na szybkie body reporterskie, czy wolne portretowo-studyjne, które w zamian daje znacznie lepszą jakość obrazu.
Sony A77 II na pewno wart jest polecenia jeśli potrzebujesz szybkiego i niezawodnego korpusu na teraz. Jeżeli możesz poczekać kilka miesięcy, radzę wstrzymać się z zakupem do września, gdzie podczas targów Photokina możemy się spodziewać odpowiedzi ze strony Canona i Nikona.
Zalety:
- Solidny korpus ze stopów magnezu, uszczelniony przed wilgocią i pyłem,
- Świetnie wyprofilowany, głęboki i wygodny grip,
- Bardzo dobra ergonomia – 11 programowalnych przycisków, 2 pokrętła i dedykowane kółka trybów pracy i AF,
- Szybkie menu ekranowe zawierające 12 skrótów,
- Doskonały, piekielnie szybki i precyzyjny autofocus,
- Szybki tryb seryjny – 8 kl/s, lub 12 kl/s ze śledzeniem ostrości, ale z pewnymi ograniczeniami,
- Bardzo wydajna stabilizacja w korpusie,
- Bardzo dobra jakość zdjęć w dzień, i tylko dobra wieczorem i nocą,
- Wysokiej klasy wizjer cyfrowy…
Wady:
- … który jednak w trudnych warunkach przegrywa z wizjerem optycznym,
- Troszkę za słabe osiągi na wysokich czułościach,
- Brak możliwości wyłączenia głównego ekranu i korzystania z samego wizjera i górnego ekraniku,
- Trochę za słaba bateria,
- Kilka nieprzemyślanych i irytujących drobnostek z zakresu menu i sterowania,
- (Trochę na siłę) - Okropnie niewygodny pasek na szyję dołączony do zestawu.
Paczkę zdjęć w pełnej rozdzielczości możesz pobrać klikając w ten link. Archiwum ZIP, 296 MB.